Hævnen (2010)

Ludowe porzekadło mówi: Co nas nie zabije, to nas wzmocni. Racja. Ale nikt nie zadaje pytania, czym jest tak osiągnięta siła i czy rzeczywiście jest to coś dobrego. Przykład młodego Christiana pokazuje, że na tak postawione pytania nie ma jednoznacznej odpowiedzi.


O tym, że Christian jest dzielnym chłopcem zaświadczy każdy, kto widział, jak na pogrzebie matki wygłasza mowę pożegnalną. Matka zmarła na raka. Jej poddanie się śmierci i nieme na to przyzwolenie ojca, wstrząsnęło chłopakiem do głębi. Zamknął się stalowym pancerzu bezwzględnej wiary w hasło: nie poddawaj się słabości. Jest samotny w swoim cierpieniu, ale zarazem silny oporem, jaki stawia światu. A przynajmniej tak mu się wydaje. Christian choć nieludzki, nie jest jeszcze całkowicie stracony. W jego pancerzu jest rysa, która umożliwia mu nawiązanie relacji z Eliasem, kolegą z klasy, nad którym się znęcają inni uczniowie. Matce Christian nie mógł pomóc, ale Eliasowi owszem. Nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że to Elias bardziej mu pomoże, choć niemalże straci przez to życie.

Gdyby o tym opowiedziała Susanne Bier w  swoim najnowszym filmie, powstałoby zapewne kolejne znakomite dzieło. Niestety Christian to tylko jeden z bohaterów w historii znacznie bardziej uniwersalnej. "W lepszym świecie" jest przypowieścią o entropii, łopatologicznym obrazem o szarej strefie pomiędzy ekstremalnym porządkiem a całkowitym chaosem. Aby podkreślić uniwersalizm, Bier umieszcza akcję nie tylko w Danii ale i w subsaharyjskiej Afryce, symbolu zła wyrządzanego ludziom przez ludzi. Całość tonie przysypana kiczowatymi sekwencjami, przejmującym wyciem i śliczniutkimi zdjęciami.

Bier zawsze miała skłonność do nadmiernego melodramatyzowania. W większości filmów balansowała na granicy kiczu, ale do tej pory jakoś jej się udawało utrzymać równowagę. Tym razem spadła z wielkim hukiem. Banał wyziera z co drugiej sceny. Świetnie skonstruowani bohaterowie zamieniają się niemalże w parodie samych siebie, kiedy reżyserka zmusza ich do uczestnictwa w ckliwych scenkach rodzajowych. Co gorsza powtarza się, tyle tylko, że tym razem gorzej jej to wychodzi. Afganistan w "Braciach" czy Indie w "Tuż po weselu" zostały lepiej wykorzystane niż Afryka w najnowszym filmie.

Ocena: 4

Komentarze

  1. Lubię Bier i miałem wielkie nadzieje względem tego filmu. Przykro słyszeć, że taki wyszedł rezultat. Oczywiście obejrzę go przy pierwszej nadarzającej się okazji, ale przynajmniej wiem już, żeby nie obiecywać sobie zbyt wiele.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kto wiem, może akurat Tobie się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)