Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2014

Officer Down (2013)

Życie potrafi wiele zaoferować człowiekowi na kredyt. Ale nigdy, przenigdy nie można liczyć na to, że za wyskoki nie wystawi odpowiedniego rachunku. O tym przekonał się Cal, główny bohater "Martwego policjanta".

The Dyatlov Pass Incident (2013)

Długo zwlekałem z obejrzeniem tego filmu. Szczerze mówiąc, to nawet nie bardzo wiem, dlaczego chciałem go zobaczyć. W końcu za jego reżyserię odpowiada Renny Harlin – facet, który w ciągu ostatnich 15 lat nakręcił tylko jeden w miarę udany film ("Ślady zbrodni"). Może liczyłem, że w końcu przypomni sobie o tym, że kiedyś potrafił nakręcić "Szklaną pułapkę 2"? Jeśli tak, to niestety ponownie się rozczarowałem, bo "Tragedia na przełęczy Diatłowa" to kino nudne.

The Motel Life (2012)

SPOILERY "Motelowe życie" to opowieść o umyślnym, lecz nieuświadomionym bratobójstwie. Choć dla mnie jest to wniosek oczywisty, nie jestem pewien, czy właśnie takie były intencje twórców. Być może po prostu źle wybrali ostatnią scenę, która zamiast być formą happy-endu odkrywa podskórne motywy działania bohatera.

The Croods (2013)

No cóż. "Krudowie" to najlepszy dowód na to, że mamy obecnie do czynienia z przesytem animacji. Dekadę temu film Sandersa i Di Micco byłby absolutnym hitem. Dziś niestety można o nim powiedzieć, że jest to dobra średnia. Wszystko w tym filmie jest jak trzeba, ale zarazem nie ma w nim nic, co uzasadniałoby, dlaczego akurat tę animację powinienem cenić wyżej od innych.

Mariachi Gringo (2012)

Cory Krueckeberg powoli wyrasta na twórcę, którego każdy film po prostu muszę obejrzeć. Choć większość czasu spędza jako scenarzysta/producent, to jednak jest w tym dobry. Najlepszym tego przykładem jest zrobiony wspólnie z twórcą " Were the World Mine " Tomem Gustafsonem "Mariachi Gringo". Historia jest banalnie prosta, ale zrobiona została z takim wyczuciem, że po prostu mnie oczarowała.

Love Punch (2013)

Angielsko-francuska filmowa kooperacja tym razem okazała się fiaskiem. Jak woda i olej, tak też brytyjskie i francuskie poczucie humoru po prostu nie chciało się ze sobą połączyć. I nie pomogła tu świetna obsada, która dwoi się i troi, by wszystko wyglądało świeżo, nowocześnie i zabawnie. "Riwiera dla dwojga" nie potrafi zrzucić z siebie jarzma wymęczonego tworu zrobionego na siłę, bez zważania na konsekwencje.

Bobry (2013)

Rzadko wychodzę z kina tak rozdarty, jak w przypadku "Bobrów". Część mnie (pewnie ta kontrolowana przez prawą półkulę) była filmem zachwycona. Część mnie jednak aż skręcało od błędów, potknięć i niedociągnięć.

No se aceptan devoluciones (2013)

"Instrukcji nie załączono" to film, który może pochwalić się najlepszymi zarobkami w amerykańskich kinach produkcji hiszpańskojęzycznej. Już samo to wystarczyło, by wzbudzić moją ciekawość. Co też takiego zrobili Meksykanie, że Ameryka oszalała? Cóż, okazało się, że nie tak znowu wiele. Film Eugenio Derbeza czerpie bowiem z bogatej tradycji telenowel, destylując 200 odcinków w dwugodzinną fabułę.

The Normal Heart (2014)

Oto opowieść o jednym z wielu okrutnych żartów losu, z których nikt się nie śmiał, a który wielu doprowadził do łez. Na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku geje zyskali realną szansę na wywalczenie normalności. Droga była jeszcze daleka, ale po raz pierwszy ujrzeli bramy Raju. Ba, te bramy właśnie się zaczynały przed nimi otwierać. W 1973 roku homoseksualizm wykreślono z DSM (klasyfikacji zaburzeń psychicznych APA). Ameryka coraz tolerancyjniej reagowała na seksualną mniejszość (nie było mowy o akceptacji, oczywiście, zamiast tego otwartą wrogość zastąpiła wystudiowana obojętność i udawana ignorancja). I wtedy pojawił się on: "gejowski rak", "pedalska dżuma". Bramy Raju nie tylko się zamknęły, ale zostały zabarykadowane od środka, a przed nimi ustawiono zasieki, wykopano fosy, zaminowano drogę. Gej stał się współczesnym trędowatym. Był obiektem przerażenia, wrogości. Być gejem oznaczało bycie chodzącym trupem, tykającą bombą i zagrożeniem dla innych. Dać wymrzeć

The Machine (2013)

"Maszyna" to kino SF, które nie może porównywać się z widowiskami z Hollywood. Nie ten budżet, nie ten rozmach i brak gwiazd w obsadzie. Ale to w sumie dobrze. Dzięki temu "Maszyna" nie popada w te same koleiny, co widowiskowe blockbustery. To sprawiło, że pomimo wszystkich niedociągnięć, był to seans odświeżający i wcale nie żałuję, że film zobaczyłem.

