Posty

Wyświetlanie postów z 2014

Neposlušni (2014)

"Ugryź mnie" to jeden z tych filmów, które zobaczyłem o kilka lat za późno. Jeszcze nie tak dawno temu jego rozpięta między jawą a snem fabuła wydawałby mi się urocza. Dziś całość straszliwie mnie wymęczyła. Nie ukrywam, że musiałem sobie zrobić przerwę. Za jednym zamachem nie byłem w stanie przez to przebrnąć.

Jappeloup (2013)

Gdybym miał podchodzić do tego filmu "na chłodno", to moja jego ocena byłaby druzgocąca. Tytuł odnosi się do konia, ale tego jest w filmie jak na lekarstwo. Jego temperament, jego wyczyny – to nie są rzeczy, które reżyser potrafił pokazać, wszystko to jest mówione przez kogoś, a ja jako widz muszę temu wierzyć na słowo. Nie jest to jednak film o ludziach znajdujących się wokół. Jak na dwie godziny trwania, zdumiewająco niewiele dowiedziałem się o tym, kim był Pierre Durand i jego bliscy. Reżyserowi wystarczy wyliczenie kilku faktów biograficznych, ale portrety psychologiczne kopiuje z podręcznika dla początkującego filmowca, bez nadawania im indywidualnych charakterów.

Nessuno mi può giudicare (2011)

Typowa komedia z Raoulem Bovą, choć gra on tutaj drugie skrzypce. Nie ma to większego znaczenia dla konstrukcji filmu. Znów jest narrator z offu. Znów jest grupa ludzi, których dzieli status społeczny i ekonomiczny, ale łączy pragnienie doświadczenia szczęścia. Znów jest związek budowany według zasady kto się czubi, ten się lubi, z typowym podziałem na trzy akty i happy-endem.

Stand Up Guys (2012)

Pierwszą moja myślą dotyczącą "Twardzieli" było to, że dla Pacino, Walkena i Arkina lepiej byłoby, gdyby już się znaleźli w grobie. Dzięki temu pamiętałbym ich jako legendarnych artystów ze wspaniałymi rolami. Ale wtedy dotarło do mnie, że to JA bym ich pamiętał. Tak więc naprawdę to dla MNIE byłoby lepiej, gdyby już nie żyli, bo to moja opinia o nich ucierpiała. W sumie Pacino, Walken i inni mają przecież pełne prawo zniszczyć własną legendę, jeśli tego właśnie chcą. I jeśli taki jest ich cel, to muszę stwierdzić, że lepiej nie mogli wybrać.

Les beaux jours (2013)

Nie istnieje "druga połówka", miłość życia, jedyna osoba, dla której bije mocniej serce. Wzajemne przyciąganie jest wypadkową kilku czynników, wśród których najważniejszym jest miejsce, w jakim w danym momencie znajdują się poszczególne osoby. Jeśli jest ono odpowiednie, coś może się narodzić. Jeśli nie, osoby mijać się będą ślepe na to, co mogłoby być. Co istotne uczucie takie nie jest wieczne. Raz rozbudzone wcale nie daje gwarancji, że wkrótce się nie wypali. W przypadku niektórych relacji płomień szybko zostaje rozniecony, by równie szybko zgasnąć. W innych żarzy się jeszcze długo po tym, jak z pozoru zgaśnie i można go ponownie rozbudzić.

The Playroom (2012)

Można zatrudnić dobrych aktorów. Nic to jednak nie da, kiedy scenariusz jest pustką bez dna. W takiej sytuacji dobrzy aktorzy zamiast maskować niedostatki, jeszcze bardziej je eksponują samą swoją obecnością. A wszystko dlatego, że boleśnie odczuwa się fakt marnowania ich talentów.

Last Passenger (2013)

Standard. Kilka osób. Zamknięta przestrzeń. Szaleniec. Walka o przetrwanie. Tym razem padło na grupkę pasażerów pociągu.

CBGB (2013)

"CBGB" trudno jest mi uznać za pełnowartościowy film. To raczej pretekst fabularny do przypomnienia wielu fantastycznych przebojów muzycznej sceny niezależnej lat 70. i 80. ubiegłego stulecia. I rzeczywiście ze względu na soundtrack naprawdę warto po ten film sięgnąć.

Welcome to the Jungle (2013)

To było dziwne. Jak powrót do tego, co najgorsze w latach 90. "Obóz integracyjny" jest komedią zbudowaną na pomysłach, które (w większości) już na papierze nie mogły wydawać się zabawne. Realizacja niewiele im pomogła. W rezultacie kilka niezłych żartów sytuacyjnych musi wystarczyć, bo reszta jest po prostu słaba.

John Doe: Vigilante (2014)

Morderstwo nie jest z definicji czynem nagannym. Granica między dobrem a złem jest płynna, jeśli w ogóle istnieje. To, co dla jednych jest chłodnym, wykalkulowanym mordem, dla innych jest aktem sprawiedliwości, a jeszcze inni zobaczą w tym szansę na zyskanie popularności lub pozbycie się poczucia własnej niekompetencji. Świat nie jest czarno-biały, lecz spowija go szarość. Problem w tym jednak, że choć makabryczne czyny można w nim usprawiedliwić wyższą koniecznością, to racjonalizacja może funkcjonować i w drugą stronę, czyny szlachetne są niczym innym jak małostkowym i egoistycznym dogadzaniem samemu sobie. Bo przecież u podstaw działania tytułowego Johna Doe leży jego osobista tragedia i chęć zemsty, którą po prostu opakował w hasła o uniwersalnej sprawiedliwości.

The Hunger Games: Mockingjay - Part 1 (2014)

Bardzo często w przypadku epickich widowisk zarzucam im, że akcja pędzi w nich za szybko, że brak jest oddechu. W przypadku pierwszego "Kosogłosa" mam zarzut odwrotny: tu fabuła zdecydowanie płynie zbyt leniwie.

El Niño (2014)

Obraz
"9 mil" to film, który nie do końca nadaje się do kina. Jest zbyt rutynowy, mdły, by w sali kinowej robił większe wrażenie. W domu, to już co innego. Byłby przyjemnym dodatkiem podczas wypełniania gospodarskich obowiązków. Nie wymaga bowiem zbyt wiele uwagi, ale od czasu do czasu warto rzucić okiem, żeby przekonać się, że nic istotnego uwagi nie umknęło.

Why Stop Now (2012)

Mam wrażenie, że powinienem się wstydzić, że zobaczyłem "Dlaczego właśnie teraz" w całości. Powinienem po 15 minutach wyłączyć go, skoro wiedziałem już, że jest to badziew. Ale niestety mam ten straszliwie niewygodny zwyczaj, że jak już jakiś film zacznę oglądać, to raczej trwam do końca. W końcu zawsze może się rozkręcić, może pojawić się coś ciekawego, co choć trochę mnie zaintryguje. Niestety w przypadku tego filmu, moje nadzieje okazały się płonne.

Return to Zero (2014)

Może i życie pisze najciekawsze scenariusze, ale to jeszcze wcale nie oznacza, że na ich podstawie mogą powstać równie ciekawe filmy. Kolejnym dowodem prawdziwości powyższego zdania jest film "Od początku".

The Hobbit: The Battle of the Five Armies (2014)

Trzeci film o "Hobbicie" nie miał prawa powstać. Peter Jackson nie tylko nie posiadał na niego pomysłu, lecz doprowadził do tego, że jakiekolwiek pozytywne wspomnienia związane z poprzednimi częściami, skutecznie się teraz rozwiały. "Bitwa Pięciu Armii" bowiem nie stanowi żadnego zamknięcia historii. Odkrywa za to, że "Hobbit" jest trylogią o niczym.

Левиафан (2014)

I to ma być to nowe arcydzieło Zwiagincewa? Jakoś nie jestem pod wrażeniem. Choć przyznaję, "Lewiatan" wyszedł mu zdecydowanie lepiej niż "Wygnanie". Dochodzę jednak do wniosku, że stara szkolna prawda sprawdza się też w kinie: najtrudniej jest sobie wyrobić opinię, potem jest już łatwiej, bo można na niej jechać i liczyć na łagodne traktowanie.

God Help the Girl (2014)

Belle & Sebastian jestem w stanie zdzierżyć w małych dawkach. Wtedy niektóre ich piosenki nawet mi się podobają. Ale to, co zaoferował frontman zespołu w "Dziewczynach" wystawiło moją cierpliwość na niezwykle trudną próbę. Były chwile, kiedy mało brakowało, bym wyszedł z kina.

John Wick (2014)

Bardzo mnie cieszy ostatnio panująca moda w produkcjach kina akcji. Powrót do konwencji gatunku sprzed 30 lat bez ironicznego dystansu, bez uciekania się w parodię jest tym, czego ostatnio mi brakowało. Trochę szkoda, że się nie sprzedają za dobrze, bo może to oznaczać szybki odwrót twórców.

Get on Up (2014)

Oglądając filmy o amerykańskich piosenkarz można łatwo dojść do wniosku, że wszyscy oni powstają na jednej taśmie montażowej. I jak na każdy produkt przystało, drobne różnice mają dawać pozory nowości, podczas gdy w rzeczywistości jest to dokładnie to samo.

Alléluia (2014)

Ci, którzy kojarzą Fabrice'a Du Welza z "Kalwarii", mogą przeżyć szok. "Alleluja" to kino zupełnie innego rodzaju. Choć jest w nim kilka makabrycznych momentów, a tematyka dotyka mrocznych ludzkich popędów, to jednak tym razem mamy do czynienia z dramatem psychologicznym, opowieścią o dwojgu ludzi, którzy są zbyt do siebie podobni, by wyszło to im na dobre.

Las brujas de Zugarramurdi (2013)

Álex de la Iglesia to reżyser nieprzewidywalny. Niektóre z jego filmów podobały mi się, kilka zupełnie mnie odrzuciło, a spora część budziła u mnie mieszane uczucia. Dlatego też lubię chodzić na jego filmy do kina, bo nigdy nie mam pewności, co też zobaczę. W przypadku "Wrednych jędz" zaskoczenie było jak najbardziej pozytywne. Jest to mieszanka absurdalnego humoru rodem ze "Zbrodni ferpekcyjnej" i inscenizacyjnej groteski a la "Hiszpański cyrk". Rezultat jest lepszy niż w przypadku każdego z wymienionych przeze mnie filmów składowych oddzielnie.

Caníbal (2013)

Szczerość to cnota, której nie powinni próbować posiąść niegodziwi. W ich przypadku prawda może przynieść więcej szkody niż pożytku. Bo też, jak świat ma się pogodzić z tym, kim lub czym są. Jeśli niegodziwiec chce osiągnąć szczęście, musi wiecznie kłamać.

