The Beaver (2011)


Życie jest kłamstwem, które mówimy sami sobie. Dla siebie, bliskich, w pracy decydujemy się na kompromisy. I nawet nie zauważamy, aż zostajemy unieruchomieni w cemencie zobowiązań i pozorów. A jeśli nawet czujemy jakiś lęk, niewyraźnie wyczuwamy, że coś jest nie tak, to mamy psychiatrów, którzy z radością zaczną nas faszerować chemikaliami, byśmy oślepli na prawdę do reszty. Nie zdając sobie sprawy, zmieniamy się w zombie. Umieramy w środku, zapominając poinformować o tym ciało.


Ale nie jest za późno. Możemy odzyskać życie. Musimy tylko przyznać się do kłamstwa. Musimy zdobyć się na ryzyko wkroczenia do labiryntu, bez pomocy nici Ariadny. Czasem droga do zdrowia wiedzie przez szaleństwo. I w tym tkwi niebezpieczeństwo. Nie można udawać, grać w odgrywanie ról. Trzeba pogrążyć się całkowicie, otworzyć i dać wchłonąć, ryzykując, że nie dotrze się na drugi brzeg w całości lub w ogóle, ryzykując utratę wszystkiego, co ważne. Tej podróży nie można zamarkować, tu nie ma miejsca na oszustwo i kłamstwo. To mroczna, absurdalna i niebezpieczna podróż. Ale tylko w ten sposób można odnaleźć siebie.

Jodie Foster powraca do reżyserii w wielkim stylu. Jeszcze większe brawa należą się scenarzyście-debiutantowi. Napisał wielowymiarową przypowieść o życiu, którą cechuje niezwykła dojrzałość i wyczulenie na ludzkie doświadczenie. Jednak największym atutem "The Beaver" jest Mel Gibson. To fenomenalna kreacja, która zasługuje na uznanie większe, niż to otrzymane przez aktora. Być może jest to jedna z najlepszych ról w jego całej karierze, a przez chaos w życiu prywatnym została przez większość zignorowana. Wielka szkoda.

Ocena: 9

Komentarze

  1. Jestem naprawdę bardzo zaciekawiona, chyba dam Gibsonowi szansę. Każdy przecież może zbłądzić, tym bardziej nadmiernie świątobliwy i pobożny, a jeszcze jeśli na pokaz, to ho, ho - mogiła! :)

    Co do kłamstwa, wiadomo, że najczęściej ma krótkie nogi, poza tym niepotrzebnie komplikuje życie, im kto więcej kłamie, tym bardziej sobie pamięć zaśmieca. Może Gibson też za bardzo kłamał i udawał? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, chodzi w tym filmie przede wszystkim o okłamywanie siebie, jak piszesz w pierwszym zdaniu.
    Dobry film, na pewno, i nie łatwy. Co do Gibsona, może Foster zaproszeniem do tego filmu, zastosowała mu swoistą psychoterapię?
    Cieszę się, że mogłam go zobaczyć, dzięki tobie. Inaczej, pewnie by mi umknął.
    .

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że film ci się spodobał :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dodam jeszcze, że bardzo mi się podobał wątek starszy syn-ojciec. Ich relacje - to było piękne. Brawa także dla Yelchina, to naprawdę dobry aktor. "Kiedyś marzyłem, by być taki jak ty, później cię nienawidziłem", a teraz? - pyta ojciec...
    Ten film wiąże się poniekąd z "Blue Valentine", na poziomie relacji właśnie rodzice - dzieci. Warto było się trochę pomęczyć, czasem wystawić walizki za drzwi, ale utrzymać więzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale oba filmy koniec końców są straszliwie pesymistyczne dla kogoś, kto wierzy we wspólnotę, w więź. I Beaver i Blue Valentine pokazują, że w głębi wszyscy jesteśmy egocentrykami i liczy się tylko to, co my przeżywamy

    OdpowiedzUsuń
  6. No są pesymistyczne, dlatego podobają się mentalnym masochistom. Poza tym, takie filmy powinny być tzw. "lekturami obowiązkowymi" dla niepoprawnych marzycieli o idealnej miłości, żeby pozbyli sie złudzeń i pogodzili się z życiem takie jakie ono jest i przekonali się, nie na swoim przykladzie, że istnieje jedna prawdziwa i najzdrowsza miłość - miłość własna, do siebie samego. :) Jeśli coś takiego sobie uświadomić, życie zaraz staje się piękniejsze i bezpretensjonalne. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tam od czasu do czasu lubię zanurzyć się w filmach o idealnej miłości. Dlatego uwielbiam "Pamiętnik", a zwłaszcza wątek starszej wersji pary

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też to lubię, takie zanurzenie, byle nie za często. "Pamiętnik" znam. owszem, piękna opowieść, i dla starych i dla młodych. Dla starych, bo jest wspomnieniem ich młodzieńczych (pewnie nie zawsze spełnionych) marzeń, a dla młodych, bo film jest projekcją ich spełnionych marzeń. Gosling jest fajny, w każdym filmie. Podobnie jak pani Rowlands.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)