Jumanji: Welcome to the Jungle (2017)

Zdumiewa mnie fakt, że spośród wszystkich filmów The Rocka, które nie są częścią cyklu "Szybcy i wściekli", to właśnie "Jumanji: Przygoda w dżungli" okazał się największym hitem kasowym. Jeszcze bardziej zdumiewa mnie fakt, że jest to jeden z największych przebojów w historii studia Sony. Ale najbardziej zdumiewa mnie to, że powyższym jestem zdumiony. W końcu nie po raz pierwszy, i z całą pewnością nie po raz ostatni, przeciętniactwo jest promowane przez globalną widownię.



Jedyne z czego się cieszę, to z tego, że poczekałem i nie poszedłem na film do kin, gdzie był dostępny tylko z polskim dubbingiem. Nie jestem przekonany, czy byłby w stanie na nim wtedy wysiedzieć do końca, bo nawet w wersji oryginalnej wcale takie łatwe to nie było.

Po pierwsze dlatego, że "Jumanji" wcale nie jest śmieszne. Zamiast tego jest głośne, głównie za sprawą Kevina Harta, ale reszta ekipy też ma swoje niechlubne piętnaście minut. Pomysł, by pośmiać się z linearności realiów growych, szybko się twórcom wyczerpał, choć ja miałem wrażenie, że temat ledwo został liźnięty.

Po drugie nie wygrany jest do końca pomysł gwiazd kina w rolach awatarów. Wynika to z prostego faktu, że i na poziomie scenariusza i na poziomie gry aktorskiej wszyscy za bardzo starają się być wyluzowani i zabawni. Starają się za bardzo, przez co połowa śmiesznych momentów nie bawiła mnie zgodnie z intencjami twórców.

Po trzecie filmowi brakuje dynamiki, choć pozornie sporo się w filmie dzieje. Są i pościgi, i bijatyki, i strzelaniny. Ale zarazem wszystko jest albo zbyt komputerowe albo też zbyt chaotyczne, przez co nie mają w sobie nic, co budziłoby ekscytację. Rzecz jest za sterylna, a wszystkie elementy zbyt łatwo wchodzą na właściwe miejsce. Najlepiej widać to na przykładzie czarnego charakteru, bez którego ten film mógłby wyglądać dokładnie tak samo. Zwierzęta wciąż mogłyby ganiać za bohaterami, rzezimieszki wciąż mogliby chcieć ich dopaść, ale zamiast być kontrolowanymi przez "vilana", robiliby to, bo tak im natura kazała. I w sumie miałoby to więcej sensu.

Dla mnie "Jumanji: Przygoda w dżungli" jest dość standardową komedyjką, plasującą się gdzieś w połowie stawki tegorocznych produkcji z tego gatunku. Nie jest to z całą pewnością rzecz warta rozgłosu.

Ocena: 5

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

היום שאחרי לכתי (2019)