Jimmy's Hall (2016)

Ken Loach nie zmienia się. Kolejny raz opowiada o tym samym, o socjalistycznych ideałach, o klasowej krzywdzie. Tym razem wyraźniej dodał do tego zdradę kościoła katolickiego. To przecież ta organizacja ma w swoim statusie zapisane wszystkie hasła, które "pożyczyli" sobie komuniści. Gdyby więc wypełniali swoje obowiązki, komunizm nigdy nie stałby się problemem. A tak wyrosła im konkurencja. W efekcie zamiast na pomaganiu ludziom, kościół skupił się na zwalczaniu konkurentów o serca i umysły ludu.





Niby Loach powtarza się jak zdarta płyta, ale przynajmniej potrafi to dobrze robić. "Klub Jimmy'ego" przy całej przewidywalności tematycznej ogląda się bardzo dobrze. W dużej mierze jest to zasługa doskonałego Barry'ego Warda. Niby widziałem go już w innych filmach, ale do tej pory nie zapadł mi w pamięci. Tu było inaczej. Jako Jimmy jest charyzmatyczny, a jednocześnie niepozorny. Przykuwa uwagę, ale w sposób prawie niezauważalny. Scena, gdy tańczy w pustej sali z Oonagh, uważam za przepiękną.

Do tego bohaterowie śpiewają jedną z moich ulubionych piosenek, z którymi kojarzy mi się Irlandia. Z tych też powodów jak najbardziej wybaczam Loachowi kolejną polityczno-społeczną agitkę.

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)