Wild (2014)

Czy to miał być film optymistyczny? Jeśli porównać z "Wszystko za życie", to oczywiście jest nim. W końcu oba są oparte na prawdziwych historiach, ale tym razem główna postać przeżyła (i nawet na chwilę pojawia się w filmie). Jednak mnie "Dzika droga" wcale na duchu nie podniosła. Przeciwnie, wyszedłem z kina mocno zdołowany. Vallée pokazuje bowiem, że próżno szukać sensu, że za rzeczywistością nie kryje się żaden plan, że nasza egzystencja jest podporządkowana ślepemu przypadkowi. Nie ma po co żyć zdrowo. Idiotyzmem jest robienie planów. Gdyby to wszystko miało jakieś znaczenie, to Bobbi wciąż by żyła, a Cheryl zmarłaby na AIDS, przedawkowanie hery, zamordowana przez innych narkomanów lub przez źle wybranego faceta do przypadkowego seksu. A jednak jest odwrotnie. Morał z "Dzikiej drogi" uradować może jedynie hedonistycznych nihilistów lub też protestanckich naiwniaków, którzy sensu w tym chaosie przypadkowych zrządzeń losu widzą dowód predestynacji. Bo też sprowadza się to do tego, że nasze decyzje, nasze postępowanie nie ma wpływu na nasze losy. Jeśli pisana jest nam śmierć, to zginiemy nawet jeśli całą dobę spędzimy na celebracji świata. Jeśli pisane jest nam życie, to nawet najbardziej destrukcyjne i nieodpowiedzialne działanie do niczego strasznego nie doprowadzi (a przeciwnie może dać nam wystarczająco dużo barwnych doświadczeń, byśmy później zarobili kupę kasy publikując książkę, które jeszcze zostanie kupiona przez Hollywood).



Vallée po dość przeciętnym "Witaj w klubie" zaczyna wracać do swojej właściwej normy. Ale "Café de flore" to to mimo wszystko nie jest. Tak naprawdę to bardziej podoba mi się pomysł filmu, a nie jego realizacja. Reżyser wraz ze scenarzystą Nickiem Hornbym bardzo dosłownie potraktowali symbol drogi jako procesu terapeutycznego. I fajnie zostało to opracowane. Każdy kolejny dzień Cheryl splata się w jedno z jej konfrontacją ze swoją przeszłością. Spoglądając na swoje czyny może je w końcu oczyścić z emocjonalnych toksyn oraz pogodzić się z niezbadanymi wyrokami losu. Vallée fajnie łączy przeszłość z teraźniejszością. Ale zarazem wydawało mi się, że przyjęta przez niego formuła tłamsi historię, usilnie sprowadzając ją na manowce nadmiernego manieryzmu. Są w filmie takie momenty, kiedy reżyser przesadza, naciska na wywołanie reakcji emocjonalne w sposób zbyt natrętny. Przez to chyba nie do końca potrafiłem "wsiąknąć" w tę opowieść.

Ale Reese Witherspoon pokazała, że jest niezłą aktorką. Spodobały mi się też zdjęcia Yvesa Bélangera. Choć z drugiej strony, mając takie plenery trzeba byłoby być całkowitym beztalenciem, żeby zdjęcia sknocić. Trochę rozczarowała mnie ścieżka muzyczna. Po Vallée spodziewałem się czegoś więcej. W końcu we wcześniejszych filmach udowodnił, że ma dobry zmysł muzyczny.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

היום שאחרי לכתי (2019)