Getting Go, the Go Doc Project (2013)

Po "Getting Go, the Go Doc Project" sięgnąłem praktycznie nic na jego temat nie wiedząc. Wystarczyło mi to, że za jego reżyserię odpowiada Cory Krueckeberg, a w obsadzie jest Tanner Cohen, czyli dwójka, którą mile wspominam za musical "Were the World Mine" (choć można tego nie wyczuć z mojego ówczesnego wpisu). Po filmie moją pierwszą reakcją było zdumienie, że rzecz mi się spodobała. Zazwyczaj tego rodzaju projekty wywołują u mnie niestrawność, bo są to mieszanki typu "groch z kapustą", w których jest wszystko, a tak naprawdę nie ma nic. Zdumiewające jest to, że filmowy kolaż stworzony przez Krueckeberga funkcjonuje. Mimo wielości pomysłów, całość jest zaskakująco spójna, przemyślana, inteligentna i zarazem działa na zwyczajnie rozrywkowym poziomie.




A jest tu naprawdę wszystko i nie, wcale nie przesadzam. Większość materiału pochodzi z kamerek internetowych, telefonów i cyfrówek – jest więc to coś w stylu found-footage. Znaczna część filmu kreowana jest na dokument z typowymi dla tego gatunku wywiadami i scenkami rodzajowymi. I choć na końcu filmu widnieje napis, że całość jest fikcją, to Matthew Camp w tych scenach jest tak naturalny, że zastanawiam się, na ile szczery jest w swoich wypowiedziach (jeśli w niewielkim stopniu, to ma facet aktorski talent, bo łatwo przyszło mi uwierzyć, że rzeczywiście opowiada o sobie).

"Getting Go, the Go Doc Project" można też spokojnie wpisać w modny obecnie trend kina queerowego bazującego na naturalności prezentowanych relacji opartych w dużym stopniu na rozmowie, wymianie myśli. Obraz Krueckeberga idealnie pasuje do "Weekendu" czy "I Want Your Love".

Jest też filmem z pogranicza eksperymentu. Krueckeberg bawi się samą formą filmową, dzieląc ekran, eksperymentując z kolorami, montażem, ziarnistością obrazu. Komentując współczesną rzeczywistość, odwołuje się do pierwszych filmów Warhola ("Haircut", "Eat", "Kiss", "Sleep").

Jednak przede wszystkim "Getting Go, the Go Doc Project" jest filmem muzycznym. Krueckeberg najwyraźniej myśli muzyką i obraz bez niej dla niego nie istnieje. Potrafię się w tym odnaleźć i dlatego bardzo mi się to w filmie spodobało. Chyba nie ma tu sekwencji pozbawionej muzyki dłuższej niż 5 minut (aż dziwne, że "Were the World Mine" muzyki jest tak mało). A do tego twórcy wybrali całkiem niezłe kawałki, jak choćby ten:


Przy niektórych z nich ujawnia się wideoklipowy talent reżysera. Jest w filmie kilka gotowych teledysków, nic tylko je puścić w sieci czy w telewizji.

Tej formalnej różnorodności towarzyszy także bogactwo poruszanych tematów. Jest o wpływie Internetu na współczesną kulturę/interakcję, jest o obsesjach, cywilizacji uprzedmiotawiająco-ekshibicjonistycznej, jest też o niewinność, naiwności i poszukiwaniu bratniej duszy. Krueckeberg porusza też (choć tylko na drugim planie) ciekawy problem normalizacji społeczność LGBT versus afirmacji różnorodności. Drugi i początek trzecie aktu to zaś bardzo piękna opowieść o więzi międzyludzkiej. Co zdumiewa najbardziej, mimo tego całego bogactwa "Getting Go, the Go Doc Project" jest filmem bardzo skromnym i prostym.

Krueckeberg ma świetne pomysły i rozwija się jako reżyser. Co prawda są w tym filmie jeszcze chwile przestojów, kiedy tempo nieco siada lub dynamika relacji nie funkcjonuje tak, jakby można tego się spodziewać, niemniej jednak jest to chyba najlepszy jego film, jaki widziałem (ale po prawdzie zbyt wiele to on ich nie nakręcił).

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

After Earth (2013)

Hvítur, hvítur dagur (2019)

The Sun Is Also a Star (2019)

Paradise (2013)