Posty

Wyświetlam posty z etykietą Felicity Huffman

Krystal (2017)

Obraz
William H. Macy zabiera widzów w przeszłość, do czasów, kiedy niezależne kino amerykańskie dużo znaczyło, kiedy tworzyła się dopiero konstrukcja, która z czasem skostniała i przestała być atrakcyjną. Reżyser próbuje wykrzesać z wymęczonego schematu energię, humor, rozrywkę. Ale nie bez kozery ten schemat przestał być popularny. Wszyscy znamy go na wylot i już nawet nowi bohaterowie nie są w stanie sprawić, by zaiskrzyło w nim prawdziwe życie.

Cake (2014)

Obraz
Czas leczy rany... i w tym tkwi problem. Ból w niektórych sytuacjach jest jedyną rzeczą, jaka pozostała z miłości, dobra i piękna w życiu. Dlatego też kurczowo ludzie trzymają się go, nawet jeśli ceną za to jest nieustające, niemożliwe do wytrzymania cierpienie. Ale czas jest nieubłagany. I przeszłość powoli naprawdę staje się tylko wspomnieniem, coraz mniej rzeczywistym, coraz bardziej ulotnym. I to jest prawdziwy dramat. W tym momencie, kiedy zaczyna się przeczuwać utratę jedynego dowodu na to, że było się matką, dobrą matką, pojawia się przemożna potrzeba powstrzymania procesu za wszelką cenę. Nawet jeśli jest nią własne życie. Ratunkiem w takiej sytuacji jest śmierć, cudza śmierć - niespodziewana i absurdalna, która wykolei jednostkę. Próba powrotu na stare tory niezamierzenie daje okazję do spojrzenia na siebie z nowej perspektywy. I nagle okazuje się, że czas leczy rany... i w tym tkwi nadzieja.

Trust Me (2013)

Obraz
Jak mówi stare porzekadło: "Lepsze jest wrogiem dobrego". I świetnie pokazuje to przykład filmu Clarka Gregga "Sprawa zaufania". Reżyserowi nie wystarczyła prosta opowieść o podszewce Hollywoodu, musiał w to upchnąć nieco zbyt mocno naciąganą fabułę i garść realizmu magicznego. Może w innych rękach udałoby się to skomponować w interesującą całość. W wersji Gregga po prostu rozłazi się na boki.

Big Game (2014)

Obraz
"Polowanie na prezydenta" jest niczym honest trailer o każdym hollywoodzkim filmie sensacyjnym z prezydentem w jednej z istotnych ról. Pokazuje, jak infantylne jest to kino, jak pełne absurdów, kretyńskich chwytów fabularnych i jeszcze bardziej dziwacznych pretekstów, jeśli chodzi o samą intrygę. O ile jednak widowiska w stylu "Świat w płomieniach" próbują maskować powyższe elementy scenami akcji lub dodatkowym komizmem, o tyle Finowie postanowili właśnie na nich skoncentrować swoją uwagę. W rezultacie wyszedł im bardzo campowy film, będący festiwalem nonsensów, ale podanych w takiej formie, że bawiłem się na nim przednie.

Phoebe in Wonderland (2008)

W kinach triumf (przynajmniej finansowy) odnosi "Alicja w Krainie Czarów" Tima Burtona, ja zaś sięgnąłem po mniej spektakularną wersję "W krainie czarów". Rzecz wtórna, ale na swój sposób bardzo urocza. To połączenie Terry'ego Gilliama z "W krainie traw" z "Were the World Mine" z niewielkim dodatkiem "Nibylandii". To, co łączy wszystkie te trzy filmy, to niezwykle delikatna granica, jaka dzieli świat realny od wyobrażonego. Kiedy oglądam takie filmy, zawsze w głowie pojawia mi się w głowie pytanie, czy zaburzenia psychiczne rzeczywiście należy leczyć. I zawsze filmy te przekonują mnie, że w niektórych przypadkach nie. Choćby Phoebe. Jest to dziewczynka, która bardzo różni się od swoich kolegów. Ma wspaniale rozwiniętą wyobraźnię, ale też cierpi na wiele kompulsji. Jej zaburzenie ma swoją nazwę, można je kontrolować. Tylko czy aby powinno się. Odpowiedź brzmi "tak", jeśli Phoebe ma stać się "produktywnym" członkie...