To a Tee (2006)

Pierwszy pełnometrażowy film Matta Riddlehoovera. Łatwo to rozpoznać nawet bez sprawdzania jego filmografii. "To a Tee" cierpi bowiem na typową przypadłość debiutantów: ma za wiele pomysłów, a za mało rzeczy, które wiązałyby fabułę w jedną, konsekwentnie poprowadzoną całość. To, że mimo wszystko film się sprawdza, jest wyłącznie zasługą tego, jak dobre miał Riddlehoover pomysły.



Pierwszy (i najlepszy!) pomysł to relacja między Davidem i Amandą. Już tylko na tej więzi można byłoby stworzyć pierwszorzędny komediodramat. David jest gejem, Amanda heteroseksualną kobietą. A jednak między nimi naprawdę zaiskrzyło. Tworzą idealną parę. Doskonale do siebie pasują, poza aspektem seksualnym. Dlatego też potrzebny jest im "łącznik", nieświadomy (czy też jedynie częściowo nieuświadamiany, jak się pod koniec okazuje). Riddlehoover i Lindsey Hancock budują ciekawy obraz relacji spisanej na stracenie, ponieważ orientacja seksualna (i własne ograniczenia wynikające z kompleksów) sprawią, że będą ślepi na to, co ich łączy.

Drugi pomysł to zaangażowanie Jonasa Brandona w roli wszystkich "mrocznych przedmiotów pożądania" Davida. Jest to banalnie prosty sposób na pokazanie, jak bardzo jesteśmy niewolnikami naszych wewnętrznych konstruktów, które sprawiają, że nawet zdając sobie sprawę wciąż, nieodmiennie, wpadamy w te same emocjonalne pułapki. Xana, Robby'ego, Kevina i Chrisa łączy bowiem nie tylko osoba grającego ich aktora, lecz również identyczny zestaw cech osobowościowych, które działają hipnotycznie na Davida, podobnie jak płomień świecy działa na ćmę.

Trzeci pomysł (potraktowany trochę po macoszemu, co nie dziwi biorąc pod uwagę liczbę rzeczy, które Riddlehoover chciał tu wcisnąć) to sztuka jako efekt słabości artysty. David jest bowiem aktorem i dramatopisarzem. Ale trudno uznać go za twórcę. Jego przedstawienia są bowiem jedynie przeróbkami jego własnego życia. Wszystko to, co sprawia, że nie potrafi sobie ułożyć harmonijnej i przede wszystkim trwałej relacji, staje się podwaliną sukcesu jego dzieł. Powstaje więc pytanie, kim byłby, gdyby nie te wady, które może twórczo wykorzystywać. Riddlehoover pozostawia je otwartym, choć oczywiście łatwo sobie odpowiedź dopowiedzieć.

Oprócz tych pomysłów, reżyser wrzuca do swojego debiutu całą masę innych rzeczy. Niestety brakuje mu konsekwentności czy też myślenia całościowego. Przez co poszczególne fajne idee marnują się będąc jedynie zarysowanymi, ale nie opracowanymi od początku do końca.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Son of a Gun (2014)

After Earth (2013)

Sex Tape (2014)

The Entitled (2011)