Love the Coopers (2015)

Single to mają smutne życie. Nawet w krzepiących produktach filmopodobnych nie mają szans na odrobinę szczęścia. Zamiast tego muszą zadowolić się namiastką w postaci cieszenia się szczęściem innym. Taki morał można wynieść z seansu "Kochajmy się od święta", w którym wszyscy mają szansę na odrobinę radości, z wyjątkiem dwójki bohaterów (oczywiście relegowanych na drugi plan, choć granych przez w miarę rozpoznawane osoby Tomei i Mackiego).



Oczywiście trochę przesadzam z interpretacją. Twórcy nie mieli bowiem ambicji przekazywania głębszego przesłania. "Kochajmy się od święta" jest przecież wyłącznie jednym z obowiązkowych produktów wypuszczanych co rok przez Hollywood z okazji świąt Bożego Narodzenia. Nie trzeba filmu oglądać, by zgadnąć ogólny zarys fabuły. Pozostaje on niezmienny od kilkudziesięciu lat. Zdając sobie z tego sprawę, nie spodziewałem się po filmie zbyt wiele. Wybrałem się na niego do kina wyłącznie z sympatii dla obsady. Może właśnie dlatego zostałem pozytywnie zaskoczony. Mimo bowiem całej swojej sztampowości "Kochajmy się od święta" bardzo fajnie się ogląda. Twórcy mają zmysł podpatrywania rzeczywistości, dzięki czemu zdjęcia okazały się wyjątkowe, bardzo intymne. To zaś sprawiło, że sam film przestał robić wrażenie taśmowego produktu. A chwilami nawet roztaczał czar magii prawdziwych świąt.


Szczególnie dobre wrażenie robiły sceny z Wilde i Lacym na lotnisku. To była pięknie pokazana historia rodzącego się uczucia. Takie historie utrzymują przy życiu wiarę w miłość od pierwszego wejrzenia. Podobała mi się też rozmowa w policyjnym samochodzie między Tomei a Mackiem. W grze aktorów było tyle autentyczności, że ta dwójka bohaterów (szczególnie Tomei) z miejsca podbiła moje serce.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

Tonight I Strike (2013)