La grande bellezza (2013)

Zaczęło się znakomicie, najlepiej, jak tylko mogło. Sorrentino przy pomocy bardzo prostych i czytelnych symboli stworzył cudowną pieczęć Śmierci. Znak odciśnięty, uwertura zagrana, temat zaznaczony. Śmierć we wszystkich jej obliczach. Jest więc niespodzianką, zaskoczeniem, choć przecież zawsze winna być wyczekiwana. Jest wiecznością, niezmiennością, monumentalną obojętnością zaklętą w chłodnym pięknie sztuki i architektury. Jest zapowiedzią kryjącą się w twarzy dziecka. Jest śmiechem i wiarą. Jej echo daje nam pewność, że wciąż żyjemy. Jest też całunem przygnębienia, niewysłowioną wibracją, której magiczne, prawdziwe imię odnaleźć można w literackich obsesjach. Jest światłem i cieniem. Jest wspomnieniem. Jest gwarantem życia, ponieważ wyznacza jego początek i koniec.


Ale to tylko jedna strona monety. "Wielkie piękno" ma bowiem dwie uwertury. Jeśli ktoś, jakimś cudem nie uchwycił symboliki pierwszej sceny, to ma jeszcze drugą. Na rewersie swej filmowej opowieści Sorrentino umieścił człowieka i to, kim on jest w stosunku do Śmierci. Scena pokazuje bal z okazji urodzin głównego bohatera. Ale jej uczestnicy tylko noszą na twarzach maski zabawy i radości. Z każdego ich gestu, każdego słowa wyziera desperacja, orgiastyczna potrzeba zatracenia się w niepamięci. Są to bowiem (w większości) artyści. Stoją na krawędzi, Śmierć jest ich towarzyszem w każdej chwili ich pobytu na Ziemi. Sztuka nie jest próbą uchwycenia życia, lecz powstrzymania śmierci. Ale choć owoce sztuki mogą być piękne (a przynajmniej doceniane przez niektóre grona), to sama w sobie jest daremną próbą mierzenia się z nieuniknionym. Podobnie jak władza i pieniądze.

Te dwie sceny opisują w zasadzie cały film. Jeśli jednak ktoś nie zrozumiał ich przesłania, to będzie zmuszony czekać ponad dwie godziny na to, aż bohater powtórzy je, tym razem werbalizując przesłanie. To, co widzimy między początkiem i końcem, jest rozwinięciem myśli, ilustracją rozpisaną na bardzo konkretnych przykładach. Początkowo dałem się oczarować temu, co stworzył Sorrentino. Zdjęciom trudno odmówić aspirowania do tytułowego wielkiego piękna. Bardzo spodobał mi się też dobór muzyki.

Mój entuzjazm trwał 81 minut (sprawdziłem na zegarku). Wtedy to dyskomfort, jaki zacząłem czuć już wcześniej otrzymał nazwę – "Krwawy południk". Zorientowałem się, że "Wielkie piękno" budzi u mnie podobną reakcję, co wcześniej lektura powieści McCarthy'ego: zachwyt na początku, który później zamienia się w zniechęcenie i irytację. Zorientowałem się, że piękno obrazów jest tylko imitacją, że Sorrentino kopiuje tu samego siebie. Widać to było głównie w scenach spacerów (reżyser ma na ich punkcie jakąś obsesję, to przecież są kluczowe sceny we wszystkich jego filmach, jakie widziałem).

Przez pewien czas po 81 minucie jeszcze desperacko próbowałem trzymać się nadziei, że "Wielkie piękno" jest wspaniałym filmem, że nawet jeśli Sorrentino się powtarza, to przynajmniej robi to olśniewająco. Ale potem pojawiła się żyrafa. W tym momencie reżyser mnie stracił. To był punkt krytyczny. O mało a nie wyszedłem z kina, już się podnosiłem z krzesła, ale przypomniałem sobie, że przecież nie mam w zwyczaju wychodzić w połowie seansu, że przecież zawsze jest nadzieja na to, że coś się może zmienić. I chwilami wydawało się, że nadzieja ta jest o krok od ziszczenia się (scena witania Świętej), ale Sorrentino za każdym razem skutecznie ją niszczył (ta sama Święta gadająca o korzeniach i dmuchająca na ptaki!!!!).

Niestety okazało się, że zamiast zrobić film o pustce, pretensjonalności, snobizmie, "Wielkie piękno" samo stało się puste, pretensjonalne, snobistyczne. Sorrentino zapomniał, gdzie przebiega granica. I nawet piękno obrazów nie może filmu wybronić z tego prostego powodu, że reżyser pakuje tego za dużo. "Wielkie piękno" jest jak bulimiczka obżerająca się rarytasami, by potem wszystko to zwrócić. I co z tego, że każde danie z osobna było wykwintnym dziełem sztuki kulinarnej? Kończąc w fontannie rzygów, straciły swój urok.

"Wielkie piękno" stawiam na tej samej półce nadętych bzdetów co "Młyn i krzyż", "Essential Killing" i "Spring Breakers".

Ocena: 4

Komentarze

Chętnie czytane

היום שאחרי לכתי (2019)

The Entitled (2011)

Son of a Gun (2014)

Non accettare i sogni dagli sconosciuti (2015)

Blackhat (2015)