The Man with the Iron Fists (2012)

Anglicy na rzeczy tego rodzaju mówią "acquired taste". Oznacza to rzecz, która kosztowana po raz pierwszy wydaje się paskudztwem, ale jeśli ktoś przezwycięży niechęć, może odkryć, że naprawdę mu to smakuje. I tak jest właśnie z "Człowiekiem o żelaznych pięściach". Albo przyjmiesz tę przerysowaną konwencję albo przestań oglądać jak najszybciej, bo całość będzie torturą nie do zniesienia.


Ja należę do tej pierwszej grupy. RZA opowiedział bajkę ekstrawagancką, ociekającą błyszczącym absurdem. Niewiarygodne sceny akcji, postaci na granicy karykatury, uproszczona narracja – to wszystko zostało tutaj podane w takiej postaci, jaką potrafię strawić. Powiedziałbym wręcz, że RZA był zbyt zachowawczy, że jego film mimo wszystko próbuje być zbyt mainstreamowy, co niestety mnie nie do końca pasowało. Gdzie trzeba było zrobić trzy kroki, on stawiał tylko jeden. Oczywiście lepsze to, niż całkowity brak ryzyka, ale z tego też powodu film nie wciągnął mnie aż tak bardzo, a chwilami nawet nudził. Mimo to była to przyjemna rozrywka, co przyjąłem z zaskoczeniem, bo nie kryję, że spodziewałem się gniota. Crowe był zabawny, drugi plan barwny. Jednym słowem: fajne.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)