22 Jump Street (2013)

Phil Lord i Christopher Miller szybko zrehabilitowali się za słabe "LEGO® PRZYGODA" (tak, wiem, że wielu osobom animacja się podobała, ale ja do tego grona nie należę). Udowodnili, że "21 Jump Street" nie było przypadkiem. Potwierdzili też swój status pretendentów do miana królów amerykańskiej komedii. W tej chwili ich jedyną realną konkurencją są chyba tylko Evan Goldberg i Seth Rogen, bo Judd Apatow i Todd Phillips ostatnio trochę osłabli, Paul Feig nie utrzymał poziomu po świetnych "Druhnach", zaś Adam McKay nigdy nie był zbyt równym reżyserem. Kondycję Jake'a Kasdana będę miał okazję ocenić wkrótce za sprawą "Sekstaśmy".




"22 Jump Street" to pierwszorzędny towar. Jedna z najlepszych amerykańskich komedii, jakie widziałem w tym roku. Jestem pod olbrzymim wrażeniem różnorodności i bogactwa, jakie oferuje film. Niesamowite, że twórcy potrafili żonglować tyloma elementami i w zasadzie niczego nie pogubili. Lord i Miller bawią się tu różnymi gatunkami i z każdego z nich śmieją się bardzo trafnymi dowcipami. Mamy więc pierwszorzędną komedię kryminalną – gatunek, który dopiero niedawno pozbył się kompleksu "Zabójczej broni" i "Gliniarza z Beverly Hills" (za sprawą nie tylko Lorda i Millera, ale też McKaya i jego "Policji zastępczej"). Jest to też komedia studencka wyśmiewająca się z filmów o bractwach i sercowych problemach na uczelniach.

Jednak przede wszystkim "22 Jump Street" jest komedią romantyczną. Całość została rozpisana według klasycznego wzorca pary, którą łączy wielkie uczucie, ale więź zostaje poddana próbie ognia, bohaterowie kuszeni są innymi "atrakcjami", co grozi rozpadem związku. Lord i Miller oferują widzom nie tylko klasyczne sceny, ale też typowe w tego rodzaju opowieściach dialogi. Cały fun polega na tym, że bohaterowie nie są parą, a zarazem są partnerami na dobre i na złe. Jonah Hill i Channing Tatum doskonale czują tę konwencję i bezbłędnie wygrywają każdy żart.


Siłą "22 Jump Street" jest też różnorodność komediowych atrakcji. Mamy tu i humor sytuacyjny i gagi z pogranicza purnonsensu. Jest trochę rubasznych, niewybrednych dowcipów, ale i sporo inteligentnych i wyrafinowanych żartów. Twórcy, podobnie jak w jedynce, potencjalne słabe punkty filmu przerobili w siłę. Będąc świadomi ambiwalentnego stosunku widzów do sequeli, rebootów, spin-offów, postanowili nie unikać tematu, a wykorzystać go jako źródło komizmu. Wszystkie dowcipy z faktu, że jest to sequel są nie tylko trafne, ale i bardzo zabawne.

Ponieważ lubię dowcipy typu sexual innuendo, "22 Jump Street" musiało mi się spodobać, bo twórcy sypią takimi żartami praktycznie bez chwili przerwy. Równie dużo jest tutaj dowcipów odnoszących się do historii kina i telewizji. Kilka z nich były naprawdę zaskakujących (jak Tatum śmiejący się z samego siebie z filmu "Świat w płomieniach" czy parafrazowanie słynnych pościgów z serii "Benny Hill").

Tatum i Hill po raz kolejny pokazali się z jak najlepszej strony. Muszę powiedzieć, że z każdą kolejną komedią Tatum coraz bardziej zyskuje w moich oczach. Facet naprawdę potrafi się bawić i lubi zaskakiwać (miał przecież krótki, ale jakże zabawny epizod w "To już jest koniec"). Jednak "22 Jump Street" wygrywa, ponieważ drugi i trzeci plan jest równie silnie reprezentowany. Ten film to komediowy żywioł. I bardzo dobrze.

Ocena: 8

Ps. Ale po tym, co pokazali w napisach końcowych, to chyba robienie "23 Jump Street" jest pozbawione sensu. Czy został jeszcze jakiś pomysł, którego nie wykorzystali w tej sekwencji?

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)