Lords of Chaos (2018)

"Władcy Chaosu" udowadniają, że żyjący członkowie zespołu Queen mieli rację, kiedy wymusili posiadanie kontroli nad filmem "Bohemian Rhapsody". Żyjący członkowie Mayhem i podobnych zespołów działających w Norwegii na przełomie lat 80. i 90. nie mieli nic do powiedzenia przy dotyczącym ich filmie, a efekt jest taki, że większość z nich została pokazana w niezbyt korzystnym świetle. Varg słusznie jeszcze przed powstaniem "Władców Chaosu" protestował przeciwko tej produkcji.





Choć jednak obraz opowiada o wydarzeniach, które miały miejsce naprawdę, Jonas Åkerlund wykorzystał prawdę, by powiedzieć kilka uniwersalnych prawd o stanie ducha młodych ludzi próbujących odnaleźć swoje miejsce w świecie definiując się w opozycji do pokolenia rodziców oraz o mechanizmach, które prowadzą do wypaczenia naiwnych i pozornie niegroźnych idei.

Całość przybiera tu postać nowotestamentowej opowieści. Euronymous jawi się niczym Jezus - głosiciel dobrej nowiny, którego przerosło głoszone przesłanie i który stracił nad nim kontrolę. Jego tragedia przypominała mi piosenkę, którą Judasz śpiewa do Chrystusa w "Jesus Christ Superstar" podsumowując jego działalność. Z kolei Varg jest tu niczym Szaweł/Paweł - konwertyta, który stał się świętszy od papieża, bo chce udowodnić, że zasłużył na miejsce w elitarnym gronie wybranych. Reżyser nie wyjaśni, dlaczego tak bardzo Vargowi zależało na akceptacji Euronymousa i związanego z nim środowiska, ale za to pieczołowicie pokazuje skutki tego pragnienia - podkręcanie śruby, poddawanie się mrocznym popędom. Nie trudno też zrozumieć jego wściekłość i rozczarowanie, kiedy zrozumiał, że próbował wierzyć i żyć podług reguł stworzonych przez pozera i sprzedawczyka, chłystka bawiącego się w młodzieńczy bunt, ale w rzeczywistości będącego nieodrodnym dzieckiem norweskiego systemu wychowawczego.

To ciekawa historia i reżyser przyjął interesującą perspektywę. Mimo to "Władcy Chaosu" nie są obrazem w pełni satysfakcjonującym. Åkerlund za dużo miejsca poświęca na efekciarskie scenki, które może ładnie wyglądają albo wywołują chwilowe salwy śmiechu, ale nie wnoszą nic interesującego w poruszanym temacie. Aktorsko rzecz jest w porządku, ale nikt z obsady jakoś szczególnie nie zapadł mi w pamięci. "Władcy chaosu" jest jedynie niezłą wydmuszką i niczym więcej.

Ocena: 6

Komentarze

Chętnie czytane

One Last Thing (2018)

Paradise (2013)

Tracks (2013)

After Earth (2013)

The Entitled (2011)