The Snowman (2017)

Nie czytałem nic, co napisał Jo Nesbø, co chyba w przypadku "Pierwszego śniegu" było zaletą. Nie miałem bowiem jakichkolwiek oczekiwań i wyobrażeń. Jak dla mnie twórcy mogli kompletnie odejść od literackiego pierwowzoru i nic by mnie to nie obeszło. Nie mogę więc ocenić "Pierwszego śniegu" jako ekranizacji, ale mogę dokonać oceny jego realizacji. I jest ona miażdżąca.



Naprawdę trudno sobie wyobrazić, jak niechlujnie zrobionym filmem jest "Pierwszy śnieg". Mam na myśli przede wszystkim montaż. Reżyser dość swobodnie traktował nakręcony materiał i sklejał go bez zawracania sobie głowy takimi prozaicznymi sprawami jak spójność czasu i przestrzeni. Dlatego też postaci potrafią teleportować się z jednego końca pomieszczenia na drugi. Dlatego też jedna z bohaterek zagaduje inną postać odwołując się do części przemówienia, która z filmu została usunięta (bo chcę wierzyć, że takiego babola nie zrobiono na etapie pisania scenariusza). Dlatego też w filmie roi się od postaci (jak na przykład Magnus), które ewidentnie miały bardziej rozwinięte wątki, ale zostały ich pozbawione w ostatecznej wersji, przez co samo ich istnienie przestało mieć sens.

W filmie gęsto jest też od scen, które nie mają żadnego racjonalnego uzasadnienia fabularnego, ale stanowią idealną drogę na skróty dla rozwiązania całej intrygi (pozostawiając po sobie ślad w formie poszlaki, która okaże się kluczowa). Jak choćby obecność zabójcy w domu policjanta albo idealnie umieszczone pęknięcie w tafli lodowej pokrywającej jezioro.

Sam scenariusz też pozostawia wiele do życzenia. Szwankuje przede wszystkim kreacja bohaterów. Twórcy zamiast wykorzystywać cechy, jakimi ponoć charakteryzują się postaci, po prostu wymieniają je, po czym zapominają. Tak jest chociażby z alkoholizmem głównego bohatera, który jest mocno akcentowany zanim zaczyna się śledztwo, a potem nie ma żadnego wpływu na zachowanie policjanta. Jedynie w dialogach od czasu do czasu jest dodana jakaś aluzja. Trudno też uznać, że dobrze przygotowano intrygę, skoro wystarczyło, że wspomniano zawód, jaki wykonuje bohater, którego znakiem szczególnym są pomalowane paznokcie (wciąż nie rozumiem, dlaczego w ogóle ten szczegół doczekał się zbliżenia), by tożsamość zabójcy stała się oczywista.

Nawet to, co w sumie było ciekawymi pomysłami, twórcy jakimś cudem sknocili. Jak choćby to, że główny bohater nawet jeśli coś "wie", to nie ustaje w szukaniu dowodów, które naprawdę potwierdziłyby jego wiedzę. Niestety reżyser pokazał to w taki sposób, że bohater zachowuje się tak, jakby był półgłówkiem i nie potrafił dokonać nawet najprostszej syntezy faktów.

Wydaje mi się, że większość problemów filmu wynika z faktu, że dzieje się tutaj zdecydowanie za dużo. Twórcy najzwyczajniej w świecie nie ogarniają wszystkich wątków, ale nie potrafili zdecydować się na usunięcie niektórych z nich (jak choćby przeraźliwie rozbudowany wątek z postacią graną przez J.K. Simmonsa). Pewnie bali się reakcji fanów książki, ale coś mi się zdaje, że i tak nie uniknęli ich gniewu.

Ocena: 3

PS. Nie wiem, jak jest w książce, ale w filmie zabójca wcale nie morduje tylko, kiedy spadnie pierwszy śnieg. Wystarczy mu, że jest śnieg.

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

After Earth (2013)

Hvítur, hvítur dagur (2019)

Paradise (2013)

Tracks (2013)