Je suis acculé (2014)

Obraz
"Je suis acculé" jest w sumie niczym więcej, jak krótkometrażówką edukacyjną. Opowieść głównego bohatera ma uświadomić widzom zagrożenia związane z brakiem rozwagi podczas stosunków seksualnych. Nie jestem pewien, czy ze swoim przesłaniem film dotrze do docelowego odbiorcy. Ale sam filmik jest nawet fajny. Podobał mi się scenariusz i ta niezręczność związana z brakiem zrozumienia tego, co mówi druga strona. Matthieu Charneau jest uroczy przez co zamiast myśli, że sam jest sobie winien, jest go po prostu żal. Ocena: 6

It Follows (2014)

To zabawne, że najlepszy od bardzo, bardzo dawna film o zombie nie ma tak naprawdę żadnego zombie. Ale z drugiej strony, każdy, kto "Coś za mną chodzi" zobaczy, nie będzie tym zdziwiony.

Das finstere Tal (2014)

Andreas Prochaska nie zmarnował lat spędzonych jako montażysta Hanekego. Jego "Mroczna dolina" to zaskakująco dobry film zrobiony w bardzo trudnym gatunku, jakim jest poetyckie kino zemsty. Trudność polega w nim na utrzymaniu na wodzy skłonności do egzaltacji i ograniczeniu ujęć pozbawionych znaczenia, a w zamierzeniu mających budować klimat.

Bloedlink (2014)

"Uprowadzona Alice Creed" bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Kiedy więc usłyszałem, że Holendrzy robią własną wersję, oczywiście wiedziałem, że będę musiał ją zobaczyć. Niestety "Pewniak" nie spełnił moich oczekiwań.

St. Vincent (2014)

Ostatnio sporo narzekałem na niezależne kino amerykańskie, że wciąż powtarza ten sam schemat narracyjny, z tym samym zestawem bohaterów. A tu proszę, "Mów mi Vincent" dokładnie podpada pod kategorię "wtórne", a mimo to zdołał podbić moje serce. Jak widać nie oryginalność, lecz to, jak się historię opowiada ma dla mnie większe znaczenie.

A Girl Walks Home Alone at Night (2014)

No proszę, jeśli Elijah Wood nie sprawdzi się jako aktor nietolkienowski, to zawsze może przekwalifikować się na producenta. Ma facet nosa, skoro został jednym z producentów wykonawczych reżyserki-debiutantki. "O dziewczynie, która wraca nocą sama do domu" sugeruje, że Ana Lily Amirpour to nieoszlifowany diament. Kiedy zdobędzie trochę więcej doświadczenia, może przemienić się w niezwykle intrygującą artystkę. A Wood jest jednym z tych, który umożliwił jej zaistnienie.

Málmhaus (2013)

Czekałem na ten film. Jak się okazało, zupełnie niepotrzebnie. "Metalówa" to dość grubymi nićmi szyty dramat obyczajowy, którego jedyną wartością jest przypomnienie kultury metalowców lat 80. i 90. ubiegłego wieku.

Nånting måste gå sönder (2014)

Nie kupuję tego filmu. Nie rozumiem, dlaczego reżyser najpierw wybiera sobie bohatera, który mocno odbiega od typowego protagonisty melodramatycznego, a potem wykorzystuje go, by wzmocnić bardzo konserwatywne przesłanie. W ten sposób "Coś musi się stać" wpada w koleiny przewidywalności i nieoryginalności. A sama androginiczność Sebastiana to dla mnie za mało.

The Rover (2014)

David Michôd powraca do wizji Australii, którą zaprezentował już (jako scenarzysta) w krótkim metrażu "I Love Sarah Jane" . Różnica polega w zasadzie wyłącznie na tym, że tam cywilizacyjny regres został wywołany epidemią zombie, zaś we "Włóczędze" impuls dał kryzys ekonomiczny. Przyczyny mogą być różne, ale efekt końcowy jest ten sam: Australia jako kraj ludzi pozbawionych złudzeń, nadziei i motywacji. Mieszkańcy dzielą się na przegranych, zobojętniałych i martwych.

The Canal (2014)

Oglądając ofertę horrorów przygotowaną przez naszych dystrybutorów można dojść do wniosku, że w gatunku tym trwa straszliwa posucha. W tym roku do naszych kin wszedł bowiem tylko jeden godny jego przedstawiciel – "Babadook". Reszta to w najlepszym razie przeciętniaki. Tymczasem gatunek ma się całkiem dobrze, po prostu to, co najlepsze do dystrybucji nie trafia. I to jest najbardziej przerażające.

Jacky au royaume des filles (2014)

Satyra często jest idealnym narzędziem do demaskowania systemowo-ideologicznych wynaturzeń. "Często", nie znaczy jednak "zawsze", o czym przekonałem się oglądając "Jacky w królestwie kobiet".

Lothar (2013)

Całkiem przyjemny filmik o mężczyźnie przeklętym przez los. Jednak wyraźnie widać, że nie wykorzystano tkwiącego w pomyśle potencjału. Problemem jest to, że twórcy uznali, że nie muszą wszystkiego dopracowywać, bo opowiadają przecież niewiarygodną historię, więc na co komu w nim logika. Otóż przydaje się, chociażby po to, by właśnie uniknąć podejrzeń o intelektualne lenistwo. Brak przemyślenia mechanizmu klątwy sprawia, że choć obrazki są fajne, to koncepcja okazuje się pusta. Ocena: 5

The Rewrite (2014)

Nie mogę powstrzymać śmiechu, kiedy pomyślę o tych wszystkich polskich widzach, którzy wybrali się na film skuszeni tytułem wymyślonym przez naszego dystrybutora. "Scenariusz na miłość" w zestawieniu z informacją, że gra tu Hugh Grant, jednoznacznie sugeruje, że mamy do czynienia z komedią romantyczną. W rzeczywistości nic nie mogłoby być bardziej dalekie od prawdy. Owszem, wątek miłosny rzeczywiście się tu pojawia, ale ma on drugorzędne znaczenie. W rzeczywistości jest to film o życiu, o odnajdywaniu swojego własnego miejsca, o dojrzewaniu, akceptacji swoich własnych słabości i wykorzystywaniu tak zdobytej wiedzy do budowania nowej, lepszej przyszłości.

Jamie Marks Is Dead (2014)

Kiedy dowiedziałem się, że "One for Sorrow" zostanie zekranizowane, wiedziałem, że będę musiał film zobaczyć. Chciałem się przekonać o tym, jak będzie on wyglądać, kiedy zostanie pozbawiony najważniejszego elementu. Bo że nie uda się przenieść na ekran atmosfery osaczenia depresją, byłem pewny.

WolfCop (2014)

Tego mi było potrzeba. "Gliniarz wilkołak" to kino świadomego kiczu i tandety. Twórcy z premedytacją wykręcają głupie numery, tworzą absurdalne zbitki fabularne i bawią się w wymyślanie jak najbardziej kretyńskich zwrotów akcji. A wszystko to zostało jeszcze okraszone tanimi, a jednak doskonałymi efektami specjalnymi. Dla większości widzów to, co reprezentuje sobą "Gliniarz wilkołak" będzie nie do zniesienia, ja jednak jestem fanem tego typu filmów, a dawno już nic podobnego nie widziałem, więc bawiłem się na nim pierwszorzędnie.

Ida (2013)

"Ida" to jeden z tych filmów, które wywołują u mnie sprzeczne uczucia. Postawiłem mu 7, ale równie dobrze mógłbym dać 3 i uważałbym, że ta ocena odzwierciedla moje uczucia.

Horrible Bosses 2 (2014)

Kolejny film z serii "śmiejmy się z tego, jak bardzo przechlapane mamy na tym świecie". "Szefowie wrogowie 2" mimo całego swojego humoru nie są filmem, który optymistycznie nastraja. Jego przesłanie jest przerażające: amerykański sen to bzdura. Jeśli jesteś szaraczkiem, zawsze nim pozostaniesz, czy to w pracy, czy to w zbrodni. Nie licz na zmianę losu, ponieważ ten został już dawno rozpisany. Bohater grany przez Kevina Spaceya wyraża tę myśl tak dosadnie, że widz może jej nie wyłapać, śmiejąc się z ciętych ripost. Ale smutna prawda jest taka, że Spacey ma rację: los nie tylko jest zapisany, ale też jest dziedziczony.

Jessabelle (2014)

Kevin Greutert powinien wrócić do montażu. Reżyserowanie horrorów wyraźnie mu nie wychodzi. Choć trzeba przyznać, że rozwija się. Jego "Piły" nie nadawały się do oglądania. "Klątwa Jessabelle" przy wszystkich swoich ewidentnych wadach sprawia niezłe wrażenie.

Saint Laurent (2014)

Francuzi dostali jakiejś obsesji na punkcie Yvesa Saint Laurenta. W ciągu czterech lat jest to trzeci film na temat projektanta. Niestety obie fabuły mocno rozczarowują. Jedynym wartym uwagi filmem jest dokument Pierre'a Thorettona "Szalona miłość". Tylko w nim powiedziano o projektancie coś więcej niż tylko definiowanie go przez pryzmat dokonań z lat 60. i 70. A przede wszystkim tylko w nim udało się twórcom przeniknąć przynajmniej zewnętrzną warstwę tajemnicy, jaką stanowił związek Laurenta i Bergé. "Saint Laurent" nie stawia nawet pytań o naturę tej relacji, więc na jakiekolwiek odpowiedzi w ogóle nie ma co liczyć.

Amnesia (2014)

Dwójka aktorów. Praktycznie jedno pomieszczenie. To wystarczyło Nini Bull Robsahm do nakręcenia pierwszorzędnego obrazu. Reżyserka zawstydza tych wszystkich twórców, którzy twierdzą, że do zrobienia dobrego filmu potrzeba dużych pieniędzy. "Amnezja" nie mogła wiele kosztować. Ale wszystko tu na siebie zapracowało.

The Two Faces of January (2014)

Nie udał się Aminiemu debiut reżyserski. Co gorsza, tym razem nie wykazał się też umiejętnościami scenopisarskimi. "Rozgrywka" to film zbędny, który jedynie wywołuje zmieszanie, kiedy próbuje się rozgryźć, po co powstał i dlaczego wygląda tak a nie inaczej.

Nightcrawler (2014)

Cóż. Ten film nie mógł się udać. Był kaleki już od swojego poczęcia i żadne późniejsze starania nie mogły tego zrekompensować. Nie, żeby ktokolwiek zbytnio się tu starał. Nawet tak przez wielu chwalony Jake Gyllenhaal jak dla mnie grał tutaj na pół gwizdka, kryjąc się za przerysowaną pozą mamiąc widzów tanim efekciarstwem.

