Creed II (2018)

Historię piszą zwycięzcy. "Creed II" chyba nie do końca świadomie, ale jednak bardzo wyraźnie, pokazuje prawdę tego powiedzenia. A wszystko przez źle zbalansowany zestaw bohaterów. Viktor Drago nie jest tu bowiem złoczyńcą, którego pokonanie wzmocni przekonanie widzów, że Adonis Creed to pozytywny bohater. Viktor Drago to raczej postać, która w większości amerykańskich filmów o underdogach byłaby kwintesencją głównego bohatera - porzucony przez matkę, wychowywany przez ojca, który nie potrafił poradzić sobie z odniesioną porażką, prowadzący smutną egzystencję robotnika bez perspektyw. Ma jednak sportowy talent i boks może być dla niego drogą do lepszego świata, do zyskania miłości, szacunku i szansy na życie. W zasadzie jest to Creed z pierwszego filmu. Tyle tylko, że Adonis osiągnął wszystko, a nawet więcej, bo poznał dziewczynę i ma szansę na założenie rodziny. Drago przegrał, bo film opowiadał nie o nim.



Nie lubię opowieści, które w sposób tak ostentacyjny skazują bohaterów na porażkę tylko dlatego, że nie są protagonistami. I pewnie z tego też powodu podczas finałowej walki byłem jedynym, który kibicował Drago, a nie Creedowi. Było mi żal Viktora, który musiał przegrać, bo taka jest okrutna konieczność scenariusza. A wystarczyło, żeby Viktor nie budził mojego zrozumienia (a co za tym idzie sympatii i współczucia), a był tylko górą mięśni, przeszkodą na drodze Adonisa, żebym to temu ostatniemu kibicował.

Oczywiście taka jednoznacznie zła postać może pojawić się jedynie w kopankach klasy B. Tymczasem "Creed II" ma ambicje bycia dramatem salonowym, wykwintnym, artystycznie dopracowanym. Widać to w wadze, jaką przywiązywano do scen pokazujących relacje Adonisa z jego dziewczyną, Rockym, a nawet matką. Twórcy postarali się, by miały one odpowiednią oprawę, zostały dobrze zagrane i posiadały duży pierwiastek autentyczności. I to się w dużej mierze udało. Kiedy więc próbowano opowiedzieć o życiu, które rzadko bywa czarno-białe, poprzez wprowadzenie postaci, która ma przegrać, aby główny bohater zrozumiał coś o życiu, wypadło to fałszywie, nie pasując do przyjętej narracyjnej taktyki. Co gorsza twórcy szli w zaparte i pokazywali, Viktora, jak jest emocjonalnie manipulowany, jak zostaje postawiony w sytuacji bez wyjścia, a mimo to wciąż jest tylko przedmiotem w fabule głównego bohatera. To było po prostu słabe i zagroziło pozytywnej ocenie całości.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

Tonight I Strike (2013)