Ex Machina (2015)

Możliwe spoilery.

Fascynujące. To już jest jakiś trwałe zjawisko, którym powinien zająć się psycholog lub socjolog. Kolejny film na ten sam temat jest wyraźną oznaką tego, że w zbiorowej (nie)świadomości coś się dzieje. I biorąc pod uwagę temat, są to rzeczy niepokojące. "Ex Machina" opowiada bowiem tę samą w gruncie rzeczy historię, co "Foxcatcher" czy wątek Frankensteina w serialu "Dom grozy". Jest to historia stworzyciela i konfliktu ze stworzoną przez niego istotą.



Stworzyciel w każdej z tych opowieści jest postacią ułomną (w "Foxcatcherze" cierpi na zaburzenia psychiczne, w "Domu grozy" jest morfinistą, w "Ex Machina" alkoholikiem), która jedną ręką daje, a drugą wszystko zabiera. W każdej z tych opowieści następuje punkt krytyczny, w którym stwórca zamierza dokonać zniszczenia tego, co stworzył. Stworzenie z kolei początkowo nie widzi nic poza swoim stwórcą. Z czasem dochodzi jednak do rozczarowania. A to z kolei budzi pragnienie przecięcia więzi, buntu.

Podobnie będzie zapewne wyglądać fabuła w "Avengers: Czas Ultrona". W szerszym znaczeniu o tym samym opowiadają też młodzieżowe serie, jak "Igrzyska śmierci" (Katniss jako dziecię systemu, które buntuje się przeciwko Kapitolowi utożsamianemu z prezydentem Snowem), "Niezgodna" (Tris-Jeanine) i "Dawca Pamięci" (Jonas-Rada Starszych). Ciekawe, dlaczego właśnie teraz świat zachodni tak obficie rodzi podobne historie (a przecież będzie tego jeszcze więcej, sam Frankenstein czeka na przynajmniej jeden film kinowy i kolejny serial).

To, co mi się w filmie najbardziej spodobało, to fakt, że reżyser dokonuje w nim destrukcji postawy sahiba-dobroczyńcy. Grany przez Domhnalla Gleesona Caleb jest postacią sympatyczną, miłą, szlachetną. To dobry facet, a przynajmniej chce takim być. Los Avy nie jest mu obojętny i szczerze chce jej pomóc. A jednak jego relacja z Avą nie jest partnerska, nie są sobie w żadnym momencie równi. Caleb wychodzi z pozycji "lepszego", tego, który ma władzę wyswobodzić Avę. Jest więc to dokładnie ta sama postawa, jaką mają biali przenoszący się do Afryki, by nieść pomoc tamtejszym mieszkańcom. I nawet nie zdają sobie sprawy z własnego poczucia wyższości, chyba że ci, których przybyli zbawić nie pokażą im, jak bardzo są im obojętni. Gdy zabraknie wdzięczności, gdy zostanie się zignorowanym, pozostawionym w tyle, dopiero wtedy prawda się objawia. Ale nie zostaje przyjęta, pogrzebana przez poczucie porzucenia, zdrady, urażonej dumy i w końcu strachu, który jest nieodłącznym elementem świadomości, że ten, kogo uważaliśmy za spolegliwego, może okazać się drapieżnikiem, któremu nic nie możemy zaoferować i przed którym nie jesteśmy bezpieczni.

Alex Garland dobrze rozumie, czym jest SF. Wie, że widowiskowość jest dodatkiem, ale rdzeniem jest pytanie o człowieczeństwo. I Garland potrafi je efektownie zadać. "Ex Machina" jest kinem surowym, ale jednocześnie głębokim, odsłaniającym przed widzem wieloaspektowość ludzkiej egzystencji. Dla fanów gatunku nie będzie filmem szczególnie odkrywczym. Ale sprawność realizacyjna i fajna gra Gleesona i Vikander (a także Isaaca) sprawiają, że mimo wszystko fajnie się to ogląda.

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)