Les plages d'Agnès (2008)

Mam mieszane uczucia co do "Plaży Agnes". Z jednej strony bardzo spodobała mi się instalacyjna forma dokumentu. Opowiadając o swoim życiu Varda wykorzystuje bardzo różne techniki filmowania, bawi się obrazem, eksperymentuje taśmami, kamerami, scenografią. Miesza zdjęcia archiwalne z rekonstrukcjami, tworzy film a jednocześnie video-art.


Jednak z tych samych powodów film mi się nie podoba. Odrzuca mnie jako wykoncypowany, sztuczny, wyrachowany, wręcz perfidny. Kontrola nad własną historią jest tu posunięta do absolutnego maksimum. Terror osobistej interpretacji i wiwisekcja własnych doświadczeń miesza się tu z wyreżyserowaniem każdego kroku. Dlatego też nie potrafię uwierzyć we łzy Vardy, które roni patrząc na zrobione przez siebie fotografie ludzi już nieżyjących. Wydaje się to być tylko grą na potrzeby filmu. Co więcej, kiedy spojrzeć na całość filmu okaże się, że tak naprawdę niewiele dowiadujemy się o jej życiu. Sprytnie wyłgała się z przybliżenia swego dzieciństwa, jeszcze sprytniej "opowiedziała" o związku z Demym - niby mówi dużo, ale tak naprawdę jest to puste. Zastanawiam się zatem, czy cała ta instalacja zamiast zwieść widza nie ma przypadkiem zwieść jej samej, niczym mechanizm obronny tworzący bufor pomiędzy prawdą, a tym co gotowa jest świadomie przyjąć.

Plusem są zdjęcia archiwalne, te przynajmniej są szczere, choć stojąca za nimi decyzja już niekoniecznie.

Ocena: 7

Komentarze

  1. Lubię u Vardy tę mieszankę eseju i surrealizmu: lustra na plaży, plaża na ulicy Paryża (biuro Cinema-Tamaris), kochankowie w sieci rybackiej... w ogóle wszystkie inscenizacje jej biografii, w których 80-letnia Agnes podpatruje swą młodszą wersję w wykonaniu dublerki.
    Mam do tej reżyserki stosunek emocjonalny, więc obojętnie mimo Twych słów przejść nie mogę.

    Widzisz sztuczność w autokreacji i drażnią Cię łzy nad minionym czasem. OK.

    Ale autobiografie nigdy nie są wiwisekcjami, kreacja jest w nie wpisana z definicji. Żaden literacki dziennik nie jest wyznaniem prawdy, a co najwyżej jakąś tego próbą. Mnie się wydaje, że ten film jest zabawą. Autoportretem, który chce po sobie zostawić. Więc ciekawi mnie, co wybiera, co przemilcza. Ktoś kiedyś odbrązowi wizerunek - naprawdę myślisz, że ona siebie upiększa? "Wyłgała się" z dzieciństwa... - no, mnie zdziwiło, że nie przywiązuje do niego wagi. Ale może to my jesteśmy w błędzie, sądząc, że wszystko właśnie wtedy się przesądza. O Demy powiedziała wiele - w obu dokumentach: "Panienki miały 25 lat" i w "Świecie wg Jacquesa Demy" i w fabule "Kuba z Nantes". Tu wspomina wybiórczo.
    Ech, ja bym mogla łykać Vardę w większych porcjach. I chętnie popatrzyłabym na jej instalacje, np. tę ziemniaczaną. podobno teraz woli to od filmu.
    Pozdrawiam.
    To moja pierwsza wizyta, będę tu czasem zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam w moich skromnych progach :)

    Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że autobiografie nigdy nie są "obiektywną" relacją. A jednak rzadko kiedy są one aż tak wystudiowane. Zazwyczaj opowiadający starają się nadać całości pozory obiektywizmu, by słuchającemu/obserwującemu łatwiej było wejść w sam środek opowieści. Varda nie kryje się ze prawdą. Ale przez wyeksponowanie sztucznego środowiska sprawia, że kwestionuję szczerość wszystkich wspomnień Vardy. Nie sposób stwierdzić co jest prawdziwie autentyczne, a co jest instalacją. W tym sensie łzy Vardy mogą być tym samym, czym jazda tekturową makietą samochodu. Inscenizacją. Jak poznać gdzie gra, a gdzie nie. "Plaże Agnes" odczytuję jako manifest o fałszującym, twórczym charakterze pamięci. Pokazanie pamięci jako aktywnej instalacji jako aktywnej instalacji będącej zarówno artystą jak i dziełem. A artyści zazwyczaj wykorzystują w pracy swoje kompleksy (w sensie jungowskim, nie potocznym) i mechanizmy obronne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale zgodzisz się, że nic złego w tym, że zamiast dokumentu powstaje autobiograficzny esej filmowy... Podoba mi się to określenie: "pamięć jako aktywna instalacja będąca zarówno artystą jak i dziełem". Sedno. O pamięci - i z wszystkimi unikami bądź nadmiarami, jakie nam ona proponuje. Chyba nadeszły czasy, gdy granice sztuki faktu będą się uelastyczniać jak nigdy (vide Kapuściński itp).
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście, że się zgodzę - w końcu postawiłem filmowi 7. Po prostu zwracam uwagę, że konsekwencją takiego podejścia jest to, że jako widz nie jestem w stanie oddzielić "prawdy" od "kreacji" i dlatego też te łzy Vardy, o których napisałem, choć mogą być szczere jednocześnie mogą być tylko kolejną instalacją.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

After Earth (2013)

Hvítur, hvítur dagur (2019)

The Sun Is Also a Star (2019)

Paradise (2013)