Victoria (2015)

Popularne przysłowie mówi, że pozory mogą mylić. Jego prawdziwość przetestował Sebastian Schipper w filmie "Victoria". I jak można się było tego spodziewać, rzeczywistość tylko częściowo potwierdza słowa mądrości ludowej.



Tytułowa Victoria owszem okazuje się być kimś zupełnie innym, niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Ale też poznajemy ją w sytuacji, w której trudno o jednoznaczne wyrobienie sobie o niej zdania. W klubie, na parkiecie oddaje się muzyce. Czy po prostu lubi EDM, czy też kryje się za tym mroczniejsze pragnienie zapomnienia? Tego nie możemy jeszcze wiedzieć, choć wypity duszkiem kieliszek wódki jest całkiem niezłą wskazówką. Lepszą jest scena na dachu. A prawdę poznamy w kawiarni. Wtedy okaże się, że Victoria jest "straconą dziewczyną" - psychicznie wypaloną, pozostawioną bez nadziei, kiedy jej marzenia zostały brutalnie rozwiane. Ale ta egzystencjalna pustka, która w wielu filmach byłaby czarną dziurą prowadzącą do destrukcji, tu niespodziewanie może spełnić rolę koła ratunkowego.

Bowiem "Victoria" to historia o świecie, w którym nie ma miejsca na marzenia, nadzieję na lepsze jutro. Jeśli ktoś popełni błąd i pozwoli sobie snuć plany, ten odsłania swój słaby punkt, który brutalnie i bezwzględnie zostanie wykorzystany przez los. O czym przekona się czwórka spotkanych przez nią Berlińczyków. W ich przypadku pozory wcale nie myliły. Choć jasne jest, że cała czwórka ma na karku problemy z prawem, to jednak nie są prawdziwymi twardzielami. Mają w sobie delikatność, są fajnymi chłopakami, z którymi każdy chciałby się kumplować (no, prawie każdy). W wielu filmach byliby przez twórców celebrowani za to, że w brutalnej rzeczywistości potrafili nie utracić człowieczeństwa. Ale Sebastian Schipper jest inny. Co nie powinno dziwić tych, którzy widzieli chociażby jego pełnometrażowy debiut – "Giganci".

"Victoria" jednak robi wrażenie nie przez samą opozycję reżysera do typowego prowadzenia podobnych narracji. Wielką rolę odgrywa tu klimat, który budują przede wszystkim zdjęcia (nie bez powodu w napisach końcowych nazwisko operatora pada jako pierwsze). Ponurą wizję świata i losu swoich bohaterów reżyser zestawia z niezwykle intymnymi zdjęciami. Udaje mu się przełamać granicę pomiędzy widzem a bohaterami tak, że oglądając wydarzenia jednej nocy, cały czas jesteśmy bardzo blisko nie tylko działań ale i kryjących się za nimi emocji. To, co inni reżyserze traktowaliby jako łączniki, które trzeba szybko nagrać i jeszcze mocniej przyciąć w montażu, u Sebastiana Schippera jest z premedytacją przeciągana. Czasami trochę przegina (scena w hotelu), ale w większości przypadków jest to działanie, które przynosi fantastyczne rezultaty.

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

After Earth (2013)

Hvítur, hvítur dagur (2019)

The Sun Is Also a Star (2019)

Les dues vides d'Andrés Rabadán (2008)