Begin Again (2013)
John Carney podbił moje serce kilka lat temu znakomitym obrazem "Once". Jednak później nie zrobił nic równie udanego. "Zacznijmy od nowa" jest próbą odtworzenia tamtego klimatu. Niestety próbą tylko częściowo udaną. Za wiele jest w tym filmie schematów, sztuczności, za mało niewymuszonego uroku.
Problemem jest już dla mnie sama konstrukcja filmu. "Zacznijmy od nowa" chce być kilkoma rzeczami na raz. Po pierwsze jest to ewidentnie "Once 2", tyle że z większymi nazwiskami w obsadzie. Plusem jest to, że aktorsko obraz jest bardzo udany. Minusem to, że przez to całość stała się kolejną gwiazdorską produkcją niezależną, z całym bagażem klisz, od których robi mi się niedobrze. Po drugie "Zacznijmy od nowa" chce być manifestem artystycznym zachęcającym do zmiany paradygmatu traktowania muzyki przez biznes i odbiorców. Ale jest to manifest głupi, naiwny, a ponad wszystko wzmacniający stereotypowe myślenie o muzykach.
"Once" miało cudowną ścieżkę muzyczną. O "Zacznijmy od nowa" nie mogę tego powiedzieć. Jeśli chodzi o film opowiadający o muzyce, mieście i międzyludzkich relacjach, to film Carneya wypada blado chociażby w porównaniu ze znacznie skromniejszym "Getting Go, the Go Doc Project".
Jedyna naprawdę fajna rzecz w filmie Carneya dotyczy tego, co zachodzi pomiędzy dwójką głównych bohaterów. To, że coś między nimi iskrzy, a jednak ogień nie zostanie rozniecony. W tym jednym względzie reżyser wykazała się choć odrobiną wyczucia i pomysłowości. Szkoda, że reszta filmu już taka nie jest.
Ocena: 6
Problemem jest już dla mnie sama konstrukcja filmu. "Zacznijmy od nowa" chce być kilkoma rzeczami na raz. Po pierwsze jest to ewidentnie "Once 2", tyle że z większymi nazwiskami w obsadzie. Plusem jest to, że aktorsko obraz jest bardzo udany. Minusem to, że przez to całość stała się kolejną gwiazdorską produkcją niezależną, z całym bagażem klisz, od których robi mi się niedobrze. Po drugie "Zacznijmy od nowa" chce być manifestem artystycznym zachęcającym do zmiany paradygmatu traktowania muzyki przez biznes i odbiorców. Ale jest to manifest głupi, naiwny, a ponad wszystko wzmacniający stereotypowe myślenie o muzykach.
"Once" miało cudowną ścieżkę muzyczną. O "Zacznijmy od nowa" nie mogę tego powiedzieć. Jeśli chodzi o film opowiadający o muzyce, mieście i międzyludzkich relacjach, to film Carneya wypada blado chociażby w porównaniu ze znacznie skromniejszym "Getting Go, the Go Doc Project".
Jedyna naprawdę fajna rzecz w filmie Carneya dotyczy tego, co zachodzi pomiędzy dwójką głównych bohaterów. To, że coś między nimi iskrzy, a jednak ogień nie zostanie rozniecony. W tym jednym względzie reżyser wykazała się choć odrobiną wyczucia i pomysłowości. Szkoda, że reszta filmu już taka nie jest.
Ocena: 6
Wielka szkoda, że nie wyszło. "Once" wymiotło i do dziś pamiętam nazwisko reżysera. Chyba sobie powtórzę...:)
OdpowiedzUsuńNa pocieszenie: "Zacznijmy od nowa" jest i tak lepsze od jego komedii "Zonad". To dopiero był film ze zmarnowanym potencjałem.
UsuńZnaczy "Zonad" jednak powstał? :) Już zapomniałem o tej produkcji...
UsuńPowstał, powstał. Ja też zdążyłem o filmie zapomnieć. Przypomniałem sobie teraz, kiedy spojrzałem w filmografię reżysera.
Usuń