Il racconto dei racconti (2015)

W swoim najnowszym filmie Matteo Garrone sięgnął po klasykę włoskiej literatury, jeden z pierwszych tak obszernych zbiorów baśni, z których wiele zostało później przerobionych na wersje znane do dziś (jak Kopciuszek). Oryginalny "Pentameron" składał się z 50 opowieści (a właściwie 51) opowiadanych na przestrzeni pięciu dni (w tym sensie przypomina trochę "Baśnie tysiąca i jednej nocy"). Jednak Garrone wybrał z nich ledwie kilka. I to właśnie ten wybór wydał mi się najbardziej intrygującym elementem całego filmu.



Jeśli weźmie się pod uwagę kontekst społeczny (a poprzednie filmy Garrone'a nie były go pozbawione), to można uznać jego "Pentameron" za dzieło antysystemowe. Włoch wybrał bowiem historie, które mają jeden wspólny mianownik: punktem wyjścia ich wszystkich są fanaberie (czy raczej obsesje) rządzących. Za każdym razem prowadzą one do dramatycznych skutków, w których ból i cierpienie w mniejszym stopniu spada na trzymających władzę, a w większym na tych, którzy mają nieszczęście znaleźć się wokół nich.

Jest więc historia królowej, która za wszelką cenę chce dochować się potomka. Gotowa jest zapłacić za to każdą cenę. Ale jakimś trafem to nie ona ją płaci, ale inni (jej małżonek, służąca-dziewica, a w końcu syn tejże służącej). Jest i król, który większą miłością i troską obdarzy rezolutną pchłę, niż własną córkę. Efektem będzie prawdziwa rzeź niewiniątek. I jest wreszcie hulaszczy król, który zapała obsesyjną żądzą do kobiety o pięknym głosie. W tej opowieści krew również się poleje i nie będzie to krew króla. Wszystkie te opowieści pokazują, czym kończy się folgowanie własnym pragnieniom, kiedy ma się ku temu sposobność i wystarczająco dużo władzy. Garrone staje się wielkim krytykiem klasy rządzącej, ukazując ją jako perwersyjną siłę napędzającą koło wynaturzeń, przemocy i cierpienia.

A wszystko to ubrał w szaty kina, które wydawało się, że już dawno odeszło do lamusa. "Pentameron" estetycznie bliższe jest dziełom z lat 70. i 80. ubiegłego wieku. Co mnie osobiście się podobało. Było bowiem powiewem świeżości. Niemniej jednak całość wydała mi się trochę zbyt mdła i monotonna. Przydałoby się większe zróżnicowanie tempa narracji, lepsze granie na emocjach. I być może hojniejsza szczypta humoru (choć scena z "liftingiem" jest pierwszorzędna, popłakałem się ze śmiechu).

Ocena: 6

Komentarze

  1. Bardzo mi się podobał ten film. Wizualnie przepiękny. W moim przypadku działał na emocje. Każda z trzech baśni. Matka, która za wszelką cenę chce zatrzymać upragnionego syna przy sobie. Ojciec nie doceniający skarbu jaki ma w postaci córki (scena, gdy śpiewa dla niego pieśń - świetna), przelewający wszystkie uczucia na insekta, pozbawiony kompletnie empatii no i w końcu król bawidamek i stare kobiety. Tak jak piszesz, mający wladzę, niszczą bezlitośnie ludzi dla uciechy i spełniania swoich żądz czy pragnień. Naprawdę z wielką przyjemnością, przypominając sobie czasy dzieciństwa spędzone na pożeraniu wszelakich baśni, spędziłam czas na "Pentameronie".

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam pytanie, scena kończąca - czyli spacer (kto?) po płonącej linie nad dziedzińcem zamku i odwrócenie czarów - czy to się jakos wiąże, jakoś to sobie wytłumczyłeś. Tu poczułam jakiś zgrzyt, niedosyt, jakby reżyser nie miał konkretnego i fajnego zgranego pomysłu na zakończenie filmu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szczerze mówiąc nie miałem wobec niej jakichkolwiek refleksji, uznałem to po prostu za klamrę spinającą film, rzecz zaczyna się przecież od sceny przygotowywania się cyrkowców do występu, a kończy właśnie występem.

      Usuń
  3. Ano, tak, po prostu. :)
    bf

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

After Earth (2013)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

Street Fighter: The Legend of Chun-Li (2009)