Paterson (2016)

W swoim najnowszym filmie Jim Jarmusch kreśli niezwykły portret miasta. Punktem wyjścia jest dla niego koncepcja, że miasto to żywy organizm. Ale Jarmusch oczywiście potraktował ją na swój oryginalny sposób: jednocześnie bardzo dosłownie i mocno alegorycznie. Paterson ma tu bowiem całkiem prawdziwe ciało. Żyje wśród mieszkańców, przysłuchuje się im, obserwuje, czasem wchodzi w interakcje. Paterson jest awatarem miasta, jest jego ucieleśnieniem, poetą i poezją w jednym. Paterson i Paterson są też u Jarmuscha bliźniakami: tacy sami, a jednocześnie zupełnie inni. Albo jak Trójca Święta (tyle że tym razem są tylko dwie osoby).



Na poziomie intelektualnym "Paterson" jest filmem idealnym. Podoba mi się konstrukcja obrazu, to, jak tworzy rytm opowieści, rytm, który jest niezmienny, lecz który składa się z wyjątkowych chwil. Podoba mi się poezja, jaką staje się film; to, jak kolejne sceny, niczym wersy układanych przez bohatera wierszy, same składają się w dzieło poety. Podoba mi się to, jak Jarmusch pokazuje symbiozę miasta i mieszkańców tak, że w rzeczywistości nie można oddzielić jednych od drugich. Podoba mi się metrum narracji, zestaw bohaterów, anegdoty, które składają się na obraz wspólnoty duchowej i fizycznej. Podoba mi się w końcu pokazanie samych ludzi, którzy są bytami chaotycznymi pełnymi nieokreślonych aspiracji, marzeń, potrzeb i wyobrażeń, którzy wiedzą czego, potrzebują... ale tylko na poziomie idei, którzy jednak często chwytają jedynie dym i iluzje.

Mógłbym długo zachwalać "Patersona". Całkowicie rozumiem tych, dla których film Jarmuscha jest arcydziełem. I nawet jestem w stanie się z nimi zgodzić. Ale sam równie wysoko nie mogę go ocenić. Po prostu na poziomie emocjonalnym kompletnie do mnie nie przemówił. Wydał mi się zbyt nachalną próbą podróży w czasie do kina sprzed 20 lat, do tamtego kina Jarmuscha i Wayne'a Wanga. Podróży tej wcale nie miałem ochoty odbywać, więc oglądając "Patersona" czułem się tak, jakby patrzył na wszystko zza grubej szyby, która przepuszcza tylko część tego, co Jarmusch naprawdę emitował.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)