Iglú (2013)

"Igloo" to reżyserski debiut aktora Diego Ruiza. I to niestety widać. Film sprawia wrażenie dzieła wywalczonego, jest niczym pole bitwy po zakończonej bitwie, gdy widać pozostałości po zmaganiach pragnień i możliwości. "Igloo" to kino chaotyczne, co tylko częściowo jest wynikiem artystycznego zamysłu.

Jayne Mansfield's Car (2012)

Nowy filmy Billy'ego Boba Thorntona budzi u mnie mieszane uczucia. Nie do końca potrafię odczytać intencje reżysera. "Samochód Jayne Mansfield" to kino bardzo oldschoolowe zarówno jeśli chodzi o formę jak i temat i bohaterów. I choć Thornton wybronił się jako artysta (nie ma powtórki z koszmaru, jakim było "Zdrowie taty"), to jednak po obejrzeniu filmu nie znajduję żadnego uzasadnienia dla jego istnienia.

Bernie (2011)

Oto historia mężczyzny, który bardzo pragnął być lubiany. Jego jedynym celem w życiu było wkupywanie się w łaski otoczenia. Potrzeba bycia szanowanym, kochanym, docenianym, popularnym sprawiła, że wytworzył w sobie szereg cech, dzięki którym odnosił sukcesy w wytyczonym przez siebie zadaniu. Był nieprzeciętnym manipulatorem, emocjonalnym magikiem, człowiekiem o niezrównanej cierpliwości. I to go zgubiło. Nikt nie jest doskonały, każdy ma punkt wytrzymałości, po którym objawia się druga strona jego natury. Bernie stał się ofiarą własnego sukcesu. Bombardując miłością niewłaściwą osobę, stał się jej narkotykiem, stał się jej więźniem, stał się swoim własnym największym wrogiem.

Date and Switch (2014)

W zasadzie to powinienem kląć film i twórców na czym tylko świat stoi. Bo "Chłopaki do wzięcia" jest typową niezależną komedią amerykańską o dorastaniu. Liczba klisz i powtórek z rozrywki jest oszałamiająca. Nick Offerman znów jest niestandardowym ojcem (choć nie aż tak hardcore'owym jak w "Królach lata"), a Megan Mullally znów jest ekscentryczną matką geja. Główni bohaterowie to po raz kolejni nastoletni chłopcy odstający od tłumu, lecz mają obsesję na punkcie seksualnego zaliczenia przed końcem liceum.

22 Jump Street (2013)

Phil Lord i Christopher Miller szybko zrehabilitowali się za słabe "LEGO® PRZYGODA" (tak, wiem, że wielu osobom animacja się podobała, ale ja do tego grona nie należę). Udowodnili, że "21 Jump Street" nie było przypadkiem. Potwierdzili też swój status pretendentów do miana królów amerykańskiej komedii. W tej chwili ich jedyną realną konkurencją są chyba tylko Evan Goldberg i Seth Rogen, bo Judd Apatow i Todd Phillips ostatnio trochę osłabli, Paul Feig nie utrzymał poziomu po świetnych "Druhnach", zaś Adam McKay nigdy nie był zbyt równym reżyserem. Kondycję Jake'a Kasdana będę miał okazję ocenić wkrótce za sprawą "Sekstaśmy".

Words and Pictures (2013)

"Wypisz, wymaluj... miłość" obejrzałem tylko i wyłącznie ze względu na dwójkę gwiazd. Za komediami Freda Schepisiego nigdy specjalnie nie przepadałem, ale też w zasadzie nie są one aż takie znów złe. Podobnie jest i tym razem. To mógłby być uroczy, skromny film, gdyby nie został przez reżysera przeładowany nadmiarem wątków. To prowadzi do narracyjnego wzdęcia, którego twórcy nie potrafią się pozbyć.

