Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2014

Ida (2013)

"Ida" to jeden z tych filmów, które wywołują u mnie sprzeczne uczucia. Postawiłem mu 7, ale równie dobrze mógłbym dać 3 i uważałbym, że ta ocena odzwierciedla moje uczucia.

Horrible Bosses 2 (2014)

Kolejny film z serii "śmiejmy się z tego, jak bardzo przechlapane mamy na tym świecie". "Szefowie wrogowie 2" mimo całego swojego humoru nie są filmem, który optymistycznie nastraja. Jego przesłanie jest przerażające: amerykański sen to bzdura. Jeśli jesteś szaraczkiem, zawsze nim pozostaniesz, czy to w pracy, czy to w zbrodni. Nie licz na zmianę losu, ponieważ ten został już dawno rozpisany. Bohater grany przez Kevina Spaceya wyraża tę myśl tak dosadnie, że widz może jej nie wyłapać, śmiejąc się z ciętych ripost. Ale smutna prawda jest taka, że Spacey ma rację: los nie tylko jest zapisany, ale też jest dziedziczony.

Jessabelle (2014)

Kevin Greutert powinien wrócić do montażu. Reżyserowanie horrorów wyraźnie mu nie wychodzi. Choć trzeba przyznać, że rozwija się. Jego "Piły" nie nadawały się do oglądania. "Klątwa Jessabelle" przy wszystkich swoich ewidentnych wadach sprawia niezłe wrażenie.

Saint Laurent (2014)

Francuzi dostali jakiejś obsesji na punkcie Yvesa Saint Laurenta. W ciągu czterech lat jest to trzeci film na temat projektanta. Niestety obie fabuły mocno rozczarowują. Jedynym wartym uwagi filmem jest dokument Pierre'a Thorettona "Szalona miłość". Tylko w nim powiedziano o projektancie coś więcej niż tylko definiowanie go przez pryzmat dokonań z lat 60. i 70. A przede wszystkim tylko w nim udało się twórcom przeniknąć przynajmniej zewnętrzną warstwę tajemnicy, jaką stanowił związek Laurenta i Bergé. "Saint Laurent" nie stawia nawet pytań o naturę tej relacji, więc na jakiekolwiek odpowiedzi w ogóle nie ma co liczyć.

Amnesia (2014)

Dwójka aktorów. Praktycznie jedno pomieszczenie. To wystarczyło Nini Bull Robsahm do nakręcenia pierwszorzędnego obrazu. Reżyserka zawstydza tych wszystkich twórców, którzy twierdzą, że do zrobienia dobrego filmu potrzeba dużych pieniędzy. "Amnezja" nie mogła wiele kosztować. Ale wszystko tu na siebie zapracowało.

The Two Faces of January (2014)

Nie udał się Aminiemu debiut reżyserski. Co gorsza, tym razem nie wykazał się też umiejętnościami scenopisarskimi. "Rozgrywka" to film zbędny, który jedynie wywołuje zmieszanie, kiedy próbuje się rozgryźć, po co powstał i dlaczego wygląda tak a nie inaczej.

Nightcrawler (2014)

Cóż. Ten film nie mógł się udać. Był kaleki już od swojego poczęcia i żadne późniejsze starania nie mogły tego zrekompensować. Nie, żeby ktokolwiek zbytnio się tu starał. Nawet tak przez wielu chwalony Jake Gyllenhaal jak dla mnie grał tutaj na pół gwizdka, kryjąc się za przerysowaną pozą mamiąc widzów tanim efekciarstwem.

The November Man (2014)

Jaka szkoda, że przeminęła już era VHS-ów. W wypożyczalniach kaset wideo "November Man" byłby wielkim hitem. Ma w sobie odpowiednią dawkę głupoty i zabawy, co nieodmiennie budzi u mnie sentymentalną tęsknotę za starymi, nie tak dobrymi, ale na swój sposób niezapomnianymi czasami.

Fehér Isten (2014)

Lubię takie dziwaczne mieszanki. "Biały Bóg" to kino gatunkowe, ale głównym protagonistą jest tu pies. Ten prosty zabieg okazał się kluczem do sukcesu. Dzięki temu film z typowej zabawy postmodernistycznej stał się – o dziwo – całkiem fajną rozrywką.

