Posty

Wyświetlam posty z etykietą David Thewlis

Eternal Beauty (2019)

Obraz
"Wieczna piękność" zaprasza widzów do niezwykłego świata schizofrenii. I jak to często bywa z folderami reklamowymi, zapowiedź niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Świat, który kreuje reżyser, nie jest szczególnie niezwykły. Owszem, autor całkiem sprawnie zaciera granicę między urojeniami i omami bohaterki a rzeczywistością. Jednak poza pokazaniem, że reżyser miał pomysł, niewiele z tego wynika.

Zack Snyder's Justice League (2021)

Obraz
Jestem zdumiony tym, jak wysoką ocenę ma "Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera". Ja rozumiem, że jest to poniekąd kolejny wyraz niezadowolenia fanów wersją Whedona, ale bez przesady. Film Snydera jest dłuższy, ale to wcale nie czyni z niego rzeczy lepszej.

I'm Thinking of Ending Things (2020)

Obraz
Kolejny w ostatnim czasie widziany przeze mnie filmy, który opowiada o fascynującej, pozornie nieskończonej mocy ludzkiego umysłu. Jednak Kaufman pokazuje, że choć ludzka wyobraźnia wiele może, naginając czasoprzestrzeń, obchodząc prawa przyczyny i skutku, ignorując logikę, nie znaczy to wcale, że podlega naszej kontroli, że możemy decydować o tym, co i jak jest kształtowane.

The Mercy (2018)

Obraz
Tchórz. Zazwyczaj ktoś taki kojarzy się z osobą bierną, pozbawioną ikry, pomysłowości, która ze strachu rezygnuje z czegoś, która odmawia uznania własnej odpowiedzialności za podjęte decyzje. Ale bardzo często tchórze wykazują się olbrzymią energią i pomysłowością. To, do czego są zdolni, byle tylko uniknąć tego, czego się boją, często zakrawa na cud. Tak było chociażby w przypadku Donalda Crowhursta, który dryfując po Atlantyku potrafił skutecznie oszukać świat, że bierze udział w rejsie dookoła świata. Wydawać by się więc mogło, że filmowa wersja jego biografii jest samograjem. James Marsh udowodnił jednak, że nawet tak fantastyczny temat nie jest odporny na brak wizji przez reżysera.

Justice League (2017)

Obraz
SPOILERY Joss Whedon chyba nie miał zbyt wielkiego wpływu na ostateczny kształt "Ligi Sprawiedliwości". Ewentualnie wciąż nie zresetował się po "Czasie Ultrona". Najnowsze dziecko DCEU nie jest dla mnie filmem. To zlepek przypadkowych scen, które często osobno robią lepsze wrażenie niż w grupie.

Wonder Woman (2017)

Obraz
Czy "Wonder Woman" pomyślana jest jako prequel "Diuny"? Amazonki mają bowiem wiele wspólnego z Bene Gesserit. A sam film wcale nie jest lewacką propagandą udowadniającą, że kobieta może skopać tyłek facetowi, lecz wielką pochwałą eugeniki i manipulacji w procesie wychowawczym. Diana jest przecież produktem, postacią pozbawioną wolnej woli. Spłodzona w jednym celu, od dziecka przysposabiana do wypełnienia swojego przeznaczenia jednocześnie żyła z iluzoryczną świadomością, że podejmuje samodzielnie decyzje (co perfidnie było w niej jeszcze wzmacniane już w dzieciństwie, kiedy niby po kryjomu uczyła się sztuki walki amazonek). Wykorzystując chrześcijańską symbolikę (Zeus – Bóg, Ares – Lucyfer) Patty Jenkins i spółka przekonują, że wolna wola to stek bzdur, że wszyscy jesteśmy owocami genetycznych zabaw demiurgów, a nasze zachowania są konsekwencją cudzych decyzji. Co więc nam pozostaje? Zabawa przemocą w slow-motion. I to też Diana uskutecznia przez większość filmu. ...