The November Man (2014)

Jaka szkoda, że przeminęła już era VHS-ów. W wypożyczalniach kaset wideo "November Man" byłby wielkim hitem. Ma w sobie odpowiednią dawkę głupoty i zabawy, co nieodmiennie budzi u mnie sentymentalną tęsknotę za starymi, nie tak dobrymi, ale na swój sposób niezapomnianymi czasami.

Fehér Isten (2014)

Lubię takie dziwaczne mieszanki. "Biały Bóg" to kino gatunkowe, ale głównym protagonistą jest tu pies. Ten prosty zabieg okazał się kluczem do sukcesu. Dzięki temu film z typowej zabawy postmodernistycznej stał się – o dziwo – całkiem fajną rozrywką.

Майдан (2014)

O matko! Cóż to był za strasznie nudny film. Łoźnica udowodnił, że co nagle, to po diable. Reżyser śpieszył się, by w kilka miesięcy zrobić dokument o wydarzeniach z Kijowa i zdążyć z nim na festiwal w Cannes. Ale gra nie warta była świeczki. Nie kupuję formy dokumentu, nie przekonuje mnie to, co zrobił reżyser. Poczułem się zniesmaczony tym, co zobaczyłem na ekranie.

Qu'est-ce qu'on a fait au Bon Dieu? (2014)

Szczerze mówiąc, to nie bardzo jestem w stanie merytorycznie uzasadnić, dlaczego spodobał mi się film "Za jakie grzechy, dobry Boże?". W zasadzie nie mam ku temu żadnych argumentów, poza jednym: tak właśnie było. Film wydał mi się przyjemny, lekki, pełen sympatycznych postaci. Ot, niezobowiązująca rozrywka, w sam raz na chłodny jesienny wieczór.

პატარძლები (2014)

To nie rozłąka jest największym zagrożeniem dla związku. Jest nią każdorazowe rozstawanie się. Gdy jest się osobno, jakoś można układać sobie życie. Owszem, gdzieś w tyle głowy zawsze jest obecne cierpienie, przygnębienie, poczucie beznadziejności. Ale daje się to przeżyć. A potem pojawia się chwila kontaktu, bliskości. To, co trzymane było na dystans, teraz pulsuje z nową mocą. A potem trzeba się rozstać, na miesiąc, pół roku. Chwila radości zmienia się w niemożliwy do wytrzymania ból, a miłość staje się krwawiącą raną.

Quick Change (2013)

Choć "Metamorfoza" rozgrywa się w środowisku osób transpłciowych, to sam film uważam za mocno religijny. Historia tygodnia życia Doriny to bowiem tak naprawdę opowieść o obecności Maryi wśród ludzi, jako orędowniczki grzeszników.

The Secret Path (2014)

Ok. Jednego filmowi nie mogę odmówić. Takie rzeczy oglądam rzadko. Jest to chyba po "Federico García Lorca Noir Despair" najdziwniejszy film, jaką widziałem w tym roku. "The Secret Path" to amatorsko-artystyczny romans ze sporą domieszką horroru. Brzmi to intrygująco, lecz sam film niestety już taki nie jest.

渇き。 (2014)

Kino oldschoolowe. Opowieść o zemście i perwersji, o detektywistycznym poszukiwaniu prawdy w świecie czerwonym od krwi i złamanych ludzi. Stylizowana na lata 70. Dynamiczna, szalona, zabawna i ponura zarazem.

Hot boy nổi loạn và câu chuyện về thằng Cười, cô gái điếm và con vịt (2011)

Do tej pory wydawało mi się, że naiwne melodramaty potrafią dobrze opowiedzieć jedynie Latynosi. Telenowele mają we krwi i nawet w kinie to dziwne połączenie sentymentalizmu i kiczu często zaskakująco dobrze się sprawdza w ich wykonaniu. "Zagubieni w raju" udowadniają, że podobną umiejętność mają też Wietnamczycy.

喰女-クイメ- (2014)

Po "Harakiri" zwątpiłem w możliwości reżyserskie Takashiego Miike. I na jakiś czas sobie odpuściłem jego filmy. Ale "Po twoim trupie" na tyle mnie zaciekawiło, że postanowiłem dać mu kolejną szansę. Miike jej nie zmarnował, choć po seansie pozostało poczucie niedosytu.

地獄でなぜ悪い (2013)

"Zabawmy się w piekle" z czystym sumieniem polecić mogę w zasadzie jedynie tym, którzy dopiero przymierzają się do rozpoczęcia przygody z dziwacznym kinem japońskim. Film Siona Sono będzie idealnym kursem przygotowawczym. Zawiera bowiem sporo z typowych dla tej odmiany kina elementów, ale podane zostały w taki sposób, który będzie zrozumiały dla widzów zaznajomionych z postmodernistycznymi zabawami gatunkowi (np. z twórczością Tarantino).

Miss ZOMBIE (2013)

Dramat psychologiczny ubrany w szaty filmu o zombie. Ciekawa mieszanka, ale w wersji przygotowanej przez Sabu średnio strawna. Wprowadził zbyt wielkie kontrasty, których jednak nie wykorzystuje w interesujący sposób. Motyw zombie jest tu zredukowany na potrzeby pokazania dylematów ludzkiej egzystencji i dziwacznych ścieżek, jakimi chadza miłość. Na mnie takie podejście nie zrobiło najlepszego wrażenia.

Snowtown (2011)

Jeśli Boga nie ma, to mamy mocno przesrane. Na tym świecie zbawienie bowiem nie jest możliwe. Nie ma też żadnej szansy na odmianę swojego losu. Bycie ofiarą lub drapieżcą jest wdrukowane w naturę. Kto jest ofiarą, będzie nią zawsze. A im bardziej będzie z tym walczyć, tym większe cierpienie na siebie sprowadzi, kiedy świat pokaże mu, jakie ma miejsce w szeregu.

殭屍 (2013)

"Rigor Mortis" cierpi na typowy syndrom pierwszego filmu. Jego reżyser Juno Mak chciał zrobić zbyt wiele, a nie miał odpowiedniego doświadczenia. W rezultacie choć pomysł jest doskonały, pozostał tylko tym – pomysłem. Realizacja zostawia wiele do życzenia.

Hector and the Search for Happiness (2014)

Gust nie jest czym niezmiennym. Po raz kolejny przekonałem się o tym, kiedy oglądałem "Jak dogonić szczęście". Jeszcze dwa lata temu zapewne chwaliłby ciepło i optymizm bijący z filmu. Dziś niestety męczył mnie i irytował.

Dumb and Dumber To (2014)

Nie miałem co do tego filmu większych oczekiwań, więc też się nie rozczarowałem. "Głupi i głupszy bardziej" okazało się całkiem zabawną komedią, choć sądząc po reakcji reszty sali, mnie śmieszyła bardziej niż większość ludzi. Ale ja lubię prezentowane tutaj przez braci Farrelly poczucie humoru.

[REC] 4: Apocalipsis (2014)

Powrót Jaume Balagueró do serii "[REC]" dobrze zrobił i jemu i serii. Szczerze mówiąc niewiele się po filmie spodziewałem. Oczekiwałem, że całość dostała już zadyszki po tym,  trójka próbowało pójść w zupełnie inną stronę. To, co zobaczyłem, pozytywnie mnie zaskoczyło.

Cockpit (2012)

"Kokpit" jest ponoć komedią. Ale w tym przypadku słowo to oznacza jedynie narrację prowadzoną w lekkich tonach i konieczny happy-end. Jeśli chodzi o powody do śmiechu, to jest ich niewiele. Zaskakująco mało zważywszy, że jest to przecież opowieść o facecie, który udaje kobietę.

Nurse 3-D (2013)

Od kiedy tylko zobaczyłem pierwsze plakaty do filmu z Paz de la Huertą jako krwawą pielęgniarką, chciałem "Nurse" zobaczyć. Miałem nadzieję na niezły perwersyjny, fetyszowski slasher z Huertą w obcisłych kostiumach rozprawiającą się z kolejnymi samcami alfa. Niestety "Nurse" wcale o tym nie jest.

Maps to the Stars (2014)

Czy David Cronenberg znalazł jakąś maszynę do podróży w czasie? "Mapy gwiazd" są bowiem filmem, który wygląda tak, jak rzeczy kręcone przez Kanadyjczyka 10-20 lat temu. Reżyser powraca tu do tematu szaleństwa, obsesji, wrodzonych wad charakteru, które pchają ludzi ku nieszczęściu, przemocy i depresji. To film, któremu bliżej jest do "Crash", "eXistenZ" czy (a może przede wszystkim) "Pająka", niż do rzeczy, które kręcił na przestrzeni ostatnich 10 lat.

Stage Fright (2014)

Jerome Sable to geniusz! Absolutny geniusz. Bo też trzeba być osobą naprawdę nieprzeciętną, by tak pokręcony pomysł zmienić w tak fantastyczny film. To się po prostu nie powinno było udać. A jednak "Stage Fright" to pierwszorzędna rozrywka, w której odnajdą się i fani musicali i slasherów – gatunków, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego.

Space Station 76 (2014)

Wyobraźcie sobie bohaterów filmów Solondza przeniesionych w kosmos. I to nie w jego współczesną wizję, lecz w kosmos rodem z seriali z lat 70. ubiegłego wieku. Jeśli potraficie sobie to wyobrazić, to macie minimalne pojęcie o tym, czym jest "Space Station 76". Minimalne, ponieważ naprawdę trudno sobie wyobrazić bardziej ponury i przygnębiający film, który zarazem byłby równie obłędnie zabawny. Ta mieszanka niestety wielu osobom nie przypadnie do gustu (pewnie stąd wszędzie film zbiera niskie oceny). Ja jednak oglądałem go zachwycony. To jest absolutnie moje kino!

Il capitale umano (2013)

Ponurą wizję ludzkiej cywilizacji kreśli Paolo Virzì. Jeśli mu wierzyć, na świecie rządzi nierówność klasowa wcale nie za sprawą jakichś machinacji, przepisów i obyczajów. Nie, w tym świecie nierówność jest wynikiem posiadanych przez przedstawicieli różnych klas cech charakteru. To one predestynują jednych do bogactwa, a innych do pozostawania w biedzie. Oglądając "Kapitał ludzki" nie sposób czuć współczucie dla tych, co próbują się przebić do klasy bogaczy. Ich imitacja drapieżności i bezwzględności prawdziwych rekinów finansowych, jest żałosna, obleśna lub w najlepszym razie po prostu śmiechu warta. Jeśli przegrywają życie, to na własne życzenie i nie należy im się żadna pomoc. Jeśli ją dostaną, nauczą się jedyny postawy roszczeniowej.

