Las brujas de Zugarramurdi (2013)

Álex de la Iglesia to reżyser nieprzewidywalny. Niektóre z jego filmów podobały mi się, kilka zupełnie mnie odrzuciło, a spora część budziła u mnie mieszane uczucia. Dlatego też lubię chodzić na jego filmy do kina, bo nigdy nie mam pewności, co też zobaczę. W przypadku "Wrednych jędz" zaskoczenie było jak najbardziej pozytywne. Jest to mieszanka absurdalnego humoru rodem ze "Zbrodni ferpekcyjnej" i inscenizacyjnej groteski a la "Hiszpański cyrk". Rezultat jest lepszy niż w przypadku każdego z wymienionych przeze mnie filmów składowych oddzielnie.




"Wredne jędze" na najbardziej ogólnym poziomie poruszają temat wojny płci. Punktem wyjścia jest kiepska sytuacja mężczyzn. Zdominowani przez kobiety okazują się emocjonalnymi wrakami i nieudacznikami. Może się więc wydawać, że z jednej strony reżyser wyśmiewa się z męskiego rodu, który sflaczał w obliczu odnajdujących własną siłę kobiet, a z drugiej strony jest testosteronowym manifestem zachęcającym samców do odzyskania dawnej pozycji. Zanim jednak film się skończy, okaże się, że de la Iglesia po równo wyśmiewa się i z kobiet i mężczyzn i całej tej płciowej wojenki, która nie ma pokrycia w faktach.

De la Iglesia postawił tutaj na campowy humor, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Reżyser popuścił wodze fantazji tworząc sceny zarówno śmieszne jak i makabryczne. Jest krwawo, jest brutalnie, a przede wszystkim absurdalnie. Neopoganie, którym bliska jest postać Wielkiej Matki, mogą szczególnie poczuć się dotknięci. Bogini bowiem została w dość specyficzny sposób pokazana. Ja pokładałem się ze śmiechu. Twórcy efektów specjalnych musieli nieźle się bawić tworząc niektóre z anatomicznych aspektów postaci bogini. Chciałby kiedyś zobaczyć, jak Iglesia wyobraża sobie Boga. Jeśli podobnie jak Wielką Matkę, to pewnie skończyłoby się na ekskomunice.

"Wredne jędze" mają też całkiem fajną obsadę. Pozytywnie zaskoczył mnie Mario Casas, po którym nie spodziewałem się aż tak dobrego wyczucia komediowego. Granie idioty przychodziło mu niezwykle łatwo.

Ocena: 7


Komentarze

  1. Widziałem "Hiszpański Cyrk" w tym roku na przeglądzie kina grozy (?!?!) z Hiszpanii. Rozwalił mnie na łopatki. Wchłonąłem klimat jak gąbka wodę. Zarówno ten jak i reszta filmów reżysera zdecydowanie do nadrobienia. Nie wiem czy nie zrobić z nim wyzwania zaraz po Eastwoodzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z całą pewnością warto jego twórczość nadrobić. Mnie najbardziej podoba się jego wczesny film Perdita Durango

      Usuń

Prześlij komentarz

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)