Eliza Graves (2014)

Obraz
Leczenie chorób psychicznych w XIX wieku to było czyste barbarzyństwo. Stosowane wtedy metody dziś byłyby za mocne nawet dla tajnych więzień mocarstw wszelkiej maści. Dla kina jest więc to wdzięczny temat. Tym bardziej taka jego wariacja, w której szaleńcy buntują się i przejmują władzę. I to właśnie ten pomysł (a także świetna obsada) zachęcił mnie do obejrzenia "Obłąkanych".

Anomalisa (2015)

Obraz
Charlie Kaufman nie rozczarował mnie. A zarazem bardzo mnie zaskoczył. Amerykanin kojarzy mi się przecież z zagmatwanymi fabułami, w których nic nie jest tym czym się na pierwszy rzut oka wydaje. Tymczasem "Anomalisa" jak mało który film na świecie potrafił w bardzo przystępny, prosty i sugestywny sposób opowiedzieć o tym, czym jest miłość.

Macbeth (2015)

Obraz
Byłem pod wielkim wrażeniem poprzedniego filmu Justina Kurzela, dlatego też bardzo, ale to bardzo czekałem na jego "Makbeta". Niestety wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że będzie to moje największe filmowe rozczarowanie roku.

Legend (2015)

Obraz
Chciałbym móc napisać, że jestem rozczarowany filmem "Legend". To jednak implikowałoby, że miałem wobec niego pozytywne oczekiwania. A tak nie było. Na niekorzyść filmu przemawiały dwa fakty. Po pierwsze zwiastuny. Były, delikatnie mówiąc, mało ciekawe i zapowiadały film pozbawiony polotu. Po drugie osoba reżysera. Brian Helgeland jako reżyser sprawdził się w mojej ocenie tylko raz, kiedy nakręcił "Obłędnego rycerza". Wszystko, co zrobił później, było mocno przeciętne. Z tych też powodów mogę napisać jedynie, że nie zostałem "Legend" pozytywnie zaskoczony.

Basic Instinct 2 (2006)

Obraz
To mógł być naprawdę niezły thriller psychologiczny. Sam pomysł i intryga są ciekawe i w odpowiednich rękach historia na pewno okazałaby się wciągająca. Niestety przed rozpoczęciem prac nad "Nagim instynktem 2" jego reżyser i scenarzyści powinni byli wziąć środki przeciwko wzdęciom. Wszystko w filmie jest bowiem tak napęczniałe od powagi, że obawiałem czy aby zaraz nie eksploduje. Napuszeni bohaterowie są żywą definicją snobizmu i pretensjonalności. A wystarczyło nadać im więcej nonszalancji, zamiast czynić z tajemniczości nadętą pozę, sprawić, by bohaterowie byli niewymuszenie intrygujący.

The Theory of Everything (2014)

Obraz
Ten rok w kinie jest dla mnie naprawdę nieprzewidywalny. Ci, którzy powinni mnie rozczarować, zachwycają (jak Wachowscy). Inni zaś, po których powinienem spodziewać wszystkiego najlepszego, kręcą rzeczy nieznośnie nijakie. Tak było z Craigiem Gillespiem i Thomasem McCarthym i ich "Ramieniem za milion dolarów" i tak jest teraz z "Teorią wszystkiego". Od czasu "Króla" James Marsh konsekwentnie kręcił filmy na wysokim poziomie. Wydawało się, że ma swój własny głos i nieprzeciętny charakter. Tymczasem "Teoria wszystkiego" jest niczym więcej, jak tylko dobrze wykonaną kolorowanką. Marsh zastosował odpowiednie kolory i ani razu nie wyszedł poza zakreślone kontury. Panie przedszkolanki byłyby zachwycone. Ale to nie jest przedszkole, a Marsh nie jest dzieckiem.