How to Train Your Dragon 2 (2014)

"Jak wytresować smoka 2" jest najlepszym przykładem na prawdziwość twierdzenia, że wartość filmu jest czymś więcej niż tylko sumą jego poszczególnych elementów. Bo choć mogę chwalić bez końca walory animacji, to jednak nie zmienia to faktu, że czegoś mi tu zabrakło, że do końca nie jestem zadowolony. A najgorsze jest to, że tak naprawdę nie potrafię powiedzieć, co mnie uwiera. Wiem tylko, że mnie uwiera.

Στρέλλα (2009)

SPOILERY Miło wiedzieć, że po 3 tysiącach lat Grecy nie stracili smykałki do opowiadania historii o zakazanych związkach. Szkoda jednak, że reżyserowi zabrakło pomysłu na mityczny (mitologiczny?) finał.

Cold Comes the Night (2013)

Tze Chun postanowił zmierzyć się z jednym z najbardziej wytartych schematów kina i odświeżyć go poprzez przewrotną zmianę w charakterze głównych bohaterów. Zamiar szlachetny i jak najbardziej godny przyklaśnięcia. Szkoda więc, że na pomyśle się skończyło.

Parkland (2013)

Kino okolicznościowe, po którym bardzo wyraźnie to widać. Ale na korzyść twórców przemawia fakt, że nie udawali, iż kręcą coś więcej. Dostałem więc dokładnie to, co miałem dostać.

The Iceman (2012)

Richard Kuklinski to postać, która aż prosi się o filmową opowieść. Wychowanek toksycznej rodziny przez całe dziesięciolecia prowadził podwójne życie. Z jednej strony starał się ze wszystkich sił stworzyć rodzinę, pozory normalności, której był pozbawiony dorastając. Z drugiej strony kanalizował swoje mroczne popędy pracując jako cyngiel mafijnego bossa. Niestety materiał filmowy został całkowicie zmarnowany przez reżysera Ariela Vromena. Powstał film nudny, mdły, wręcz głupi, który jest stratą czasu.

Everything Must Go (2010)

"Na sprzedaż" to film tak naprawdę o niczym. Jego bohaterem jest alkoholik, który wydawałoby się, że dno już dawno osiągnął i że zdołał się od niego odbić. Ale nie. Najgorsze dopiero przed nim. Konsekwencje jego działań z pewnym opóźnieniem, ale jednak go dopadają i tak, w ciągu kilku godzin straci pracę, żonę, dom i pieniądze. Zostają mu graty porozrzucane na trawniku i on pozostawiony sam ze sobą i z grupą przypadkowych osób.

Excision (2012)

"Chirurgiczna precyzja" rozczarowała mnie. Wcale nie dlatego, że jest złym filmem (bo nie jest), ale dlatego, że liczyłem na coś zupełnie innego. Miałem nadzieję na kino perwersyjne, krwawe, łączące humor, absurd, groteskę i przemoc. I tak jest, ale tylko w nakładce na historię, która jest tak naprawdę niczym więcej, jak opowieścią o outsiderze. A tych historii kino niezależne made in USA produkuje rocznie setki.

Schutzengel (2012)

Typowy film z Jasonem Stathamem, tyle tylko że bez Jasona Stathama. Jego rolę wojownika/protektora w "Opiekunie" przejął Til Schweiger, który zresztą całość wyreżyserował. O dziwo rzecz wypada lepiej od większości ostatnich filmideł ze Stathamem.

A Million Ways to Die in the West (2014)

Bardzo chciałem, żeby "Milion sposobów, jak zginąć na Zachodzie" mi się spodobało. Liczyłem na to, że będzie to coś w stylu "Family Guya": rzecz pełna zabawnych dygresyjek, porównań i odniesień do popkultury. I rzeczywiście "Milion sposobów..." takie jest. Tyle tylko, że w pełnometrażowej aktorskiej wersji formuła, która do łez doprowadzała mnie w telewizji, kompletnie się nie sprawdza.

Edge of Tomorrow (2014)

Po tragicznym "Jumperze" miałem nadzieję, że Doug Liman da sobie spokój z filmami SF. Tak się jednak nie stało. I o dziwo, dobrze zrobił. "Na skraju jutra" jest jego pełną rehabilitacją za tamto "coś" i jego najlepszym filmem od czasu "Mr. & Mrs. Smith". A mogło być jeszcze lepiej. Niestety Liman i jego scenarzyści (a może Sakurazaka? Nie wiem, nie czytałem książki) nie dali rady, przedobrzyli i zniszczyli to, co mogło być naprawdę znakomite.

Drunkboat (2010)

Obejrzałem "Statek pijany" i wciąż nie wiem, dlaczego ten film powstał, o czym też ma opowiadać. Wszystko psuje finał, który jest tak zły, że brak mi słów na jego opisanie.