Trash (2014)

Stephen Daldry wybrał się do Trzeciego Świata, by tam przekonywać, dlaczego socjalizm nie jest możliwy do realizacji. A raczej, dlaczego tylko dzieci mogłyby go urzeczywistnić. "Śmieć" ma przecież pozytywne przesłanie. Dla realizacji swojego planu wybrał Brazylię. Dobrze, że nie Afrykę, tam miałby trudniejsze zadanie, by znaleźć realia pokazujące, że nawet w trudnych warunkach czystość i niewinność dziecka zostaje zachowana. A właśnie to jest podstawowym argumentem reżysera: socjalizm mogą wprowadzić jedynie dzieci, ponieważ jako jedyne nie dają się skorumpować, a zatem nie będą w stanie wypaczyć idei wspólnego dobra ponad klasowymi podziałami, co jest nieuchronne w przypadku ludzi dorosłych.

Interstellar (2014)

Z filmami Nolana zawsze miałem to samo. Po pierwszym pokazie wychodziłem zachwycony. Ale później łapałem się na tym, że nie mam wcale ochoty na powtórkę. I tak naprawdę do dziś żadnego z jego filmów, nad którymi tak się rozpływałem, nie zobaczyłem po raz drugi. Dotąd nie wiedziałem, dlaczego tak się dzieje. Dopiero "Interstellar" wyjawiło mi to, co przeczuwałem, co podskórnie musiałem zauważyć już wcześniej: Nolan po prostu jest kiepskim reżyserem.

Fury (2014)

David Ayer solidnym reżyserem jest. Dlatego też "Furia" jest naprawdę porządnie zrobionym widowiskiem wojennym. Problem polega na tym, że nie ma charakteru, a sama jego idea – połączenia poetyki heroicznej z surowymi realiami wojny – nie trafia w mój gustu.

Let's Be Cops (2014)

Nie jestem jakimś szczególnie wielkim fanem "Jess i chłopaki", ale jeśli akurat trafię na jakiś odcinek, to go nawet obejrzę i często nie są one nawet takie najgorsze. Dlatego też wybierając się na "Udając gliniarzy", gdzie gra sporo osób z serialu, spodziewałem się niezłej, ale nie rewelacyjnej komedii. Moje oczekiwania spełniły się.

Coup de Grace (2013)

Zastanawiałem się przez chwilę, czy umieścić tu ten film. W końcu "Coup de Grace" bardziej przypomina reklamę perfum niż cokolwiek innego. Ale z drugiej strony nawet, gdyby była to tylko reklama, to przecież nie dyskwalifikuje to rzeczy jako filmu krótkometrażowego. Czasami granice są mocno rozmyte.

Mommy (2014)

Za każdym razem, kiedy oglądam filmy takie jak "Mama", nachodzi mnie myśl, że kaganek oświaty nie powinien był jednak trafiać pod strzechy. Dolan przekonuje mnie po raz kolejny o tym, ileż to zła wyrządziło ludziom przenikanie do języka codziennego terminów naukowych/medycznych. Nauka potrzebuje generalizowania, bo dzięki temu może uzyskać szerszą perspektywę. W tej perspektywie ginie jednak wyjątkowość jednostki. Kiedy więc dana etykieta wkracza do codziennego życia, za każdym razem prowadzi do redukcji wielowymiarowej postaci. Tak jest w przypadku Steve'a, głównego bohatera "Mamy".

Horns (2013)

Najlepszy w "Rogach" jest pomysł prezentacji diabła. Zarówno kultura masowa, jak też ludowe chrześcijaństwo czyni z niego postać demoniczną, wroga nie tyle człowieka co samego Boga. Ale u Ajy (i Joe Hilla, autora literackiego pierwowzoru), diabeł wcale nie jest zły. A w każdym nie w dualistycznym, manichejskim znaczeniu tego słowa. W "Rogach" diabeł jest wrogiem człowieka ale nie Boga. Przeciwnie, jest narzędziem w rękach Wszechmocnego, radykalnym, lecz niezbędnym, kiedy na Ziemi pleni się zło. Diabeł ujawnia mroczne oblicze człowieka, odsłania grzechy nie tylko przed samym człowiekiem ale przed całym światem. Ujawnione grzechy wymagają też kary. Są to dwie rzeczy, które człowiek najbardziej na świecie nie cierpi. Nic więc dziwnego, że "szkaluje" diabła. Ale "Rogów" nie można uznać za film satanistyczny, bo w gruncie rzeczy pokazuje on obraz diabła jako sługi Boga, podczas gdy większość kultów satanistycznych podąża drogą manichejską, czyniąc z s

Roxanne (2013)

Kto pyta, nie błądzi? Cóż, oglądając "Roxanne" łatwo można dojść do wniosku, że nie jest to prawda. Problem nie polega na odpowiedzi, ale na tym, co się z nią zrobi. A to prowadzić może do wielu błędów.

The Guest (2014)

Gdy tylko zobaczyłem pierwsze zapowiedzi "Gościa", wiedziałem, że muszę ten film zobaczyć. Dodatkową rekomendacją był duet Wingard-Barrett, który odpowiadał za zaskakująco dobry (i równie zaskakująco niedoceniony) "Następny jesteś ty" . Mimo to na seans wybrałem się ze sporymi obawami. W końcu wielokrotnie zdarzało się, że film nie spełniał pokładanych w nim nadziei. Tym razem jednak tak się nie stało. "Gość" jest dokładnie taki, jaki miał być... a chwilami jest nawet lepszy.

Love, Rosie (2014)

Miłość jest jak wino. Aby nabrać smaku, bogatego bukietu, musi swoje odleżeć. Oto morał tej pięknej, zabawnej i wzruszającej opowieści o uczuciu łączącym dwoje ludzi.

Kış uykusu (2014)

Wszystko związane z tym filmem to jakiś żart. Żarty stroiło sobie jury festiwalu w Cannes uznając go za najlepszy obraz w konkursie głównym (widziałem kilka filmów z tegorocznej edycji i nie postawiłby dzieła Ceylana na podium). Żart z widzów zrobił sobie też sam reżyser, który przez trzy godziny rozwlekle opowiada o tym, co później skwitował jednym cytatem z Szekspira i jednym zdaniem komentarza. Po co więc to wszystko było?

Jimmy's Hall (2016)

Ken Loach nie zmienia się. Kolejny raz opowiada o tym samym, o socjalistycznych ideałach, o klasowej krzywdzie. Tym razem wyraźniej dodał do tego zdradę kościoła katolickiego. To przecież ta organizacja ma w swoim statusie zapisane wszystkie hasła, które "pożyczyli" sobie komuniści. Gdyby więc wypełniali swoje obowiązki, komunizm nigdy nie stałby się problemem. A tak wyrosła im konkurencja. W efekcie zamiast na pomaganiu ludziom, kościół skupił się na zwalczaniu konkurentów o serca i umysły ludu.

Dracula Untold (2014)

Na film wybierałem się nie mając złudzeń, że obejrzę coś dobrego. Po zwiastunach spodziewałem się czegoś na poziomie "Ja, Frankenstein". Podobnie jak wtedy, tak i teraz do kina poszedłem skuszony wyłącznie obsadą. Po półtorej godzinie był zdumiony: "Dracula: historia nieznana" mogło być jednym z najlepszych filmów o tej postaci. Że tak się nie stało, jest zasługą wyłącznie jednej osoby: reżysera-debiutanta Gary'ego Shore'a. Bycie uznanym twórcą reklamówek nie zawsze oznacza, że potrafi się dobrze opowiadać historie.

Filth (2013)

Bycie zwyczajnym, przeciętnym człowiekiem wcale nie jest takie proste, jak się wydaje. Wystarczy o to spytać każdego, kto normalnym nie jest. Jeśli nie chce się on ujawnić, to musi włożyć sporo wysiłku, by zlać się z tłem. A i tak prędzej czy później jego prawdziwe "ja" zacznie się wybijać.

Плем'я (2014)

Lojalnie uprzedzam, że spoileruję, a ten film lepiej oglądać bez wiedzy, o czym on jest.

Параджанов (2013)

Obraz
Osobiście nie jestem wielkim fanem twórczości Paradżanowa. Znałem jednak jego biografię na tyle, bym był ciekawy, jaki film o nim został nakręcony. Paradżanow był barwną postacią i prowadził niebanalny żywot, na bazie którego można byłoby nakręcić kilka filmów. Dzieło Avedikiana i Fetisovej niestety rozczarowuje.

შემთხვევითი პაემნები (2013)

Kiedy masz 40 lat, wciąż mieszkasz z rodzicami i wszyscy wokół zadają ci jedno pytanie: "Kiedy w końcu się ożenisz?", to masz tylko jedno rozsądne rozwiązanie. Musisz znaleźć sobie kobietę niemożliwą. Będziesz mógł się w niej zakochać, udowadniając sobie i światu, że wszystko z tobą jest w porządku. A jednocześnie nic się nie zmieni, bo nie będziesz mógł z nią być.

Clouds of Sils Maria (2014)

Lubię filmy, które dekonstruują inne fabuły. Podoba mi się to, jak bohaterowie wgryzają się w materiał, jak żonglują interpretacjami, jak zmieniają dynamikę relacji pomiędzy postaciami, jak mieszają, przekształcają, odsłaniają coraz to nowe aspekty niezmiennego zdawało się dzieła. Podoba mi się też to, jak proces ten wpływa na samych bohaterów, na ich rozumienie świata, podejście do siebie i innych, jak sztuka i życie mieszają się w niekończącym się procesie końców i nowych początków. I pewnie dlatego "Sils Maria" mi się spodobało.

(2014) אפס ביחסי אנוש

Szczerze mówiąc nie miałem żadnych oczekiwań dotyczących tego filmu. Dlatego też "Zero Motivation" wzięło mnie z zaskoczenia. O kobietach w izraelskiej armii nie widziałem zbyt wiele filmów, a najbardziej w pamięci zapadł mi dokument, który nie był zbyt optymistyczny. Dlatego też to, co zobaczyłem tutaj, tak bardzo mnie zdumiało. "Zero Motivation" to bowiem komedia, chwilami czarna, ale jednak. I to nie byle jaka, ale naprawdę zabawna.

Razredni sovražnik (2013)

Liczą się intencje - nie mam pojęcia, ile razy słyszałem te słowa, ale sporo, naprawdę sporo. Zwłaszcza, kiedy działania rozczarowywały. Ale intencje wcale się nie liczą, o czym przekonuje "Klasowy wróg". Co komu z nich przyjdzie, skoro nie można się z nimi przebić, skoro giną lub - co gorsza! - są błędnie interpretowane?

