Parada (2011)

Mam nieodparte wrażenie, że "Parada" powinna znaleźć się w Księdze Rekordów Guinnessa. Zmieścić w jednym filmie aż tyle stereotypów, to musi być wyczyn na skalę światową. Srđan Dragojević wrzucił tu nie tylko stereotypy o gejach, ale też o wszystkich nacjach byłej Jugosławii, o wojnie, o barbarzyńskim kapitalizmie, o kobietach i ich wrodzonej potrzebie zmieniania swoich mężów, o ślubach i wiele innych.


Co ciekawe, choć stereotypy te często są źródłem komediowych sytuacji, reżyser tak naprawdę wcale ich nie wyśmiewa. Przeciwnie, akceptuje je, uznając, że to właśnie one nadają kolorytu bałkańskiemu społeczeństwu, są świadectwem tożsamości i wyjątkowości. Bo też "Parada" to tak naprawdę kolejny z całej serii bałkańskich produkcji pokazujących paradoksy tamtejszego świata, paradoksy, bez których nie istnieją ani Serbowie, ani Chorwaci ani muzułmanie z Kosowa: wróg jest przyjacielem, konflikt jest naturalnym stanem rzeczy, a lojalność nie stoi w sprzeczności ze zmianami strony, czy akceptacją przeciwstawnych poglądów. Już pierwsza scena, w której podziwiamy tatuaże Limuna, jest tego najlepszym dowodem.

Jest też coś przekornego i niepokojącego w "Paradzie". Być może nieświadomie Dragojević pokazuje, że agresja wobec ruchu homoseksualistów, pełni bardzo pozytywną funkcję w tamtejszym społeczeństwie. Jest bowiem wentylem bezpieczeństwa, który rozładowuje z jednej strony tęsknotę za "prostotą" wojen bałkańskich (kiedy było się bohaterem walczącym za sprawę), z drugiej strony rozczarowanie kapitalizmem, kiedy to nawet walcząc jest się tylko trybikiem w maszynerii obrotu materialnymi dobrami. Niepokojące jest w tym przypomnienie, że kiedy w społeczeństwie dokonana zostanie selektywna amnezja wypierająca ból i tragedie z czasów wojny pozostawiając tylko wspomnienie bohaterstwa, wtedy znów może pojawić się pokusa udowodnienia zbrojnie własnego przywiązania do narodu. W "Paradzie" można się z tego jeszcze śmiać. Większość scenek nacjonalistycznych wygląda niegroźnie. Ale tak zawsze jest na początku. Później nie jest już nikomu do śmiechu.

To pierwszy film wyreżyserowany przez Dragojevića, jaki oglądam. Nie jest zły, ale jako scenarzysta miał na swoim koncie lepsze tytuły (jak "Łzy na sprzedaż").

Ocena: 6

Komentarze

Prześlij komentarz

Chętnie czytane

היום שאחרי לכתי (2019)

The Entitled (2011)

Son of a Gun (2014)

Non accettare i sogni dagli sconosciuti (2015)

Security (2017)