The Nice Guys (2016)

Shane Black nie zawiódł. "Nice Guys" to przednia zabawa, świetna komedia i doskonale dobrany duet aktorski. Black jest tu w równie dobrej formie, co w czasach swojego debiutu "Kiss Kiss Bang Bang". A Gosling i Crowe (który już chyba na dobre zrezygnował z ambicji bycia mięśniakiem) są równie dobrzy, co przed laty Downey Jr. i Kilmer. Oby tylko żaden z nowej dwójki nie skończył jak ten ostatni.



Fabuła nie jest szczególnie wyszukana, ale Black potrafił sprawić, bym śledził ją z zainteresowaniem. Choć szczerze mówiąc rozwiązanie zagadki "kto? dlaczego?" mało mnie obchodziło. Dla mnie liczyła się dynamika pomiędzy bohaterami (i pozostałymi postaciami). Fabuła była tylko pretekstem i to mi zupełnie wystarczyło. Co prawda liczyłem na to, że duet Gosling-Crowe będzie bardziej wyrazisty. Nie zrozumcie mnie źle, chwilami są fantastyczni, ale miejscami lecą na autopilocie. Wydaje mi się jednak, że nie jest to do końca ich wina. Po prostu brakuje im kogoś na miarę Joe Pesciego z "Zabójczych broni". Postać córki zdecydowanie nie jest czymś, co mogłoby przełamać monotonię narracyjnych smaków.

Filmowi nie można odmówić humoru. W pamięci zostaje przede wszystkim końcówka w hotelu. Jest to jedno długie pasmo żartów, z który praktycznie wszystkie zostały wygrane jak należy. Wcześniej było z tym różnie. Co prawda 80% gagów mnie rozbawiło, ale w kilku miejscach odniosłem wrażenie, że reżyser nie poszedł na całość, że idąc na kompromis, próbując utrzymać płynność narracji, niektóre z pomysłów zaprezentował w wersji skrótowej, bez należytej celebracji. A może po prostu nie byłem zaskoczony. W końcu spora część dowcipów została pokazana w kilku zwiastunach.

O dziwo jedyną rzeczą, która tak naprawdę mnie trochę "uwierała", był te wszystkie odniesienia sentymentalne do lat 70. "Rocky Horror Picture Show" mógł sobie reżyser darować. Bardziej spodobały mi się billboardy do "Portu lotniczego '77" czy "Szczęk 2", stanowiące proste lecz trafne przypomnienie, że popkultura cierpi na gorączkę kontynuacji od dziś dekad. W sumie jednak sentymentalna nuta kompletnie nie była potrzebna. Black tak dobrze odtworzył klimat epoki, że wszystkie te mrugnięcia okiem działały rozpraszająco.

Ale są to wszystko drobnostki. "Nice Guys" to kawał naprawdę dobrze zrobionego kina rozrywkowego. Mam nadzieję, że kontynuacja powstanie i będzie filmem na miarę "Zabójczej broni 2".

Ocena: 7

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

After Earth (2013)

Hvítur, hvítur dagur (2019)

The Sun Is Also a Star (2019)

Les dues vides d'Andrés Rabadán (2008)