სიმინდის კუნძული (2014)

Cóż za wielki brak zaskoczenia. Jedno zdanie o "Kukurydzianej wyspie" wystarczyło mi, żebym przewidział fabułę filmu. I wiele się nie pomyliłem. Gruziński kandydat do Oscara to kino tak oczywiste, jak to, że słońce wschodzi na wschodzie, a zachodzi na zachodzie.

Turist (2014)

Ruben Östlund nie zawodzi. "Turysta" jest trzecim jego filmem, jaki mam przyjemność obejrzeć i po raz trzeci wyszedłem z kina zachwycony. Wydaje mi się, że jest w tej chwili najlepszym szwedzkim reżyserem i być może jednym z najlepszych w ogóle na świecie. Nie potrafię wymieć nazwiska nikogo innego, kto tak jak on potrafiłby w prosty i przystępny sposób opowiadać o skomplikowanych ludzkich psychikach. Östlund, w przeciwieństwie do wielu twórców filmowych, nie próbuje upraszczać sprawy. On właśnie rozkwita w sytuacjach skomplikowanych, niejednoznacznych. Po mistrzowsku naświetla zakamarki ludzkiej psyche, skupia się na detalach, które sprawiają, że rzeczy oczywiste nabierają niejednoznacznej wielowymiarowości. Östlund jak mało kto potrafi korzystać z dużych kwantyfikatorów, udowadniać prawdziwość tez ogólnoludzkich i jednocześnie falsyfikować je na konkretnych przykładach.

Snow in Paradise (2015)

Debiut Andrew Hulme'a ma dla mnie w zasadzie wartość wyłącznie wizualną. "Snow in Paradise" ma ciekawe zdjęcia, które sugestywnie prezentują zmagania głównego bohatera ze Złem. I choć podobają mi się zdjęcia, montaż i muzyka, to jednak całość nie robi na mnie już tak imponującego wrażenia.

Kebab i horoskop (2014)

Film Grzegorza Jaroszuka jest próbą przeniesienia na polski grunt skandynawskiego stylu opowiadania tragikomicznych historii. Wszystko przypomina mi tu historie w stylu "Sztuki płakania" czy "Nie ma tego złego". Są więc bohaterowie prowadzący ponurą egzystencję, którzy jednak na swój sposób są wyjątkowymi ekscentrykami. Jest ironiczno-cyniczny humor. I przede wszystkim jest sporo depresji. Jednak zdobycie odpowiednich składników stanowi tylko pół sukcesu. Trzeba to jeszcze umiejętnie połączyć, a tego Jaroszuk już niestety nie potrafił.

Η έκρηξη (2014)

"A Blast" to próba zmierzenia się z problemem greckiego kryzysu ekonomicznego, który doprowadził miliony mieszkańców tego kraju do zapaści. Akcent należy położyć tu na słowo "próba", ponieważ reżyser nie potrafi wyjść poza banał i frazesy. Tak więc "A Blast" rozpoczyna od punktu całkowitej ignorancji, kiedy życie bohaterów wydaje się być niekończącym się pasmem sukcesów i nadziei na jeszcze lepsze jutro. Później są pierwsze sygnały kłopotów, które jednak z powodzeniem są ignorowane, bo żyje się dalej w pełnej fiksacji na własnym szczęściu. I w końcu prawda wali się na głowę, a wraz z nią świadomość, że to nie tak miało wyglądać życie.

The Boxtrolls (2014)

Studio LAIKA szybko staje się moją ulubioną wytwórnią animacji. Bo choć jeszcze do najlepszych jej brakuje, to przynajmniej jednego nie można jej odmówić: oryginalności. "Koralina", "ParaNorman" i teraz "Pudłaki" mocno odbiegają od komputerowo sterylnych animacji DWA, Disneya, Pixara, Blue Sky i Warnera. Odróżnia je nie tylko sama forma ale również świat przedstawiony. O ile Pixar za kolorystyczną różnorodnością skrywa idee uniformizacji, o tyle LAIKA rzeczywiście propaguje różnorodność i w swoich animacjach prezentuje bohaterów, których w produkcji żadnego innego studia nie moglibyśmy zobaczyć.

Nordvest (2013)

Jest siła i jest siła. O tym w telegraficznym skrócie opowiada "Nordvest".

Deux jours, une nuit (2014)

Bracia Dardenne tym razem postanowili pokazać, jak naprawdę wygląda świat indywidualizmu. "Bycie sobą" ma swoje niezaprzeczalne zalety. Wolność i możliwości wydają się nieograniczone. Ale indywidualizm niesie ze sobą koszmarną cenę. Jest nią egocentryzm. W tym świecie liczy się tylko "Ja" (rozszerzone ewentualnie o kilka najbliższych osób). Nie ma tu miejsca na troskę o drugiego człowieka. Każdy walczy o swoje. Altruizm jest anachronizmem, pozostałością po starych czasach, kiedy grupa ważniejsza była od jednostki, kiedy człowiek był w stanie poświęcić się dla kogoś innego, bo to poświęcenie pozwalało grupie przetrwać lub uzyskać korzyść. Dziś jest to oznaka słabości.

Difret (2014)

"Difret" skonstruowany jest jak typowy film o walce Dawida z Goliatem. Kino amerykańskie uwielbia tego typu historie (nie dziwi więc nazwisko Angeliny Jolie wśród producentów). Ale jeśli twórcy tego filmu myśleli, że ich obraz wywoła pozytywny oddźwięk, to się pomyli... przynajmniej, jeśli chodzi o mnie.

Поводир (2013)

"Przewodnik" to kino Ważne i jak to zwykle bywa, kompletnie niestrawne. Reżyser doskonale wyczuł moment. Jego opowieść nie mogła powstać na Ukrainie w lepszym czasie. Kiedy kraj ten właśnie rozpoczął walkę o ustanowienie własnej tożsamości, "Przewodnik" karmi patriotyczne pragnienia.

The Best of Me (2014)

"Dla Ciebie wszystko" to jeden z tych filmów, w których istnienie nie da się uwierzyć, póki się ich nie zobaczy. Nie jest to pierwsza ekranizacja prozy Sparksa, którą widziałem, więc wydawało mi się, że wiem, czego mogę się spodziewać. Jego historie miłosne prawie zawsze rozgrywają się na tle dramatycznych wydarzeń, tragicznych splotów okoliczności i losu zapisanego w gwiazdach. Ale tym razem autor przeszedł samego siebie. Gorzej niż bohaterowie "Dla Ciebie wszystko" nikt już nie może mieć. Nawet potępieńcy w piekle wiodą bardziej bezproblemowy żywot. Całość przypomina rzymską ucztę: najpierw widzowi wpychane są do gardła kolejne dramatyczne historie z życia bohaterów, by następnie seria ckliwych dialogów wywołała torsje... i tak w kółko aż do finału, którego gorzko-słodkiego wydźwięku nie da się już po prostu znieść.

Miraculum (2014)

Na tegorocznym Warszawskim Festiwalu Filmowym były w zasadzie tylko dwa filmy, które chciałem obejrzeć: "Metamorfozy" Honoré i "Cud" Grou. I oba okazały się rozczarowaniem. O ile jednak Honoré zawiódł mnie całkowicie, o tyle w przypadku Grou mogę mówić jedynie o niedosycie. "Cud" to wciąż bardzo dobre kino, ale kiedy ktoś ma na koncie tak fantastyczne dzieła jak "7 dni" i "L'Affaire Dumont", to bardzo dobry film musi być traktowany jako spadek formy.

さまよう小指 (2014)

"Paluszek" to kino dla fetyszystów. Tylko osoby, które tolerują japońskie poczucie humoru będą w stanie wytrzymać festiwal kretynizmów jaki przez godzinę króluje na ekranie. Jest tu wszystko, z czego Japończycy są "znani" na świecie: obsesja na punkcie białych damskich majtek, humor absurdalny oraz przemoc tak dziwaczna, że jedyną na nią reakcją jest śmiech.

Métamorphoses (2014)

Tym razem Christophe Honoré  popłyną na całego. Francuz miał już kilka ryzykownych projektów, ale koniec końców wszystkie jego filmy podobały mi się (choć w różnym stopniu). "Metamorfoz" niestety do tej grupy nie dopiszę. Jest to pierwsze dzieło reżysera, które kompletnie mnie rozczarowało.

Дурак (2014)

Obraz
Film rozpoczyna się od sceny domowej sprzeczki pijaka z żoną. Kiedy ją zobaczyłem westchnąłem rozczarowany. Wszystko wskazywało na to, że czeka mnie kolejna ponura opowieść o pijaństwie, patologii, bezrobociu, korupcji i wyzysku. I w sumie nie myliłem się. Jednak ku mojemu zdumieniu wraz z kolejnymi minutami seansu moje zainteresowanie filmem zamiast maleć rosło. Jurij Bykow udowodnił tym filmem, że w kinie wtórność myśli jest wadą tylko wtedy, kiedy reżyser nie potrafi tworzyć opowieści.

Parkoló (2014)

Obraz
"Gdzie pan chce". Trzy niewinne słowa. Tyle wystarczy, by wywołać wojnę. Nieprzemyślane zdanie, które prowadzi do pierwszego nieporozumienia, a to do następnego i tak następuje eskalacja, w której nie liczy się już powód, a jedynie zwycięstwo. Jednak wygrana okazuje się największą porażką. Bo też co zostaje osobie, która postawiła na swoim? Zwłaszcza jeśli zwycięstwo oznacza negację nadziei.

Itirazim var (2014)

Cóż za pstrokaty film. "Chodźmy pogrzeszyć" ma wszystko: detektywistyczną intrygę rozgrywaną w komediowym tonie, dramat społeczno-obyczajowy opowiedziany całkiem na serio, satyrę kulturowo-religijną, a nawet sekwencje rodem z filmu muzycznego. Wszystko to składa się na barwną, nieco chaotyczną lecz mimo wszystko urokliwą opowieść.

Nocturne (2014)

Można powiedzieć: "Z dużej chmury mały deszcz". Saul Pincus bardzo wiele obiecuje mocno mieszając na początku filmu i maksymalnie udziwniając relacje. Niestety, kiedy pojawiają się napisy końcowe, jedyną myślą było u mnie: "Jak to? To nie może być koniec?". Nocturne trailer from Winlea Pictures on Vimeo .

Félix et Meira (2014)

Po "Wypełnić pustkę" temat ortodoksyjnych Żydów wydawał mi się na tyle ciekawy, że kiedy usłyszałem o tym filmie, oczywiście zechciałem go zobaczyć. Niestety "Feliks i Meira" podąża utartą ścieżką stereotypów boleśnie mnie rozczarowując.

