Love Ranch (2010)

Helen Mirren burdelmamą i do tego w historii, która była swego czasu medialną sensacją. To wystarczyło, bym z niecierpliwością czekał na ten film. Niepotrzebnie. Taylor Hackford nie wspiął się na typowy dla siebie poziom reżyserski i spłodził dzieło nijakie.


Problemem "Rancza miłości" jest brak pomysłu twórców na to, o czym dokładnie chcą opowiedzieć. Pewnie nie mogli się zdecydować, bo możliwości było naprawdę sporo. Mogli skoncentrować się na sportretowania legalnej prostytucji, funkcjonowania burdelmamy, alfonsa i relacji między dziwkami. Można było opowiedzieć o umierającej kobiecie, która w obliczu zbliżającego się końca postanowiła po raz ostatni poczuć w swym życiu namiętność. Można było opowiedzieć o love-hate relationship łączącym męża i żonę. Można było opowiedzieć o życiowych wrakach, którzy dostają drugą szansę, nawet jeśli tylko na chwilę. Można było...

Hackford tymczasem wziął szczyptę tego, parę ziarenek tamtego i w rezultacie nie mówi nam nic poza faktami. A i te nie są na pokazane, bo to w końcu film fabularny, więc prawdy trzyma się o tyle o ile. Mirren się tu całkowicie marnuje, podobnie jak i Joe Pesci i cała reszta. Szkoda.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)