Майдан (2014)

O matko! Cóż to był za strasznie nudny film. Łoźnica udowodnił, że co nagle, to po diable. Reżyser śpieszył się, by w kilka miesięcy zrobić dokument o wydarzeniach z Kijowa i zdążyć z nim na festiwal w Cannes. Ale gra nie warta była świeczki. Nie kupuję formy dokumentu, nie przekonuje mnie to, co zrobił reżyser. Poczułem się zniesmaczony tym, co zobaczyłem na ekranie.

Qu'est-ce qu'on a fait au Bon Dieu? (2014)

Szczerze mówiąc, to nie bardzo jestem w stanie merytorycznie uzasadnić, dlaczego spodobał mi się film "Za jakie grzechy, dobry Boże?". W zasadzie nie mam ku temu żadnych argumentów, poza jednym: tak właśnie było. Film wydał mi się przyjemny, lekki, pełen sympatycznych postaci. Ot, niezobowiązująca rozrywka, w sam raz na chłodny jesienny wieczór.

პატარძლები (2014)

To nie rozłąka jest największym zagrożeniem dla związku. Jest nią każdorazowe rozstawanie się. Gdy jest się osobno, jakoś można układać sobie życie. Owszem, gdzieś w tyle głowy zawsze jest obecne cierpienie, przygnębienie, poczucie beznadziejności. Ale daje się to przeżyć. A potem pojawia się chwila kontaktu, bliskości. To, co trzymane było na dystans, teraz pulsuje z nową mocą. A potem trzeba się rozstać, na miesiąc, pół roku. Chwila radości zmienia się w niemożliwy do wytrzymania ból, a miłość staje się krwawiącą raną.

Quick Change (2013)

Choć "Metamorfoza" rozgrywa się w środowisku osób transpłciowych, to sam film uważam za mocno religijny. Historia tygodnia życia Doriny to bowiem tak naprawdę opowieść o obecności Maryi wśród ludzi, jako orędowniczki grzeszników.

The Secret Path (2014)

Ok. Jednego filmowi nie mogę odmówić. Takie rzeczy oglądam rzadko. Jest to chyba po "Federico García Lorca Noir Despair" najdziwniejszy film, jaką widziałem w tym roku. "The Secret Path" to amatorsko-artystyczny romans ze sporą domieszką horroru. Brzmi to intrygująco, lecz sam film niestety już taki nie jest.

渇き。 (2014)

Kino oldschoolowe. Opowieść o zemście i perwersji, o detektywistycznym poszukiwaniu prawdy w świecie czerwonym od krwi i złamanych ludzi. Stylizowana na lata 70. Dynamiczna, szalona, zabawna i ponura zarazem.

Hot boy nổi loạn và câu chuyện về thằng Cười, cô gái điếm và con vịt (2011)

Do tej pory wydawało mi się, że naiwne melodramaty potrafią dobrze opowiedzieć jedynie Latynosi. Telenowele mają we krwi i nawet w kinie to dziwne połączenie sentymentalizmu i kiczu często zaskakująco dobrze się sprawdza w ich wykonaniu. "Zagubieni w raju" udowadniają, że podobną umiejętność mają też Wietnamczycy.

喰女-クイメ- (2014)

Po "Harakiri" zwątpiłem w możliwości reżyserskie Takashiego Miike. I na jakiś czas sobie odpuściłem jego filmy. Ale "Po twoim trupie" na tyle mnie zaciekawiło, że postanowiłem dać mu kolejną szansę. Miike jej nie zmarnował, choć po seansie pozostało poczucie niedosytu.

地獄でなぜ悪い (2013)

"Zabawmy się w piekle" z czystym sumieniem polecić mogę w zasadzie jedynie tym, którzy dopiero przymierzają się do rozpoczęcia przygody z dziwacznym kinem japońskim. Film Siona Sono będzie idealnym kursem przygotowawczym. Zawiera bowiem sporo z typowych dla tej odmiany kina elementów, ale podane zostały w taki sposób, który będzie zrozumiały dla widzów zaznajomionych z postmodernistycznymi zabawami gatunkowi (np. z twórczością Tarantino).

Miss ZOMBIE (2013)

Dramat psychologiczny ubrany w szaty filmu o zombie. Ciekawa mieszanka, ale w wersji przygotowanej przez Sabu średnio strawna. Wprowadził zbyt wielkie kontrasty, których jednak nie wykorzystuje w interesujący sposób. Motyw zombie jest tu zredukowany na potrzeby pokazania dylematów ludzkiej egzystencji i dziwacznych ścieżek, jakimi chadza miłość. Na mnie takie podejście nie zrobiło najlepszego wrażenia.