La última muerte (2011)

Choć "Ostatnia śmierć" jest produkcji meksykańskiej, to ma bardzo hiszpański charakter. Aż się zdziwiłem, że nie było tu wątku nazistowskiego, a katolicyzm gra tu jedynie dodatkowe skrzypce i jest ledwie wspominany w kilku scenach. Mimo tych różnic, sam klimat opowieści jest bliski temu co, widziałem chociażby w "Intacto".

Abe (2013)

Nie dziwię się, że "Abe" zainteresowało kogoś w Hollywood na tyle, by wyłożył on pieniądze na wersję kinową. Rob McLellan wykorzystał dość oklepany pomysł, by robota uczynić wrogiem człowieka, ciekawie przerobił i stworzył rzecz, która każe nam inaczej sposób spojrzeć na psychopatów. ABE from Rob McLellan on Vimeo .

Mech: Human Trials (2014)

Jestem zawiedziony. Parę stron internetowych zachwycało się tą krótkometrażówką, więc postanowiłem ją obejrzeć. Niestety ja się nią zachwycać nie potrafię. MECH: HUMAN TRIALS from Patrick Kalyn on Vimeo .

Yves Saint Laurent (2014)

Tak naprawdę, to na ten film poszedłem w ramach wprawki przed kinową biografią YSLa, na którą czekam, czyli "Saint Laurent" z Ullielem i Renierem w rolach głównych. Byłem też ciekawy, jak wypadł w tytułowej roli Pierre Niney, który wydaje mi się jednym z tych pechowych aktorów mających duży talent, ale źle dobierających role, przez co nie są w stanie się wybić. I "Yves Saint Laurent" jest tego kolejny dobrym przykładem. Jego autor - Jalil Lespert – sam zaś lepiej zrobiłby zostając przy aktorstwie. Reżyseria wyraźnie mu nie idzie.

The Fault in Our Stars (2014)

No proszę, tak się jakoś dziwnie złożyło, że ostatnio wszystko oglądam parami. Najpierw były dwie bajki, teraz dwa filmy o umierających i kochających nastolatkach. Tylko że o ile w przypadku bajek, to ta druga okazała się lepsza, o tyle z pary o umierających nastolatkach lepszym jest pierwszy (czyli "Niech będzie teraz" ).

Maleficent (2014)

Dzięki "Czarownicy" znalazłem plus w bajce Singera "Jack pogromca olbrzymów". Porównanie pozwoliło mi jeszcze bardziej docenić to, co zrobił Robert Stromberg. Oba filmy zbudowane są z tych samych fabularnych cegiełek. Oba korzystają z podobnych rozwiązań wizualnych. Niektóre sceny są w obu filmach prawie idealnym odbiciem. A jednak dzieli je niemożliwa do przezwyciężenia przepaść. Tam gdzie Singer poległ z kretesem, Stromberg (który przecież nie ma doświadczenia reżyserskiego) potrafił wznieść się ponad przeciętność. Co więcej, pracując przy "Ozie" i "Alicji" wyciągnął wnioski z tamtych produkcji wydobywając z nich to, co najlepsze, a jednocześnie skutecznie unikając ich błędów. W rezultacie powstała najlepsze z ostatnich rewizjonistycznych bajek. Lepsza nawet od "Królewny Śnieżki i Łowcy".

Jack the Giant Slayer (2013)

Żal mi Bryana Singera. Musiał mieć bardzo smutne dzieciństwo, skoro nie ma zielonego pojęcia o tym, czym jest baśń. Jego wizja opowieści dla dzieci jest tak bardzo wypaczona, że ucieszyć może tylko te maluchy, które w wolnym czasie topią koty, podpalają psy i urywają gołębiom skrzydła.

Now Is Good (2012)

Miłość i śmierć to połączenie, które prawie zawsze gwarantuje wysokie oceny od widzów. Nic bowiem tak nie wzrusza, jak historia młodych, którzy dopiero wchodzą w życie, a już się muszą z nim pożegnać. Zepsuć taką historię mogą tylko największe filmowe niezdary. Ol Parker z całą pewnością niezdarą nie jest, więc "Niech będzie teraz" jest doskonałym produktem gatunkowym.

The Mule (2012)

Nie dziwię się, że Sharon Stone tak bardzo chciała w tym zagrać, że została jedną z producentek filmu. "Granica" miała bowiem potencjał, by stać się przejmującą historią tragicznej podróży ku zrozumieniu skomplikowanych relacji, jakie kryją się za prostymi prawami i ideologiami. Niestety, aby ten potencjał został zrealizowany, na stołku reżyserskim potrzebny był ktoś o mocnym charakterze artystycznym. A tego o Gabrieli Tagliavini nie można powiedzieć.