Planet 51 (2009)

Ach te lata 50.! To były czasy! Te polowania na komuchów. Leczenie gejów elektrowstrząsami. Na Afroamerykanów mówiło się czarnuch i nikomu nie śniło się, by mogli brać udział w wyborach, a co dopiero je wygrać. A kobiety zamiast robić karierę, ładnie wyglądały przy kuchennym stole bądź przydomowym ogródku. Jeśli takim właśnie sentymentem darzycie tamte czasy, to "Planeta 51" jest właśnie dla was.


Ta animacja to takie "Pleasentville" tyle że pozbawione gorzkiej refleksji. Wszystko jest tu takie cudownie słodziuchne, że nawet polujący na amerykańskiego kosmitę żołnierze i szaleni profesorowie nie wyglądają na naprawdę szkodliwych. Oczywiście to bajka, ale ja chyba już wolę "Disco robaczki" rozbudzające u dzieci miłość do Bee Gees i Village People niż "Planetę 51". Jednak to ten drugi ma (niestety) bardziej spójną fabułę i lepsze dowcipy.

Jedyna rzecz, jak w tej animacji naprawdę mi się spodobała, to nawiązania do filmów SF klasy B i C oraz do całej historii kina, nie tylko tego gatunkowego. Całość ogląda się sympatycznie i gdyby nie ta wątpliwa etycznie indoktrynacja, byłoby całkiem nieźle.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)