En la gama de los grises (2015)

Nie o to zapewne chodziło reżyserowi, ale dla mnie "Skala szarości" okazała się jedną wielką krytyką "cywilizacji indywidualizmu". Choć "krytyka" nie jest chyba najlepszym słowem. Claudio Marcone nie mówi bowiem, że indywidualizm w życiu jest zły sam w sobie. On raczej pokazuje, jakie zgubne są jego konsekwencji. A należą do nich: egzystencjalny niepokój, poczucie pustki, brak ukierunkowania swojego zachowania. Główny bohater w teorii nie ma na co narzekać: ma pracę, dom, rodzinę. Ba! Ma nawet kochanka. Życiowy pakiet premium. A jednak nie potrafi się tym cieszyć. Jego koncentracja na własnym "ja" czyni go ślepym na świat. Nie rozumie swojej żony, nawet kiedy ta jasno wykłada mu całą prawdę. Nie wystarcza mu syn. Nie czuje spełnienia w objęciach kochanka. Cały czas się szamocze, cały czas poszukuje. A z każdej jego akcji krzyczy  zaabsorbowane sobą Ja. Oglądając to trudno nie przyznać racji tym kulturom, które nie cenią indywidualizmu, dla których najwyższą wartością jest grupa. Wtedy jednostka nie musi przeżywać egzystencjalnych katuszy, bo jej miejsce zdefiniowane jest przez grupę.



Jeśli zaś chodzi o stronę formalną, to "Skala szarości" przywodzi mi na myśl filmy Marco Bergera. O ile jednak Argentyńczyk potrafił w prostocie i zwyczajności zakląć magię uczucia, o tyle twórcy "Skali szarości" sztuka ta nie do końca się udaje. Jego bohaterowie za bardzo starają się imitować uczucie, a za mało jest go naprawdę na ekranie.  Scenki rodzajowe zamiast skradać serce, są po prostu typowymi produktami skromnego kina niskobudżetowego. Ogląda się to nieźle, ale nie robi większego wrażenia. Ponadto drażniły mnie architektoniczne metafory mające stanowić symboliczny komentarz do egzystencjalnej sytuacji głównego bohatera. Teksty o moście czy o tym, że aby coś zbudować, trzeba się pobrudzić, twórcy mogli sobie spokojnie darować.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)