Franklyn (2008)

To jest kino jakie lubię. "Franklyn" to opowieść rozgrywająca się w labiryncie rzeczywistości. Część zdarzeń ma miejsce jedynie w głowach chorych bądź zranionych osób, część ma miejsce w rzeczywistości. Tylko czy to rozróżnienie ma jakiś sens. Czy to, co niby jest tylko w głowie jest przez to mniej realne. Koniec końców wszystko przecież sprowadza się do działań.


Gerald McMorrow stworzył prawdziwie schizofreniczną opowieść o bólu i stracie. Irracjonalne wydarzenia, z którymi nie sposób sobie poradzić rodzą nowe światy. W nich gubimy się jak w labiryncie i tak samo jest z widzami, którzy nawet jeśli rozpoznają co jest jawą a co zwidem i tak będą mieć wielkie problemy z wyjściem z labiryntu. I to jest w tym fantastyczne. Sugestywna wizja, mroczna, ciężka atmosfera i trzy historie, które związane są ze sobą, choć ich spotkanie będzie... wybuchowe. Zakończenie nieco rozczarowuje, ale cóż począć, w końcu "Franklyn" to baśń, a w baśni gdy giną światy, rodzi się miłość.


Ocena: 8

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)