Pokłosie (2012)

Kiedy "Pokłosie" wchodziło do kin, całkowicie film zignorowałem. I tak w ostatnim czasie widziałem za dużo polskich filmów, z których te najlepsze były ledwie przeciętne w skali ogólnej. Po co więc miałem sięgać po jeszcze jeden? Potem zrobiło się wokół filmu głośno, zaczęło się gadanie o "zdradzie" polskości, co jeszcze bardziej przekonywało mnie, że nie warto filmu oglądać. Dobrze znam to, co w Polsce wywołuje gorące emocje i zazwyczaj nie jest to warte nawet splunięcia. Co więc sprawiło, że postanowiłem mimo wszystko film zobaczyć? Głosy z zagranicy. Skoro "Pokłosie" chwalą ci, którzy polskiej historii wcale nie znają, więc może w końcu powstał u nas film z uniwersalną historią, a nie zaściankowy bełt?


Ku mojemu zdumieniu odkryłem, że Pasikowski nakręcił jeden z ciekawszych polskich filmów ostatnich lat. Zdecydowanie wyżej stawiam go od wszystkiego, co nakręcił Smarzowski. Wygrywa u mnie tym, że "Pokłosie" jest solidne ugruntowane gatunkowo. Ten film to przede wszystkim rasowy thriller psychologiczny, dla którego prawdziwa historia jest tylko (i na szczęście!) wyłącznie pretekstem. "Pokłosie" prawie w ogóle z niczego nie rozlicza, niczego nie piętnuje, niczego nie rozdrapuje. Jeśli ktoś liczył, że reżyser weźmie się za bary z Historią, ten musi być rozczarowany. "Prawda" jest tu ledwie dotknięta. Wszelkie fakty zostały mocno przemielone w papkę, z której powstała wciągająca historia dwóch braci. Pasikowski dobrze wie, jak opowiadać, jak tworzyć klimat, jak stopniować napięcie. Na co zapewne zwrócili by uwagę i przeciwnicy filmu, gdyby za bardzo nie zaślepiała ich tematyka. W "Pokłosiu" podoba mi się i to, jak Franciszek musi mozolnie dokopywać się do motywów tego, co czyni Józef, jak i to, przez jaką przemianę przechodzą obaj bohaterowie, a nawet to, jak kończą obaj bracia.

"Pokłosie" nie jest filmem idealnym. Podstawową wadę znajdziemy już w samy założeniu fabuły. Otóż historia Józefa trzyma się "kupy" tylko przy uznaniu za realne metafizycznego założenia, iż winy ojców przechodzą na synów. Bo skoro w rodzinie Kalinów nie mówiło się o przeszłości, to jak inaczej można wyjaśnić impuls Józefa, by odkopywać nagrobne płyty żydowskie, by nauczyć się hebrajskiego. Jak też wyjaśnić to, że skoro nikt nic nie wie, to jednak wszyscy na jakimś poziomie zbiorowej nieświadomości znają prawdę i bronią się rękami i nogami przed jej odkryciem?

W filmie jest też kilka dość kiczowatych rozwiązań. Najgorzej wypada scena, w której Józef i Franciszek kopią na rodzinnej posesji, a w tym czasie umiera stary proboszcz (jest to tym bardziej kiczowate, że potem jest on zupełnie zapomniany, więc nie ma żadnego powodu, by się w tej sekwencji w ogóle pojawiał). Naprawdę tę scenę mógł sobie Pasikowski darować. Niektóre dialogi są też zbyt teatralne (ale w sumie, jak na polskie warunki jest tego wyjątkowo mało).

Aha i nie rozumiem, dlaczego przy okazji tego filmu wspominany jest wyłącznie Maciej Stuhr. Moim zdaniem równie dobry jest Ireneusz Czop zwłaszcza, że jego rola jest zdecydowanie mniej efekciarska.

