Transcendence (2014)

"Transcendencja" to film biblijny, tyle że zrobiony z gnostyczno-satanistycznego punktu widzenia i osadzony w realiach niedalekiej przyszłości. To, co widzimy na ekranie to powtórzenie historii o upadku człowieka. Znów mamy raj i znów człowiek się zbuntuje i doprowadzi do swego wygnania. Twórcy udowadniają swoim filmem, że człowiek jest niezdolny do przyjęcia zbawienia, że sama jego natura będzie prowadzić go do buntu, a zbawienie postrzegać będzie jako jej zaprzeczenie.




Will Caster spełnia marzenie swojej żony i stając się wirtualnym bogiem tworzy raj i dokonuje cudów. To, co czyni i to, czego oczekuje, jest dosłowną realizacją przekonań chrześcijan. Dzięki nanotechnologii jest w stanie zamienić całą Ziemię w raj. Dzięki tej samej technologii umożliwia komunię z bogiem (czyli sobą). A jednak jego działania definiowane są jako zagrożenie. To, co ofiarowuje, zostaje odrzucone, ba, budzi potrzebę destrukcji. Ten lęk jest tak wielki, że człowiek zaryzykuje zniszczenie własnej cywilizacji, by powstrzymać... zniszczenie cywilizacji.

W tym sensie jest to kino satanistyczne, ukazując człowieka jako dziecko buntownika - tego, który wodzi na pokuszenie. Ale nie tylko. Satanistyczny wydźwięk "Transcendencji" jest głębszy. Pokazuje bowiem ludzi jako niewolników Boga, którzy zostali z tej niewoli wygnani, otrzymali wolność decydowania o sobie i żyją w permanentnym stanie paradoksu. Z jednej strony nie marzą o niczym innym, jak o powrocie do roli niewolnika, z drugiej strony nie chcą zapłacić ceny. Taki stan paradoksu jest charakterystyczny dla tych, którzy mentalnie nigdy niewolnikami nie przestali być. "Transcendencja" pokazuje, że tkwi w nas egzystencjalny błąd, który powstrzyma nas przed jakąkolwiek transcendencją.

"Transcendencja" jest też gnostyczna, bo Will Caster rzecz jasna nie jest Bogiem, lecz demiurgiem, który kształtuje rzeczywistość według własnego uznania, lecz który mimo pozornej wszechmocy i wszechwiedzy, nie jest alfą i omegą, a istotą niepełną, a przez to tworzącą rzeczywistość pozbawioną boskiej równowagi.

W czysto filmowym aspekcie "Transcendencja" jest prostym połączeniem "Kosiarza umysłów" z Borgami ze "Star Treka". Ta mieszanka nie została niestety widzom podana w zbyt atrakcyjnej formie. Obraz Pfistera jest rozwlekły i ślizga się jedynie po powierzchnie ciekawych tematów (ignoruje na przykład wątek Maksa, który na początku odkrywa, że wbrew swojej woli stał się prorokiem ruchu, którego działań nie akceptuje). Jednak nie rzucałoby się to w oczy, gdyby nie obsada. "Transcendencja" jest bowiem solidną produkcją klasy B. W czasach VHS-ów byłaby bardzo popularna. Jednak obsada z pierwszej ligi rozbudza oczekiwania na więcej. Te oczekiwania nie miały szans zostać spełnione, więc rozczarowanie jest wpisane w samą istotę produkcji. Ja jednak spodziewałem się gniotu, więc zostałem mile zaskoczony.

Ocena: 6

Komentarze

  1. Oj, z niedaleką przyszłością mało to chyba ma wspólnego. Jak na razie to nasi wojskowi zgubili mały samolocik - Drona i nie potrafią go odnaleźć. Ale może się mylę. Może Drona odnajdą, a my niedługo staniemy się bezwolnymi maszynami. :):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakbyśmy byli jednym bytem, to byśmy drona szybko odnaleźli :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

Tonight I Strike (2013)