The Zero Theorem (2013)

Obraz
Jakże się cieszę, że kino czystego absurdu powraca do łask (a przynajmniej, że ostatnio kręci się go całkiem sporo). Terry Gilliam "Teorią wszystkiego" cofa się do czasów świetności tego "gatunku" filmowego, do swoich własnych "12 małp" czy też "Miasta zaginionych dzieci" Jeuneta. Jak tamte filmy, tak i ten pławi się w oparach paradoksów, sennych majaków, rozważań filozoficznych dokonywanych na psychotropach. A wszystko to ocieka barokowymi ozdobnikami wizualnymi. Poszczególne sceny są tak bogate w szczegóły, że nie ma żadnych szans na ogarnięcie całości za pierwszym obejrzeniem (szczególnie, że większość widzów zapewne w niewielkim stopniu zwracała uwagę na drugi i trzeci plan, a jest on tutaj istotny).

The Fifth Estate (2013)

Obraz
Nie dziwi mnie zupełnie fakt, że Assange jest przeciwny temu filmowi. I nie chodzi tu o negatywną prezentację jego osoby. Choć oczywiście tak jest, tyle tylko, że ta konstrukcja jest tak filmowa, iż bliżej jej do postaci House'a niż do kogoś z krwi i kości. Nie, "Piąta władza" to kino propagandowe i to najgorszego sortu, bo jednostronnie naiwne. Morał filmu jest jasny: wierzcie i kupujcie wyłącznie prasę drukowaną, bo tam postępuje się w sposób etyczny, z szacunkiem dla ludzkiego życia. Za to Internet jest bezwzględny, nie ma żadnych skrupułów w osiąganiu własnych celów. Ale tak naprawdę ideologia jest najmniejszym problemem "Piątej władzy". Gorzej, że sam film jest straconą szansą. Po pierwsze został zrealizowany w cudacznie anachroniczny sposób. Wygląda raczej na tani film science-fiction z lat 80. próbujący ukazać bardzo bliską przyszłość. Odsłania całkowitą bezradność jeśli chodzi o próbę ukazania świata współczesnych technologii. Te metaforyczne obrazk...

Red 2 (2013)

Obraz
Uff, odetchnąłem z ulgą. "RED" wydało mi się całkiem udaną komedią akcji pełną moich ulubionych aktorów. Dlatego też bałem się, że reżyser "Dick i Jane" może całość sknocić. Tak się na szczęście nie stało. Film w dalszym ciągu stoi humorem i akcją. Oczywiście są momenty nietrafione, gdzie widać braki budżetowe (wywrotka ciężarówek) albo dowcipy nie do końca się udały. Ale jest też bardzo wiele rzeczy, które robi imponujące wrażenie. Większość scen z samochodami się udało (moja ulubiona sekwencja to pościg w Paryżu). Helen Mirren jak zwykle jest boska, a scena w wariatkowie - miodzio. Zaś Zeta-Jones kontra Parker to był mój ulubiony wątek w całym filmie. Zresztą Parker to chyba w ogóle najsilniejszy element "RED 2". Za to Hopkins trochę mnie rozczarował. Wydaje się, że za bardzo chce się pośmiać z samego siebie, przez co trochę spalił swoje sceny. Zresztą sama jego obecność jest spoilerowi, bo od razu oczekuje się czegoś więcej od jego postaci i tak si...

War Horse (2011)

Obraz
Jedno trzeba Spielbergowi przyznać: zupełnie się nie patyczkuje, lecz idzie na całość. Okazuje się mistrzem wysublimowanego gwałtu emocjonalnego. Nie dość, że zarzyna nas ckliwymi ponad miarę, dopieszczonymi po ostatni detal scenami, to jeszcze sprawia, że autentycznie się wzruszamy. I co z tego, że jest to reakcja automatyczna, jak łzawienie oczu przy krojeniu cebuli? Dla Spielberga liczy się rezultat. Akt pierwszy to arcydzieło bujdy na resorach. Jakiekolwiek podobieństwo do miejsc czy sytuacji jest czysto przypadkowe. Spielberg tylko się z widzami umawia, że akcja rozgrywa się w Anglii na początku XX wieku. Równie dobrze mogłoby to być Shire pod koniec Trzeciej Ery. W tych baśniowych okolicznościach przyrody koń mógłby napisać encyklopedię "Britannica", a marchewki i truskawki wyglądają, jakby nawożono je photoshopem tak soczyste mają barwy. Akt pierwszy to równie pochwała platonicznej zoofilii, choć możliwa wyłącznie dzięki dużej antropomorfizacji zwierząt (i to nie...

