Amy (2015)

Kiedy "Amy" trafiła do kin, zignorowałem film. Winehouse nigdy specjalnie mnie nie interesowała. A oglądanie kolejnego dokumentu o słabej psychicznie osobie, która ma jedną rzecz, jaką świat chce wykorzystać dla własnych korzyści, specjalnie mi się nie uśmiechało. A potem film zaczął zbierać kolejne nagrody. Kiedy więc dostałem "Amy" na DVD, postanowiłem dać dokumentowi szansę.



I niestety moje oczekiwania tym razem się spełniły. "Amy" to film, którego nie trzeba oglądać. Nawet ja, który nie śledziłem losów piosenkarki, mógłbym dokument opowiedzieć bez obejrzenia choćby jednej minuty. Twórcy idą przewidywalną ścieżką, przy okazji próbując uczynić z Winehouse osobę wyjątkową. Ale przecież nią nie była. Tragizm jej historii polega przecież na tym, że pomimo daru od Boga w postaci wyjątkowego głosu, jej biografia jest przerażająco typowa dla narkomanów. Jednak twórcy w ogóle nie raczą tego zauważyć. Co tylko unaocznia, jak bardzo marginalizowany w powszechnej świadomości jest problem tych, którzy jedyny ratunek dla swego istnienia widzą w ucieczce od rzeczywistości. Bo przecież właśnie o to chodzi w uzależnieniu, o ten paradoks, że chcąc ratować swoje życie, można doprowadzić do jego utraty.

Oczywiście próba uczynienia z Winehouse osoby wyjątkowej też się twórcom nie udała. Ponieważ ich narracja z oczywistych powodów wpadła w koleiny typowej biografii "autodestrukcyjnego artysty". Zamiast niej mogłaby być Whitney Houston albo Michael Jackson i dokument nie musiałby być zmieniony choćby o jotę. Inne głosy wypowiadałyby te same banialuki, które przygnębiają bardziej, niż sam los Winehouse. Brzmią bowiem tak mądrze, tak świadomie tego, co się wydarzyło. Ale przecież osoby wypowiadające te sentencje nie byli obserwatorami, lecz byli tuż obok piosenkarki. Dlaczego wtedy nie potrafili zadziałać? Łatwo być mądrym po szkodzie. Ale żadnemu narkomanowi ta świadomość-post-factum nigdy nie pomogła.

O samej Amy Winehouse i tych, którzy na niej żerowali też niewiele można się dowiedzieć. Twórcy wpisali się doskonale w otoczenie piosenkarki, traktując dość oględnie co bardziej drażliwe tematy. Pragmatyzm wygrał z dociekliwością, ładna forma z pogłębioną analizą.

Ocena: 6

Komentarze

Prześlij komentarz

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)