Before I Disappear (2014)

Hipsterzy to kryptooptymiści, którzy mają w życiu jeden cel: nie dać światu znać, że nie są pesymistami. Taki wniosek nasunął mi się po obejrzeniu "Zanim zniknę". Film Shawna Christensena to jeden z najbardziej hipsterskich filmów, jakie widziałem w życiu. To całe zblazowanie, pozorna konstatacja rzeczywistości, negacja i pławienie się w byciu niezrozumianym zostało tutaj podniesione do rangi hipersensorycznego widowiska z pogranicza pure nonsensu. Już samo to wystarczyłoby do zniechęcenia mnie do filmu. Ale Christensen poszedł dalej i nałożył na to nieznośnie słodką i ckliwą opowieść o wartościach rodzinnych i zbawieniu, którego kluczowym elementem jest rezolutna, może nawet zbyt inteligentna dziewczynka. Porządnie mnie to zemdliło.

Willkommen im Klub (2014)

Obraz
Samobójstwo. Temat wdzięczny dla filmowców, bo pozostający wielką zagadką. Jak bowiem normalny człowiek może zrozumieć coś, co jest sprzeczne z wszystkim w co wierzy, co czuje? Ten problem sprawia, że dla filmowców samobójstwo jest wielkim wyzwaniem. Większość z nich mierzy się z problemem w bardzo podobny twórczy sposób. Zazwyczaj reżyserzy posiłkują się absurdem. Tak też postąpił twórca "Witamy w klubie".

Andělé všedního dne (2014)

Co też Alice Nellis zrobiła najlepszego? Może nie uważałem jej za mistrzynię kina, ale wszystkie jej dotychczasowe filmy, które miałem okazję obejrzeć, w miarę mi się podobały. Tymczasem "Anioły dnia powszedniego" są tak niewiarygodną pomyłką, że naprawdę z trudem przychodzi mi uwierzenie, że Nellis mogła film nakręcić.

Ce lume minunată (2014)

Być może gdybym pochodził z Mołdawii, film ten zrobiłby na mnie większe wrażenie. Jest przecież komentarzem do wydarzeń, które miały tam miejsce stosunkowo niedawno. Ale wątpię, wolę oglądać filmy bez kontekstu zewnętrznego (chyba że to ja go nadam – ale to jest zupełnie inna kwestia). A "What a Wonderful World" w oderwaniu od wydarzeń historycznych  niczym specjalnym się nie wyróżnia. To produkcja znajdująca się ledwie o szczebel wyżej od filmów w pełni amatorskich.

Isänmaallinen mies (2013)

Racjonalizm jest największym wrogiem człowieka. Zawsze znajdą się jakieś argumenty, które brzmieć będą niezwykle rozsądnie, a które namawiać będą do czynienia zła. "Patriota" inspiruje się fińskim skandalem dopingowym w narciarstwie, by opowiedzieć o tym, czy istnieją granice wykorzystywania drugiego człowieka. Wniosek jest dość ponury i cyniczny.

El Patrón, radiografía de un crimen (2014)

"Szef, anatomia przestępstwa" to kolejny film o tym, że sprawiedliwość jest kwestią przypadku. Choć zmieniono imiona i niektóre sceny, jest to tak naprawdę prezentacja prawdziwej historii. I to jest tak przygnębiające. Główny bohater jest człowiekiem prostym, cichym i uległym. Łatwo jest go zmanipulować. Ale jego cierpliwość też ma granice, a za nimi czai się bezmyślna, czysto instynktowna przemoc. Film pokazuje, że żadna ze stron nie mogła liczyć na sprawiedliwy wyrok. To, że stało się inaczej, jest kwestią przypadku, splotu okoliczności, które sprawiły, że oskarżonym zajął się adwokat poważnie traktujący swoje obowiązki (nawet jeśli sprawa została mu wciśnięta).

Jogo de Xadrez (2014)

Zrobić dobry bardzo zły film nie jest wcale tak łatwo, jakby się mogło wydawać. A najlepszym tego dowodem jest właśnie brazylijska "Gra w szachy". Niby twórcy przygotowali wszystkie składniki, jakie znajdują się w przepisie na udany nieudany film. Mamy więc zerowe aktorstwo. Mamy fabułę rodem z podrzędnej telenoweli. Mamy kilka absurdalnych sekwencji i dziwacznie sztucznych dialogów. Mamy wreszcie epicka muzykę, która pasowałaby bardziej do widowiska SF z Tomem Cruise'em.

Silsile (2014)

To nie świat jest zły, lecz człowiek takim go czyni. Przez swoje pragnienia, marzenia, uczucia, potrzeby. Miłość, bezpieczeństwo, wygoda. Niby nic strasznego, a jednak sprawia, że człowiek zaczyna kręcić, oszukiwać, kłamać, naginać zasady lub wprost je łamać. Wszystko w celu osiągnięcia spełnienia. Same w sobie te kłamstewka nie są nawet groźne. Ale nie żyjemy w próżni i kiedy indywidualne machlojki zaczną się na siebie nakładać, sytuacja szybko wymyka się spod kontroli i tak trwa niekończący się cykl przemocy i zbrodni. SILSILE / THE CONSEQUENCES - TRAILER from PToT Films on Vimeo .

Deniz seviyesi (2014)

"Poziom morza" nie jest filmem w jakimkolwiek stopniu wyjątkowym. W gruncie rzeczy jest to dość typowa historia kobiety uciekającej przed swoją przeszłością, mężczyzny, który pod przykrywką troski o nią i pragnienia lepszego jej poznania w rzeczywistości (może nawet nieświadomie) zrobi wszystko, by tę przeszłość poznać i drugiego mężczyzny, który ową przeszłością jest.

Les combattants (2014)

"Miłość od pierwszego wejrzenia" to opowieść o uczuciu, pełna ciepła i humoru. To historia miłosna, której bohaterami jest dwójka bardzo różnych osób. Pierwsza jest osobą cichą, spokojną i łagodną. Nie walczy ze światem, lecz ślizga się po falach losu niczym zawodowy surfer. Druga jest osobą gwałtowną, wierzącą w siłę fizyczną  i surowy byt. Nie potrafi akceptować świata, lecz walczy z nim – a w każdym razie stara się do tej walki jak najlepiej przygotować. Twist polega tu na tym, że łagodnością i biernością nacechowany jest chłopak, podczas gdy dziewczyna bez problemów postawiłaby do pionu niejednego macho.

Halfweg (2014)

"W pół drogi" choć jest filmem belgijskim oglądało mi się tak, jakby to była typowa polska produkcja. Jak u nas, tak i u Geoffreya Enthovena pomysł jest całkiem niezły, szkoda więc, że wykonanie szwankuje.

The Equalizer (2014)

Jest mi trudno uwierzyć w to, że inspiracją dla filmu był serial telewizyjny a nie komiks. "Bez litości" bowiem nakręcone zostało w konwencji mrocznej komiksowej produkcji jak "Batmany" Nolana czy "Watchmeni" Snydera. Ale jak wiele innych rzeczy w tym filmie, tak i ta jest pozorem.

Happy Halloween (2014)

Całkiem sympatyczna krótkometrażówka halloweenowa. Choć niestety jest zbyt przewidywalna, by naprawdę robić wrażenie. "Happy Halloween" chce bazować na twiście, ale ten jest oczywisty od początku. Niestety nie ma tu nic więcej, choć podoba mi się, jak zagrał Shawn Ashmore. Ocena: 6

Gone Girl (2014)

"Zaginiona dziewczyna" to moje kino. David Fincher i Gillian Flynn stworzyli jedną z najbardziej cynicznych opowieści, jakie ostatnio dane było mi oglądać. I do tego okraszona tyloma atrakcjami, że przez pół filmu nic tylko się śmiałem.

Pusher (2012)

Zupełnie niepotrzebny film. Naprawdę. Co rzecz jasna nie jest żadnym zaskoczeniem. Dziwi mnie natomiast fakt, że w ogóle ktokolwiek chciał go zrobić. Nie chodzi mi tu o samą ideę remake'ów, te mi w ogóle nie przeszkadzają, przeciwnie, uważam, że pełnią ważną funkcję, bowiem pokazują na jednym i tym samym przykładzie, jak zmienia się kultura, jak zmieniają się zainteresowania, akcenty obyczajowe i estetyczne. Ale brytyjski "Pusher" pozbawiony jest jakiegokolwiek pomysłu na to, dlaczego powstał i co chce pokazać poprzez historię, która już została na świecie rozsławiona.

Frozen (2013)

Nie jestem przekonany do tego, że "Kraina lodu" jest najlepszą animacją w historii, a już jej status jako najbardziej kasowej, jest trochę przesadzony. Za to z całą pewnością mogę poprzeć stwierdzenie, że jest to najlepszy musical amerykański od lat. Dawno już żaden nie zrobił na mnie tak dużego wrażenia. Praktycznie wszystkie piosenki mi się podobały. Oczywiście "Let It Go" zasłużenie zdobywało wszystkie wyróżnienia, jednak mnie najbardziej podobały się wspólne śpiewanie Elsy i Anny.

Azul y no tan rosa (2012)

I znowu to samo, tyle że tym razem po hiszpańsku. Znów śmierć zostaje wykorzystana jako impuls do naprawy relacji. Może i jest niezbędna, by reszta bohaterów znalazła szczęście, ale dla pechowca, który musi zginąć, to chyba jest mała pociecha. Tego rodzaju filmy budzą mój dyskomfort, bo sprowadzają życie do formy nekrofagii.

A Walk Among the Tombstones (2014)

"Krocząc wśród cieni" stanie się chyba jedną z moich wstydliwych przyjemności. Rozum bowiem podpowiada, że powinienem jak najszybciej zapomnieć o tym filmie, ale serce było zachwycone tym, co zobaczyło.

Eastern Boys (2013)

"Eastern Boys" jest najlepszym dowodem na to, że Darwin się mylił. Gdyby dobór naturalny rzeczywiście istniał, wtedy dwójka bohaterów bardzo szybko zostałaby wyeliminowana z populacji. Decyzje, jakie podejmują są tak głupie, że aż przechodzą ludzkie pojęcie. Mają wielkiego farta, że los się z nimi obszedł tak łagodnie.

Annabelle (2014)

John R. Leonetti postanowił stworzyć horror maksymalnie oldschoolowy. Wszystko jest tu zgodne z tradycją: począwszy od czasu akcji, przez zbiór bohaterów, a na zwrotach akcji kończąc. "Annabelle" ma klimat klasycznych horrorów i mogłaby mi się bardziej podobać, gdybym uwierzył, że rzeczywiście jest to horror starej daty.

