Steel (2015)

SPOILER

Gdyby patrzeć wyłącznie na samą fabułę, "Steel" byłoby po prostu jednym z miliona melodramatów nie wartych uwagi. To, co mi się spodobało i co wyróżnia film na plus, to fakt, że tak naprawdę jest to opowieść o psychoanalitycznym procesie terapeutycznym, a zjawiska, które mają w nim miejsce, tu otrzymały ludzkie kształty.



Daniel to przystojny, pewny siebie, charyzmatyczny prezenter telewizyjny. Jednak za tą fasadą kryje się wrak człowieka. Mężczyzna cierpi na ataki paniki. W ostatnim czasie zaczęły się one tak bardzo nasilać, że w końcu musiał rzucić pracę i zamknąć się w domu. Wtedy w jego życie wkracza młody Alexander.

I tu zaczyna się prawdziwa film. Jak wiadomo, w psychoanalizie proces terapii wymaga nawiązania relacji między pacjentem a terapeutą. Ten ostatni ma być białą tablicą, którą pacjent zapisze po swojemu i to z tym obrazem nawiąże więź. Ów mechanizm nazywany jest przeniesieniem i często (zwłaszcza w filmach) mylony jest z rzeczywistym miłosnym zauroczeniem. Ta więź staje się liną asekuracyjną ale i pępowiną dla osoby, która musi skonfrontować się z lękami i traumą z przeszłości.

W "Steel" proces nabiera namacalnych kształtów. Wewnętrzne Dziecko Daniela staje się mężczyzną z krwi i kości. To Alexander - projekcja, która z braku terapeuty sama staje się rzeczywista. Alexander najpierw umieści się w życiu bohatera, co u tego ostatniego wywoła całą serię mechanizmów obronnych. Jednak z czasem więź między nimi nasili się i nabierze intymnego charakteru. Gdy już to nastąpi, Daniel będzie mógł przeżyć tragedię z przeszłości i tym razem rozwiązać związany z nią szok emocjonalny w konstruktywny sposób, kończąc tym samy proces terapeutyczny, usuwając blok energii libidinalnej.

Oczywiście "Steel" mocno upraszcza cały proces, ale i tak jestem pozytywnie zaskoczony tym, jak dobrze cała ta dosłowność funkcjonuje. Korzystając z banalnych filmowych klisz reżyser zbudował całkiem wiarygodny i łatwy do zrozumienia nawet dla laika obraz procesów, które w innych okolicznościach dla większości osób pozostają czarną magią. Do tego Chad Connell, choć miejscami gra topornie, to jednak w sumie stworzył kreację na tyle udaną, że zainteresował mnie swoim bohaterem. Najsłabiej wypada sama konfrontacja z krytycznym wydarzeniem, którego waga jest w filmie znikoma i nie oddaje grozy i spustoszenia, jakie wywołała w życiu bohatera.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)