Rock the Kasbah (2015)

Afganistan. Śmietnisko ludzkich żywotów. Zaludniają go pozbawieni złudzeń, zmęczeni codziennością mieszkańcy i przyjezdni, którzy niczym pijawki sycą się krwią lokalnych tragedii. I to tu wyląduje pewien muzyczny impresario-mitoman, który zawodowe porażki topi w opowieściach o tym, kim "był". Jednak nawet w takim miejscu można odnaleźć nadzieję i sens istnienia. Kiedy nie ma się już nic do stracenia (no, może poza swoim życiem), wtedy można się otworzyć na niespodzianki, od których świat aż się roi.



"Rock the Kasbah" to bardzo typowe kino niezależne. Mamy więc kilka ekscentrycznych postaci porysowanych przez los. Fabuła jest zaś mieszanką radosnych uniesień i dramatycznych momentów. To przypowieść mieszająca baśniową naiwność z ponurą rzeczywistością. Jednak najlepsze filmy tego nurtu potrafią nie tylko wzruszać i krzepić, ale również inspirować do refleksji nad światem. Barry Levinson niestety nie był w stanie aż tyle wykrzesać ze scenariusza. Dlatego też jego film zatrzymuje się na etapie sympatycznej opowiastki. Żyyciowej mądrości jest w nim niewiele. A ponieważ akcję osadził w Afganistanie, takie podejście chwilami prowadzi do mało trafionych scen, które mogą być interpretowane jako rasistowskie i obraźliwe dla Afgańczyków. Są oni postaciami pasywnymi. To biali przybysze z Zachodu są impulsami działań zarówno tych pozytywnych (rewolucja moralna dopuszczająca kobietę do telewizyjnego konkursu talentów), jak i tych negatywnych (podtrzymywanie wojennego napięcia, kreowanie warunków do handlu bronią i narkotykami). Dlatego właśnie żałuję, że "Rock the Kasbah" nie jest rozrywką inteligentną. To mógł być bardzo mądry film (i jakże potrzebny w obecnych czasach). A jest jedynie sympatyczny.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)