Patti Cake$ (2017)

Kiedy już totalnie zwątpiłem w amerykańskie kino niezależne, oto pojawia się Geremy Jasper z pełnometrażowym debiutem "Patti Cake$" i przypomina mi, dlaczego uwielbiam produkcje spod znaku indie. Co ważne, zazwyczaj narzekam na to, że amerykańskie kino niezależne jest skostniałe, że wciąż korzysta z tej samej, mocno zużytej formuły. Tymczasem Jasper sięgnął właśnie po tę formułę i to bez próby jej przełamania czy dokonania w niej rewolucyjnej zmiany. Po prostu udowadnia, że to nie ona jest problemem kina niezależnego. Jeśli ktoś ma pomysł na bohaterów i fabułę, wtedy nawet najbardziej wtórna i przewidywalna konstrukcja narracyjna daje radę.



"Patti Cake$" to w zasadzie bajka o Brzydkim Kaczątku, tyle że w wersji dla dorosłych i z muzyką rapową w tle. To opowieść o tym, że marzenia rodzą się w brudzie i znoju. Brak pieniędzy, mało satysfakcjonująca praca, rodzice, którym życie się nie ułożyło, rówieśnicy, którzy mają cię za śmiecia, obcy, którzy tylko by żerowali na twojej niedoli. To jest pożywka, na której rodzą się wspaniałe marzenia. A kiedy masz talent, możesz nawet je realizować. A jednak nawet wtedy nie ma pewności, że marzenia się spełnią. Na każdą osobę, która może skosztować szczęścia, przypada sto, którym marzenia zamieniają się w gnojówkę.

Film Jaspera to istna petarda. Reżyser bezbłędnie łączy naiwną potrzebę happy-endu z emocjonalnym ciężarem pełnej goryczy harówki dnia codziennego. "Patti Cake$" to świetnie rozpisane postaci z tytułową Patti na czele, którą brawurowo zagrała Danielle Macdonald. Wielkie wrażenie zrobiła też na mnie Bridget Everett jako matka Patti. Obie panie nie tylko okazały się świetnymi aktorkami, ale też fantastycznie wypadły w scenach śpiewanych. Zresztą większość piosenek rozwala system. "PBNJ", "Comma Sutra" i finałowa "Tuff Love" zostaną w mojej pamięci na dłużej.


"Patti Cake$" ma wszystko, co kocham w niezależnych kinie amerykańskim: wzruszenia, humor, wyrazistych bohaterów, dobrze nakreślone więzi międzyludzkie, życiową mądrość i sporą dozę przesadnego (być może) optymizmu. Dzięki temu zarówno moja romantyczna jak i cyniczna część natury są syte.

Teraz pozostaje mi mieć nadzieję, że Jasper nie będzie jednym z tych reżyserów one hit wonder i kolejne jego obrazy będą na podobnym poziomie.

Ocena: 9

Komentarze

  1. Zachęciłeś, szczególnie zdaniem o zaspokojeniu twojej dwoistej natury :) bf

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. film niby wtórny, ale ma w sobie to "coś"
      wierzę, że się nie zawiedziesz

      Usuń

Prześlij komentarz

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

Tonight I Strike (2013)