The Boss (2016)

Był tylko jeden powód, dla którego poszedłem na "Szefową" do kina - Melissa McCarthy. Lubię ją, jej ekranową energię i komediową żywiołowość. I nie zawiodłem się. McCarthy robi to, w czym jest świetna, dzięki czemu kilkakrotnie parsknąłem gromkim śmiechem. Podobała mi się jej powierzchowna jędzowatość, jej ostre werbalne (a czasem i fizyczne) potyczki z pewną pryncypialną mamuśką, jej przekomarzania się z bohaterką graną przez Kristen Bell. Podobał mi się też epizod Kathy Bates i (ale mniej) Petera Dinklage'a.



Podobało mi się również to, jak "Szefowa" staje się niejako wielkim oskarżeniem amerykańskich władz za niewydolność systemu pomocy społecznej. Film wyraźnie pokazuje, że egotycy i psychopaci są owocami zaniedbań systemu. Główna bohaterka przecież była miłą i ufną dziewczyną. Dopiero rzeczywistość, będąca systemem stworzonym wyłącznie dla podobnych do siebie miernot, rozczarowała ją. Aby przetrwać w warunkach, które były dla niej niekorzystne, musiała otorbić swoją psychikę. I tak stała się bogatą, nienawistną zdzirą, której powrót do normalności będzie wymagał radykalnych środków. A gdyby system nie zdradził jej jako dziecko, nigdy w życiu nie stałaby się osobą, która bez mrugnięcia oka niszczy ludzi.

Niestety "Szefowa" jest mocno rozcieńczonym roztworem tego, co dobre. Sceny naprawdę śmieszne są rozdzielone całymi minutami monstrualnej nudy. Co prawda dzięki temu dobre rzeczy wyraźniej się odcinają, ale jednak całościowemu wrażeniu nie bardzo to pomaga. Film sprawdza się wyłącznie na poziomie poszczególnych gagów. Ogólna fabuła jest jednak zbyt łopatologiczna, by chciało się ją śledzić choćby jednym okiem.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)