Il sole nero (2007)

Zupełnie nie dziwi mnie to, że "Czarne słońce" przez cztery lata nie trafiło do dystrybucji. Nie dziwi mnie również to, że skoro już trafia to w jednej symbolicznej kopii. To, co mnie zdumiewa to fakt, że ktoś w ogóle chciał to wprowadzić do kin. Taśma filmowa może i wszystko zniesie, ale wytrzymałość widzów ma swoje granice.


Ja z wielkim trudem wysiedziałem na tym straszliwym bohomazie. "Czarne słońce" przypomina miejsce zbrodni, gdzie jakiś szaleniec strzelał bez składu i ładu do przypadkowych osób. Wszędzie tylko zniszczenie, i walające się szczątki. Z tych śladów próbujemy złożyć obraz, który pozwoli nam odpowiedzieć na pytanie, o co w tym wszystkim chodzi. Intencje reżysera zdają się proste. Ma to być medytacja na temat dobra i zła, kary i przebaczenia, przypadku i przeznaczenia, Boga i Szatana.

Tak naprawdę jest to fałszywe, egzaltowane i prymitywne dzieło starego dziada, któremu artyzm kojarzy się z nagością, powolną pracą kamery i irytującą łopatologią dialogów. W "Czarnym słońcu" nie ma ani jednego momentu prawdy, ani jednej czystej emocji, ani jednego grama inteligentnego spostrzeżenia. Bohaterowie to marionetki, które nie zwracają na siebie wzajemnie uwagi, a jedynie deklamują teksty wdrukowane im w pamięć. To największych paradoks obrazu: opowiadać o duszy, kiedy nie ma w filmie nic duchowego.

Nie ma też żadnego usprawiedliwienia dla reżysera. "Czarne słońce" nie powinno było powstać. Być może na deskach teatru kretyńskie wypowiedzi bohaterów mają jakieś znaczenie. Kinowa wersja to gwałt na dobrym smaku, inteligencji i wrażliwości odbiorcy. Współczuję każdemu, kto wysiedzi w kinie do końca.

Ocena: 1

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)