Ma vie avec James Dean (2017)

Kolejna w tym roku bardzo miła niespodzianka. Po ten film sięgnąłem trochę przez przypadek. Nie miałem wobec niego jakichkolwiek oczekiwań. Ale nawet gdybym jakieś miał, to z całą pewnością nie spodziewałbym się tego, co dostałem. "Ma vie avec James Dean" jest filmem prostym, ale jednocześnie niebanalnym, dziwacznym, po brzegi wypełniony bardzo delikatnym absurdalnym humorem.



Dzieło Dominique'a Choisy'ego przywodzi mi na myśl zarówno "Cztery dni we Francji" jak i "Rumbę". Z tym pierwszym łączy go liryzm. To historia mężczyzny zagubionego gdzieś na prowincji, miotającego się, poszukującego, który niespodziewanie znajdzie odpowiedzi na pytania, których nie potrafił zadać. Jak w "Czterech dniach we Francji" tak i tu mamy do czynienia z podróżą i refleksją, z narcystycznym zaabsorbowaniem własną osobą i otwieraniem się na innych. A wszystko to bardzo zmysłowo sfilmowane, z premedytacją stylizowane na obrazy.

"Ma vie avec James Dean" jest jednak obrazem lżejszym. Jak w "Rumbie" pełno jest tu postaci trochę nieżyciowych, trochę nad wiek rozwiniętych, empatycznych, a jednocześnie pod wieloma aspektami niezdarnych w sytuacjach społecznych. Jest tu sporo scen będących czystą zabawą abstrakcją i absurdem (jak wszystkie sceny śledzenia się ze sobą). Jest w tym filmie ciepło, urok, wzruszenia i cicha jak szemranie górskiego strumyka radość.

Do tego wszystkiego film aż kipi od bogactwa znaczeń. Jest tu i przypowieść o różnych obliczach miłości, o totalnym młodzieńczym zauroczeniu, o uczuciu dogorywającym, o relacji, która choć intensywna przypomina cykl przypływów i odpływów morza. To również fajne spojrzenie na dole i niedole filmowców, którzy próbują ze swoimi obrazami dotrzeć do szerszego odbiorcy, co nie zawsze się udaje, a kiedy nawet pozornie staje się realne, to niekoniecznie tak, jak sobie to artysta wymarzył. Jest to również opowieść o słabościach twórcy, który może tworzyć dzieło przenikliwe, docierające do jądra ludzkiej psychiki, a mimo to pozostawać jednostką pełną wad i kompleksów, z trudem akceptującą to, co się wokół niego dzieje.

Jest w tym filmie kilka drobiazgów, które nie do końca przypadły mi do gustu. Jako całość "Ma vie avec James Dean" jest jednak dziełem bardzo satysfakcjonującym.

Ocena: 8

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)