Anonymous (2011)

Obraz
Każdy, kto mnie zna, wie, że "Dzień Niepodległości" uważam za jeden z trzech najgorszych filmów zrealizowanych w latach 90-tych. Dlatego też nigdy, przenigdy nie spodziewałem się, że będę z zapartym tchem pochłaniał dramat kostiumowy w reżyserii Emmericha, film, w którym nie o efekty i totalną demolkę chodzi, a o intrygi, uczucia, władzę i sztukę. A tak się stało na seansie "Anonimusa". Emmerich udowodnił, że jak chce, to potrafi opowiedzieć fascynującą historię dworskich intryg prowadzonych między geniuszami w swoim fachu. Z jednej strony mamy fantastycznych strategów w osobach dwóch Cecilów. Z drugiej strony mamy mistrza pióra, który swoimi dziełami potrafił tak manipulować ludźmi, iż był w stanie kształtować przyszłość. Jednak "Anonimus" to także historia ambicji, władzy, rodowych zatargów, gdzie kalkulacje dziedziczności mają pierwszeństwo nad miłością, a których konsekwencją są najstraszliwsze z grzechów. To również przypowieść o talencie i roli...

Mr. Nice (2010)

Obraz
"Mr. Nice" postanowiłem obejrzeć zachęcony niezłymi zwiastunami jak i prawdziwą historią, na której film jest oparty. Niestety Bernard Rose poległ próbując uciec od typowej biograficznej struktury. Ma u mnie plus za starania, ale powinien był lepiej ocenić swoje możliwości. Historia ćpuna Howarda Marksa, który kierował jedną z największych siatek handlujących narkotykami na świecie, w którą wciągnięte było i IRA i MI6 wymagało niebanalnego podejścia. I Rose to rozumiał, stąd (zwłaszcza w pierwszej części) sporo jest ciekawych montażowych cięć i niebanalnych ujęć. Jednak film nie jest wystarczająco "witty", a część scen została zrealizowana w sposób zaskakująco sztampowy. Przez to film okazuje się bardzo nierówny, bardzo dobre sekwencje sąsiadują celuloidową breją, którą trzeba było spuścić do szamba. Thewlis zagrał brawurowo, za to Sevigny reżyser nie dał się w ogóle wykazać. Ifans może i też gra świetnie, ale moją uwagę przykuwała głównie jego absurdalna fryzura...

London Boulevard (2010)

Obraz
Wszyscy mamy przejebane – mówi w jednej ze scen bohater grany przez Colina Farrella. I ma rację, ale tylko do pewnego stopnia. Jeśli na niczym ci nie zależy, wszystko gra. Jeśli masz w nosie innych ludzi, traktujesz ich jak śmieci, możesz spać spokojnie. Jak długo wykorzystujesz wszystko i wszystkich dbając tylko i wyłącznie o siebie, nic ci nie grozi. Wystarczy jednak tylko chwila nieuwagi, drobny gest dobroci, współczucia, czy sympatii, a twój los zostaje przypieczętowany. Mitchell niestety od początku jest na straconej pozycji. Zanim jednak doprowadzi samego siebie do zguby, po drodze zniszczy życie paru innym osobom. Gdyby tylko przywalił Billy'emu tak, jak na to zasłużył. Gdyby nie dał kasy bezdomnemu. Gdyby nie zawahał się oddać strzału. Gdyby... Niestety Mitchell ma moralne skrupuły. Choć jest w nim sporo agresji, to w gruncie rzeczy sympatyczny jest z niego chłop. Niestety w jego świecie tylko bezmyślna, brutalna i bezwzględna siła ma jakiekolwiek znaczenie. Wszystko in...