The Grand Budapest Hotel (2014)

Po dwóch znakomitych filmach Wes Anderson notuje lekki spadek formy. Choć pewnie nie każdy się ze mną zgodzi. "Grand Budapest Hotel" jest bowiem bardzo bliskie "Genialnemu klanowi" i "Pociągowi do Darjeeling", czyli dwóm filmom Andersona, które cenię najmniej (a które mają wielu fanów). Wszystkie te trzy tytuły łączy charakterystyczna konstrukcja bohaterów. Co trudno wyjaśnić, bo przecież wszyscy bohaterowie Andersona są dziwaczni, ale ich ekscentryzm ma różne odcienie. Te prezentowane w tej trójce tytułów najmniej mi pasują. Stąd też zachwyciły mnie tu tylko momenty (głównie pościg w muzeum, wyprawa do obserwatorium, no i oczywiście ucieczka), ale reszta trochę mnie uwierała.


Podobały mi się też niektóre formalne zabiegi. Chwilami "Grand Budapest Hotel" przypomina mi niemiecki ekpresjonizm filmowy, tyle że w polukrowany. Brody i Dafeo wyglądają, jakby grali w "Nosferatu" Murnaua. Do gustu przypadła mi Tilda Swinton (która, podobnie jak w Snowpiercerze, uskutecznia ekstremalne metamorfozy), a także Harvey Keitel. Ale już Ralph Fiennes jakoś mniej mi się podobał. Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie przekonał mnie w roli głównego bohatera. Nie do końca też kupuję pomysł z miliardem epizodów. Tylu fantastycznych aktorów pojawia się tu na jedno mgnienie oka. To spore marnotrawstwo.

Ale nawet słabszy Anderson to wciąż kino jak najbardziej warte poświęcenia czasu.

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

After Earth (2013)

Hvítur, hvítur dagur (2019)

The Sun Is Also a Star (2019)

Paradise (2013)