Ocena: 7

Komentarze

  1. Świetny film. Jestem troszkę fanboyem Pasikowskiego :) Już pomijając sam film (i aspekty z powyższej recenzji, z którymi w większości się zgadzam), trzeba dodać że jak zwykle obraz Pasikowskiego jest nakręcony (ponownie) o niebo lepiej niż reszta naszej rodzimej produkcji. Reżyser zebrał najlepsze możliwe zaplecze techniczne. Film wygląda jak film, a nie jakieś popierdółki z serialowymi ujęciami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, ja fanem Pasikowskiego nie jestem i choć "Pokłosie" mi się spodobało, to wcale nie przekonało mnie do tego, bym zaczął nagle wyczekiwać "Jacka Stronga" (jeśli na ten film pójdę, to raczej ze względu na Patricka Wilsona). Ale masz rację, technicznie jest zrobiony dobrze.

      Usuń
  2. Nawet nie wiesz, jak mnie ucieszyły słowa: "Zdecydowanie wyżej stawiam go od wszystkiego, co nakręcił Smarzowski.", którym oczywiście przyklaskuję.
    Ja też się do tego filmu nie spieszyłam, z tych samych powodów co ty. Zobaczyłam go dopiero teraz przed chwilą.
    I mam podobne odczucia do twoich. Chciałabym tylko obronić scenę śmierci proboszcza, owszem była nieco teatralna (no, tak, ale sceny śmierci często takie są), ale mnie nie przeszkadzała, bo czułam w niej zapowiedź kolejnej śmierci - Józka. proboszcz był jedynym obrońcą Józka, obecnośc proboszcza była jakimś hamulcem dla tych prostych ludzi, którzy nie chcieli żadnego budzenia sumienia. Zresztą, to bardzo fajna rola Radziwiłłowicza.

    Zakończenie - kłotnia obu braci, będąca dowodem ich przemiany, każdy o 180 st. była świetna! Czy ukrzyżowanie było potrzebne? Całe szczęście, że obyło się pokazywania tego aktu, bo cały czas drżałam, że będę musiała to oglądać. Mogłoby jej nawet nie być, ale skoro była - udowadania, że krzyżować może każdy nie tylko Żydzi, i nie tylko Jezusa (do takich samych aktów podobno dochodziło w czasie wojny bałkańskiej), a przecież Józek w obliczu prawdy w sumie okazał się być takim samym człowiekiem jak jego oprawcy - w obliczu poczucia winy wolał sumienie uspokoić. Ludziska całkiem niepotrzebnie go ukrzyżowali, on już nie byl dla nich groźny.
    Dobry film daje sporo do myślenia. Nikogo nie oszczędza, ani Polaków ani Żydów (te współczesne odniesienia Franka, szkoda, że nie wspomniano mimochodem o Palestynie).

    Co do Czopa też mam takie zdanie jak ty, Lubię Stuhra jra, ale faktycznie Czop górą. I dobre epizody - rewelacyjny sołtys (pan Rogalski), Zamachowski, Szaflarska, wspomniany Radziwiłłowicz, no i księżulo od siedmiu boleści - Mastalerz.

    Na Jacka Stronga chyba do kina nie pójdę, chociaż... tak jak piszesz, podobno pierwszy raz, który na sposób amerykański wziął się za swoją historię. Polacy to ciekawy naród, raz Pasikowskiego opluwają, a zaraz na drugi dzień będę go chwalić pod niebiosa. Czyżbyśmy byli narodem pozbawionym cywilnej odwagi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie śmierć księdza akurat w tym momencie jest pozbawione sensu, bo co ma niby znaczyć? podkreśla dramatyczność sytuacji? proszę, przecież ona i tak jest mocna, a przez śmierć katolickiego księdza podczas odsłaniania zbiorowej mogiły żydów zamiast wzmocnienia, dla mnie jest osłabienie wymowy sceny

      z kolei ukrzyżowanie dla mnie jest jak najbardziej ok, tu właśnie podkreślone zostaje ironia losu, że ukrzyżowany został nie ten z braci, co powinien

      Usuń
  3. O nie nie nie :) Ja jestem stały w uczuciach do Władysława. Wprowadził naszą kinematografię na inny poziom. Oceniam pozytywnie wszystkie tytuły nawet te "zjechane" przez krytykę. Niektórzy mówią że głupie, infantylne, durne scenariusze. Mogą tak mówić (nie znają się !:). Nikt natomiast nie powie że są kiepsko zrobione.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba w ogóle nie mam polskiego reżysera wśród ulubionych

      Usuń

Prześlij komentarz

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)