Joe (2013)

"Joe" to opowieść o świecie zmarłych, o tych, którzy nie żyją, ale jeszcze nie przeszli dalej, pozostając w naszym świecie. Ich egzystencja nie jest godna pozazdroszczenia. Są nie w pełni świadomi tego, z stanu, w jakim się znajdują. Mniej więcej zdają sobie sprawę z kierunku, w jakim pcha ich fatum, ale nie są w stanie nic z tym zrobić. Prąd zdarzeń zawsze ich porywa, a to kim są, czym stali się w wyniku doświadczeń i wychowania, zamyka im inne drogi postępowania. Błędne koło tragedii zawsze się domyka i przerwać je może jedynie akceptacja słabych promyków nadziei.

The F Word (2013)

O tym, jak ważne jest dobre obsadzenie aktorów pokazuje chociażby "Słowo na M". Nie wyobrażam sobie tego filmu z nikim innym. Daniel Radcliffe i Zoe Kazan tworzą przecudowną parę. Są słodcy, rozkosznie niezdarni, uparcie wypierający się własnych uczuć. To oni budują więź (między bohaterami i między filmem a widzem), to dzięki nim chciałem oglądać dalej i z zainteresowaniem oczekiwałem na oczywisty od samego początku finał.

Służby specjalne (2014)

Co to było? Nie wiem. W każdym razie mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że nie jest to film fabularny. Jeżeli już musiałbym jakoś nazwać "Służby specjalne", to powiedziałbym, że jest to felieton z elementami kazania.

The Judge (2014)

Nie, nie i jeszcze raz nie. "Sędzia" jest kwintesencją tego, co w kinie amerykańskim budzi u mnie ostatnio fizyczny wręcz wstręt. Przy całym swym doskonałym rzemieślniczym wykonaniu i niezłej, choć jakże manierycznej grze Roberta Downeya Jr., jest to przede wszystkim nieznośny festiwal najgorszych schematów kina obyczajowego.

Relatos salvajes (2014)

To jest moje kino! Absurd, przemoc, szaleńcze wolty, dziwaczne punkty odniesienia. Czysta energia, która sprawiła, że już dawno tak dobrze nie bawiłem się w kinie.

Bogowie (2014)

Ależ miłą niespodziankę zrobił Łukasz Palkowski. Nie mogłem w lepszym momencie obejrzeć "Bogów". Po "Mieście 44" i "Służbach specjalnych" moja wiara w możliwości polskich twórców – i tak wątła – padła trupem. Ale Palkowski wskrzesił ją pokazując, że jednak można u nas robić normalne kino.

Journey to Jah (2013)

Cel powstanie "W drodze do Jah" jest dla mnie nieodgadnioną tajemnicą. Jest to najgorszy rodzaj dokumentu, jaki tylko można sobie wyobrazić. Składa się bowiem z banałów i frazesów, które budują iluzję wieloaspektowego obrazu poruszanego tematu. W rzeczywistości są to jednak ogólniki, które z powodzeniem mogłyby być wykorzystane w jakimkolwiek dokumencie o muzyce czy kulturze. Gdyby zastąpić w pojawiających się w filmie wypowiedziach słowa "reggae" i "rasta" innymi terminami (np. "rap"), wypowiedzi te byłyby równie prawdziwe i równie "autentyczne".

Wish I Was Here (2014)

W zasadzie jest to standard kina niezależnego. Znów mamy historię o tym, że żyje się tylko w obliczu śmierci. To świadomość umierania prowadzi do wewnętrznej transformacji. Śmierć jest kluczem do odnalezienia własnego (i cudzego) szczęścia, ponieważ doprowadza do zakończenia status quo – bezpiecznego trwania, które może nie było wygodne ale było swojskie.

The One I Love (2014)

"Czworo do pary" to straszny film. Nie w sensie, że taki zły (choć super dobry to on nie jest), ale w sensie, że prezentuje dość przerażający portret człowieka. Z tego filmu jasno wynika, że miłość do drugiej osoby nie istnieje. Kochamy tak naprawdę siebie, swoje oczekiwania, które zostają uzewnętrznione i przeniesione na drugą osobę. Jeśli ta osoba spełnia zadanie i zachowuje się zgodnie z tym, czego od niej wymagamy, "miłość" rozkwita, a związek trwa w harmonii. Jeśli jednak zawodzi – co jest w realnym świecie nieuniknione – miłość więdnie, a związek rozpada się.

Je fais le mort (2013)

"Sprawa dla dwojga" marnuje się w kinie. To jest idealny pomysł na lekki serial kryminalno-komediowy. Takie połączenie "Kameleona" i "Świrów". Upierdliwy aktorzyna, który zadaje niewygodne pytania i nieco zbyt sztywna przedstawicielka wymiaru sprawiedliwości to doskonały tandem, który zapewniłby rozrywkę na kilka sezonów. Pod warunkiem, że zrobili by to Amerykanie, rzecz jasna.

The Gunfighter (2014)

Najprostsze pomysły są najlepsze. Oto saloon, grupa postaci typowych dla westernowej opowieści. Wszystko zmienia się, gdy pojawia się Głos. Nagle na jaw wychodzą wszystkie perwersje, jakie plenią się na Dzikim Zachodzie... The Gunfighter from Eric Kissack on Vimeo .

The Trail's End (2014)

Stara jak świat opowieść o straceńcach, tyle że w nieco odmiennej scenografii. The Trail's End *FULL FILM* from David Rosenbaum on Vimeo .

Dust (2013)

SPOILER Sukces filmu krótkometrażowego zawsze zależy przede wszystkim od pomysłu. "Dust" ma świetny twist, dzięki temu naprawdę warto go zobaczyć. Dust - Short film starring Alan Rickman & Jodie Whittaker from Jake Russell on Vimeo .

The Maze Runner (2014)

Czy w Hollywood ktokolwiek czyta ze zrozumieniem literaturę YA? Mam wrażenie, że książki są im potrzebne tylko dla imion i scenografii. Wszystkie ekranizacje są do siebie bowiem łudząco podobne. Mają podobnych bohaterów, podobny wstęp, rozwinięcie i zakończenie. W takich warunkach o tym, czy coś się mi podoba czy nie, decydują szczegóły. W przypadku "Więźnia labiryntu" większość z tych szczegółów działała na niekorzyść filmu.

As Above, So Below (2014)

SPOILERY! Z trzech filmów braci Dowdle, jakie widziałem, ten uważam za najlepszy. Horror typu found footage to już jest tak wyświechtany pomysł, że naprawdę niewiele się po "Jako w niebie, tak i na ziemi" spodziewałem. Tymczasem Dowdle'owie potrafili stworzyć całkiem niezły klimat i przez długi czas ich film przykuwał uwagę. Punktem kulminacyjnym była scena, gdy jeden z bohaterów utknął. Jest to scena doskonale oddająca klaustrofobiczną grozę sytuacji, a zarazem mająca sporą wartość czysto rozrywkową zachęcającą do uśmiechu. Niestety "Jako w niebie, tak i na ziemi" po raz kolejny potwierdza prawdę, że found footage sprawdza się w krótkiej formie. W dłuższej, nawet jeśli jest to tylko 90 minut, po prostu zaczyna męczyć. Tu punkt wyczerpania następuje dość późno, bo dopiero po "wkroczeniu" bohaterów do piekła. Jednak od tego momentu nic już nie było w stanie utrzymać mojego zainteresowania.

A Promise (2013)

To było morderstwo. Nie wiem tylko, czy Patrice Leconte zamordował historię z premedytacją, czy też było to nieumyślne zabójstwo. Nie zmienia to faktu, że "Na zawsze twoja" zostało brutalnie zmasakrowane.

Sin City: A Dame to Kill For (2014)

Czy misją Evy Green jest przemiana wszystkich mężczyzn w gejów? Od czasu serialu "Camelot" gra głównie role kobiet silnych i niezależnych i gra je tak, by wzmacniać wszystkie najgorsze męskie lęki przed takimi właśnie kobietami. Nie inaczej jest i tutaj. Trzeba przyznać, że jest godną duchową spadkobierczynią Lilith. Koszmar rzadko kiedy wygląda równie pociągająco. Mimo to mam nadzieję, że już wkrótce Green zagra coś zupełnie innego.

Rio, Eu Te Amo (2014)

Spośród wszystkich zakochanych miast, jakie widziałem, Rio wypada najsłabiej. Spodziewałem się uczucia, a tymczasem dostałem abstrakcje i filozoficzne dywagacje. Tyle znakomitości brało udział przy tworzeniu tego filmu, a rezultat jest po prostu żałosny.

Before I Go to Sleep (2014)

Colin Firth i Nicole Kidman kontynuują podróż w głąb mrocznych zakamarków ludzkiej duszy. W "Drodze do zapomnienia" cierpiał Firth. W "Zanim zasnę" po drugiej stronie dołączyła do niego Kidman. Ale nie wpłynęło to korzystnie na efekt końcowy. Podobnie jak w tamtym filmie, tak i tym razem całość okazuje się pozbawiona wyrazu.

Leijonasydän (2013)

W sumie "Serce lwa" jest dość standardową fabułą. Bo też zdecydowana większość twórców sięgających po temat nazistów czy innych ksenofobicznych oszołomów robi to po to, by skonfrontować przekonania jednostki z jej uczuciami, pragnieniami, zachowaniami. W przypadku tej fińskiej produkcji mamy do czynienia ze skrajnym rasistą, który szukając w swoim życiu stabilizacji trafia w objęcia kobiety, która ma syna. Niby w dzisiejszych czasach nie jest to problem, zwłaszcza wtedy, gdy między parą zaiskrzyło. Jednak kobieta ma syna o wyraźnie odmiennym kolorze skóry, a to już dla bohatera (i jego kumpli) może być problemem.

Boyhood (2014)

Dochodzę do wniosku, że po tym filmie można zrobić tylko jedną z dwóch rzeczy. Po pierwsze można się zabić. Można to zrobić szybko, wybierając drogę samobójcy. Można też zrobić to długofalowo, wybierając drogę hedonisty: ćpając, pijąc, odurzając się adrenaliną. Po drugie można wszystko rzucić w jasną cholerę, siąść pod drzewem i czekać, aż jakaś kobra czy inny wąż osłoni cię własnym ciałem przed słońcem.

If I Stay (2014)

Coś mi się zdaje, że moda na filmy o romantycznie umierających nastolatkach szybko nie przeminie. I może ten wysyp podobnych do siebie historii byłbym w stanie wytrzymać, gdyby jeszcze były to filmy dobre. Niestety tak nie jest... a przynajmniej jeśli chodzi o te robione po drugiej stronie Atlantyku. Brytyjczycy jeszcze trzymają poziom – warto tu wspomnieć chociażby "Niech będzie teraz". Amerykanie niestety tworzą historie jednocześnie proste w swojej ckliwości i przeładowane liczbą tragedii i dziwacznych splotów okoliczności. Już "Gwiazd naszych wina" było słabe. Jednak "Zostań, jeśli kochasz" jest jeszcze gorsze.

