Man on Wire (2008)
Philippe Petit miał marzenie i nie spoczął dopóki go nie zrealizował. Film, w którym opowiada wraz ze swoimi towarzyszami historię niewiarygodnego czynu, jakim było przejście na linie bez asekuracji pomiędzy wieżami WTC, udowadnia, że dla chcącego nic trudnego. To niesamowite, jak bardzo poruszyć może ten prosty w gruncie rzeczy dokument. Ten płomień pragnienia, który spopiela wszystko, ekscytacja z przygotowań, ekstaza spełnienia i chłód przemijania i końca. W tym filmie jest wszystko, cała prawda o ludzkiej egzystencji.
Sam film zrealizowany jest w konwencji heist movie. Do tego Petit jest urodzonym bajkopisarzem, potrafi zaczarować publiczność swoją opowieścią. Kiedy oglądałem "Man on Wire" przypomniała mi się "Droga do szczęścia". Oba filmy znajdują się na dwóch przeciwległych krańcach kontinuum. Podczas gdy bohaterowie "Drogi" smęcą, że coś chcą zrobić, coś tam planują, ale dają się sprowadzić na manowce, bohaterowie "Man on Wire" idą prosto do celu, choć przecież jest on zdawałoby się niemożliwy i absurdalny. To dowód na to, że determinacja jest kluczem do sukcesu. To ale i skrystalizowane marzenie.
Ocena: 8
Sam film zrealizowany jest w konwencji heist movie. Do tego Petit jest urodzonym bajkopisarzem, potrafi zaczarować publiczność swoją opowieścią. Kiedy oglądałem "Man on Wire" przypomniała mi się "Droga do szczęścia". Oba filmy znajdują się na dwóch przeciwległych krańcach kontinuum. Podczas gdy bohaterowie "Drogi" smęcą, że coś chcą zrobić, coś tam planują, ale dają się sprowadzić na manowce, bohaterowie "Man on Wire" idą prosto do celu, choć przecież jest on zdawałoby się niemożliwy i absurdalny. To dowód na to, że determinacja jest kluczem do sukcesu. To ale i skrystalizowane marzenie.
Ocena: 8
Komentarze
Prześlij komentarz