After Earth (2013)

Nie rozumiem. Czy Shyamalan z wiekiem stracił wiedzę na tematy podstawowe, jak chociażby prezentacja bohaterów? To, co pokazał w "1000 lat po Ziemi", chwilami razi totalną amatorszczyzną i brakiem zrozumienia zasad, jakimi rządzi się filmowa narracja. Już sam początek zdumiewa. Najpierw dostajemy dwa prologi. Zupełnie bez sensu zaprezentowane. Potem jest przedstawiony ojciec głównego bohatera. I żeby wbić widzom do głowy, że jest to człowiek niezwykły nie dość, że mówione jest to nam wprost, to jeszcze mamy całą serię scenek rodzajowych potwierdzających jego wyjątkowość.


Potem jest niestety jeszcze gorzej. Chwilami przypomina to rzyg bulimiczki, po nagłym ataku obżarstwa. Znajdzie się tu wszystko od szlachetnej orlicy (czy to jest substytut flagi amerykańskiej?), przez kretyńskie mądre myśli rodem z azjatyckich filmów o karate, po Górę Przeznaczenia z Władcy Pierścieni. A wszystko to połączone bez składu i ładu. Shyamalan zupełnie się tym nie przejmuje. Nie ma najmniejszych skrupułów przed robieniem karkołomnych uproszczeń fabularnych, jeśli tylko jest to mu na rękę.

To, co mnie zainteresowało w filmie, to aspekt religijny: postać boga-ojca i syna-wiernego. Shyamalan podąża tu ciekawym tropem teologicznym, w którym bóg jest zarazem wszechmocny i kaleki, bliski, a jednocześnie odległy. Czasem wydaje się niezrozumiały, ale wynika to z faktu, że wierni nie są gotowi jego mądrości zaakceptować. Z drugiej strony bóg uzależniony jest od wiary. To jej świadectwa "uzdrawiają" boga, czynią go wciąż na nowo obecnym. Niestety ta na wpół scjentologiczna katecheza jest podana w tak nieprzystępny sposób, że poza krótkim przebłyskiem zainteresowania, do niczego więcej nie skłania.

Ocena: 3

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

Tonight I Strike (2013)