Magic in the Moonlight (2014)

Woody Allen imitujący Woody'ego Allena... i do tego nieudolnie. Jest w tym coś chorobliwie fascynującego. Z jednej strony odrzuca to, co pojawia się na ekranie. Z drugiej strony nie sposób od tego oderwać wzroku. Jak w scenach rozkładów zwierząt w "Zet i dwa zera".

Mary's Land (2013)

"Ziemia Maryi" to kino sekciarskie. Mamy więc obowiązkowe bombardowanie miłością, absolutnie pozytywny przekaz bez jakichkolwiek nakazów, a jedynie z łagodnym zachęcaniem, negatywy nie są ignorowane, ale sprytnie zmieniane w dobrą nowinę. Ponieważ nie mam do czynienia z kinem tego rodzaju zbyt często, film obejrzałem z zainteresowanie.

Bypass (2014)

"Bypass" to przeciwieństwo "Dawcy Pamięci". Pokazuje, jak trudne, niemalże niemożliwe, jest wyrwanie się z pęt narzuconych w dzieciństwie. Tim wie, że musi się zmienić, że tak dalej nie da się żyć. Mówią mu to długi, których nie może spłacić, siostra, której nie potrafi zmotywować, boss przez to, w jaki sposób kończy, dziewczyna ogłaszając, że jest w ciąży. A kiedy to nie pomaga, jest jeszcze jego ciało, które najwyraźniej opanowuje choroba. Ale nawet coraz bardziej niepokojące objawy nie są w stanie przełamać imperatywów zachowania, jakimi nasiąkł za sprawą swoich rodziców. Uparcie trwa w chorym status quo i cierpi pod naporem konieczności, którym nie jest w stanie sprostać.

The Giver (2014)

Po obejrzeniu "Dawcy Pamięci" dochodzę do wniosku, że jego twórcy chyba nic nie zrozumieli z książki. Co mnie tak naprawdę nie dziwi. Wielokrotnie w ostatnich latach trafiałem na filmy SF, które spłycały prowokacyjną wymowę literackich oryginałów i sprowadzały fabułę książek do łzawych melodramatów.

Miasto 44 (2014)

Jan Komasa z całą pewnością ma zadatki na bycie wielkim reżyserem. Gdyby był Amerykaninem już zapewne trzaskałby blockbustery jeden za drugim. To, w jaki sposób wykorzystał imponujący przecież – jak na polskie warunki – budżet, jest naprawdę godne pochwały. Komasa ma warsztat, ma talent i zmysł rasowego filmowca. Niestety "Miasto 44" pokazuje, że wielkim reżyserem raczej nie będzie. Brakuje mu bowiem samodyscypliny. Należy do tych reżyserów, którzy sami dla siebie są największymi wrogami. Potrzebowałby doświadczonego producenta, który pilnowałby go, który powstrzymywałby jego entuzjazm, sprowadzał na ziemię, kiedy za bardzo odleciałby w swoich pomysłach. Gdyby ktoś taki jak Harvey Weinstein wisiał nad Komasą, kiedy ten kręcił "Miasto 44", to mielibyśmy oscarowego pewniaka. Bowiem całymi partiami "Miasto 44" jest naprawdę kinem pierwszorzędnym. Widać w nim potencjał. To mógł być największy obraz polskiej kinematografii ostatnich 30, 40 lat. Mógł, ale nie je

Hotell (2013)

Erika doskonale wiedziała, jak potoczy się jej życie. Miała zaplanowany każdy szczegół, łącznie z porodem. I kiedy wszystko wydawało się realizować tak, jak sobie to wymyśliła, została zdradzona. Podłej, zaskakującej zdrady dopuściło się jej ciało i dziecko, które przez dziewięć miesięcy byłą częścią niej samej. Świat kobiety rozpadł się na drobne kawałki. W obliczu tak straszliwego ciosu w plecy, nie potrafiła się pozbierać. Aż pewnego razu – pod wpływem podobnych do niej innych emocjonalnych wraków – podejmie desperacką, intuicyjną próbę doprowadzenia do zmiany.

Short Skin (2014)

Duccio Chiarini postanowił przenieść na włoski grunt niezależne kino amerykańskie. Efekt jest dość dziwaczny. "Short Skin" jest zbyt sflaczałe, by uznać je za pełnowartościową komedię obyczajową, ale też ma kilka absurdalnych scen (np. masturbacja przy pomocy ośmiornicy), które nie pozwalają traktować filmu zbyt poważnie.

Blood Cells (2014)

Po całym męczącym dniu "Blood Cells" nie było dobrym wyborem. Powinienem był pozostać przy "Raidzie 2", ale zobaczyłem, że jest o 40 minut dłuższy i uznałem, że obejrzę przy innej okazji. Jak się jednak okazuje, czas to nie wszystko.

La vita oscena (2014)

Jestem niezwykle zdumiony tym, że "La vita oscena" mi się spodobało. Wszystko w tym filmie wygląda przecież jak przepis na katastrofę, począwszy od pomysłu (który przywodzi mi na myśl najgorsze artystyczne bohomazy, jak "Essential Killing"), przez bohatera (egzaltowany emo-poeta, który nie potrafiąc odnaleźć się w świecie spróbuje się zaćpać na śmierć) po samą realizację (czytanie książkowego pierwowzoru przez narratora z offu). A jednak Renato De Maria potrafił te niemożliwe składniki tak ze sobą skomponować, że całość wydała mi się naprawdę fascynująca.

H. (2014)

Ciekawe, czy gdyby "Pozostawieni" mnie nie rozczarowali, to czy ten film by mi się spodobał. "H." inspirowane jest greckimi mitami, w szczególności historią Troi, ale mi od razu skojarzył się z serialem HBO. Podobnie jak tam, tak i tu fabuła rozgrywa się wokół tajemniczych wydarzeń. Widzimy kilku bohaterów, którzy są ofiarami dziwacznego fatum. Jest ono może bardziej namacalne niż w serialu, ale pozostaje równie wielkim znakiem zapytania. H. by Rania Attieh & Daniel Garcia (TRAILER) from En Passant Film on Vimeo .

Romeo & Juliet (2013)

Czy Julian Fellowes powtórzy jeszcze kiedyś sukces "Gosford Park"?  Zaczynam mocno w to wątpić. Każdy kolejny film bazujący na jego tekście okazuje się rozczarowaniem, wątłym cieniem fantastycznego dzieła Roberta Altmana. I podobnie jest z "Romeo & Juliet".

Life's an Itch (2012)

Teraz wiem, co się dzieje z wszystkimi materiałami ambitnych twórców filmów pornograficznych, którzy w swoich scenariuszach umieszczają zbyt wiele fabuły. Otóż wszystkie te "zbędne" sceny zostały wycięte, sklejone w jedną całość i zaprezentowane jako komedia "Życie to pokusa". Naprawdę, z każde sceny aż wrzeszczy "porno!" począwszy od samych scenek (i nie chodzi tu o tak oczywiste sceny ja ta z "otwieraniem czakr"), przez dialogi i drętwe aktorstwo, a na "muzyce" skończywszy.

Amour & turbulences (2013)

"Miłość i turbulencje" to bardzo typowa francuska komedia romantyczna. Dlatego też z czystym sumieniem mogę ją polecić wyłącznie koneserom tego gatunku. Ponieważ sam się do nich zaliczam, więc film uznaję za udany.

My Fair Lidy (2011)

"My Fair Lidy" jest filmowym odpowiednikiem kundla ze schroniska. Na pierwszy rzut oka wydaje się szkaradny, ale w swej brzydocie jest w nim coś tak rozkosznego, że nie sposób się w nim nie zakochać.

What Maisie Knew (2012)

Katarzy mieli rację, ludzie nie powinni mieć dzieci. Ale ich idea jest niemożliwa do realizacji, ponieważ sprzeczna jest z najbardziej ludzką z cech – egoizmem. Kogo obchodzi dobro drugiej osoby? Nikogo. Nawet altruizm czy też "autentyczna troska" o drugą osobę jest niczym więcej, jak formą egoizmu, tyle że utajoną, niczym jakiś retrowirus. Egoizm jest cechą uniwersalną, która dotyka w identycznym stopniu młodych i starych, dojrzałym emocjonalnie i tych dopiero swoją psychikę kształtujących. Różna jest jedynie jego percepcja. U dzieci jest on akceptowany, u dorosłych w swojej surowej formie jest już czymś negatywnym.

Klauni (2013)

Nic nie ma znaczenia. Radości i smutki, triumfy i porażki, przyjaźnie, miłości, zawody, zdrady. I czym się tu przejmować, skoro w końcu wszyscy się zestarzejemy, dopadną nas choroby, ból, zapomnienie i w końcu jedyne, co zostanie nam, to świadomość, że wkrótce umrzemy? Marność. O tym opowiadają "Klauni" i pozostając w zgodzie z ideą filmu, rzecz ta marną jest.

The Canyons (2013)

Gdyby "The Canyons" powstało 20 lat temu, w dokładnie tej samej formie, miałoby u mnie zdecydowanie wyższą notę. A wszystko przez autora scenariusza, Breta Eastona Ellisa. Wydaje mi się, że Ellis zmienił się w starą, zdartą płytę, która w kółko gra to samo. "The Canyons" to przecież kolejna historia o obsesji posiadania, skrajnym materializmie, który zakłóca naturalny rytm uczuć, wypaczając to, co jest odczuwane i prowadząc do ekstremalnych sytuacji. Ellis świetnie opisał to w "Less Then Zero", "The Rules of Attraction" i w końcu w "American Psycho". Z tego też powodu "The Canyons" jest nie tylko powtórką z rozrywki, ale też swoistego rodzaju podkreśleniem, że Ellis stał się ofiarą swojego własnego sukcesu i nie potrafi powiedzieć już nic ciekawego.

Tengo ganas de ti (2012)

"Tylko Ciebie chcę" jest kontynuacją "Trzech metrów nad niebem". Pierwsza część średnio przypadła mi do gustu. Głównie dlatego, że nie spodobała mi się para głównych bohaterów. Ich relacja wywoływała u mnie reakcję alergiczną, więc wcale im nie kibicowałem. Wolałem to, co działo się na drugim planie. A ponieważ to był tylko drugi plan, dodatek, więc twórcy filmu nie poświęcali temu zbyt wiele miejsca, co jeszcze bardziej mnie irytowało. Po kontynuację sięgnąłem więc bez większego przekonania, z głupiej ciekawości, która "każe mi" dowiadywać się, co się z bohaterami działo później.