HHhH (2017)

Zaczęło się obiecująco. Zamiast operacji Anthropoid (która w końcu dopiero co została pokazana w filmie "Anthropiod"), twórcy skupili się na postaci Reinharda Heydricha. Zamiast standardowego biograficznego chwytu z wyliczaniem kluczowych punktów z jego życia, twórcy postawili na wrażenia, portret impresjonistyczny. Podobała mi się praca kamery, montaż, muzyka. Może nawet bardziej, niż na to zasługiwały, ale po prostu nie tego się spodziewałem.



Było mi tak dobrze, że długo nie zauważałem oczywistych w gruncie rzeczy znaków ostrzegawczych. Jak choćby tego, że impresje skupiały się na pobocznych cechach charakteru Heydricha, ale nie poruszały spraw podstawowych. Pokazywały nam go jako słabego dziwaka. Ale skąd wzięła się jego bezosobowa potworność pragmatycznego służbisty? Czy zawsze miał to w sobie, czy może nabawił się jej w wyniku takich a nie innych wyborów życiowych? Te pytania są jedynie zasygnalizowane. I do tego tak delikatnie, że jeśli ktoś nie zna jego biografii, to może nawet ich nie zauważyć (nawet jeśli są to tak oczywiste sprawy, jak fakt, że problemy z bronią podczas rozstrzeliwań dały mu inspirację do stworzenia innej metody "ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej").

Pobieżność portretu Heydricha staje się oczywista w połowie filmu, kiedy z głównej postaci zostaje on relegowany do roli pretekstu fabularnego. Bo oto nagle pojawiają się Jan Kubiš i Jozef Gabčík. Forma "Kryptonimu HHhH" nie uległa zmianie, ale dostałem nowych bohaterów, nową fabułę, nowy punkt widzenia. Ponieważ jednak pół filmu zostało już "zmarnowane" na inną historię, sama operacja Anthropoid pokazana jest "po łebkach". Miejscami zdjęcia i muzyka sprawiają, że wygląda to nieźle, ale konstrukcja postaci (w szczególności relegowanie do ról ładnych buź towarzyszek obu bojowników) jest jednowymiarowa, przez co całość wypada zdecydowanie gorzej od nakręconego w tym samym czasie "Anthropoidu". Nie muszę też chyba dodawać, że twórcy dość swobodnie potraktowali fakty i stworzyli własną wersję wydarzeń, która niepotrzebnie romantyzuje bohaterów.

W efekcie "Kryptonim HHhH" rozczarował mnie. Kompromis, który miał pogodzić obie perspektywy nie udał się. Zostałem więc z poczuciem, że dostałem niedorobioną biografię Heydricha i prymitywną wersję rekonstrukcji zdarzeń związanych z zamachem na niego.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)