Snowtown (2011)

Jeśli Boga nie ma, to mamy mocno przesrane. Na tym świecie zbawienie bowiem nie jest możliwe. Nie ma też żadnej szansy na odmianę swojego losu. Bycie ofiarą lub drapieżcą jest wdrukowane w naturę. Kto jest ofiarą, będzie nią zawsze. A im bardziej będzie z tym walczyć, tym większe cierpienie na siebie sprowadzi, kiedy świat pokaże mu, jakie ma miejsce w szeregu.

殭屍 (2013)

"Rigor Mortis" cierpi na typowy syndrom pierwszego filmu. Jego reżyser Juno Mak chciał zrobić zbyt wiele, a nie miał odpowiedniego doświadczenia. W rezultacie choć pomysł jest doskonały, pozostał tylko tym – pomysłem. Realizacja zostawia wiele do życzenia.

Hector and the Search for Happiness (2014)

Gust nie jest czym niezmiennym. Po raz kolejny przekonałem się o tym, kiedy oglądałem "Jak dogonić szczęście". Jeszcze dwa lata temu zapewne chwaliłby ciepło i optymizm bijący z filmu. Dziś niestety męczył mnie i irytował.

Dumb and Dumber To (2014)

Nie miałem co do tego filmu większych oczekiwań, więc też się nie rozczarowałem. "Głupi i głupszy bardziej" okazało się całkiem zabawną komedią, choć sądząc po reakcji reszty sali, mnie śmieszyła bardziej niż większość ludzi. Ale ja lubię prezentowane tutaj przez braci Farrelly poczucie humoru.

[REC] 4: Apocalipsis (2014)

Powrót Jaume Balagueró do serii "[REC]" dobrze zrobił i jemu i serii. Szczerze mówiąc niewiele się po filmie spodziewałem. Oczekiwałem, że całość dostała już zadyszki po tym,  trójka próbowało pójść w zupełnie inną stronę. To, co zobaczyłem, pozytywnie mnie zaskoczyło.

Cockpit (2012)

"Kokpit" jest ponoć komedią. Ale w tym przypadku słowo to oznacza jedynie narrację prowadzoną w lekkich tonach i konieczny happy-end. Jeśli chodzi o powody do śmiechu, to jest ich niewiele. Zaskakująco mało zważywszy, że jest to przecież opowieść o facecie, który udaje kobietę.

Nurse 3-D (2013)

Od kiedy tylko zobaczyłem pierwsze plakaty do filmu z Paz de la Huertą jako krwawą pielęgniarką, chciałem "Nurse" zobaczyć. Miałem nadzieję na niezły perwersyjny, fetyszowski slasher z Huertą w obcisłych kostiumach rozprawiającą się z kolejnymi samcami alfa. Niestety "Nurse" wcale o tym nie jest.

Maps to the Stars (2014)

Czy David Cronenberg znalazł jakąś maszynę do podróży w czasie? "Mapy gwiazd" są bowiem filmem, który wygląda tak, jak rzeczy kręcone przez Kanadyjczyka 10-20 lat temu. Reżyser powraca tu do tematu szaleństwa, obsesji, wrodzonych wad charakteru, które pchają ludzi ku nieszczęściu, przemocy i depresji. To film, któremu bliżej jest do "Crash", "eXistenZ" czy (a może przede wszystkim) "Pająka", niż do rzeczy, które kręcił na przestrzeni ostatnich 10 lat.

Stage Fright (2014)

Jerome Sable to geniusz! Absolutny geniusz. Bo też trzeba być osobą naprawdę nieprzeciętną, by tak pokręcony pomysł zmienić w tak fantastyczny film. To się po prostu nie powinno było udać. A jednak "Stage Fright" to pierwszorzędna rozrywka, w której odnajdą się i fani musicali i slasherów – gatunków, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego.

Space Station 76 (2014)

Wyobraźcie sobie bohaterów filmów Solondza przeniesionych w kosmos. I to nie w jego współczesną wizję, lecz w kosmos rodem z seriali z lat 70. ubiegłego wieku. Jeśli potraficie sobie to wyobrazić, to macie minimalne pojęcie o tym, czym jest "Space Station 76". Minimalne, ponieważ naprawdę trudno sobie wyobrazić bardziej ponury i przygnębiający film, który zarazem byłby równie obłędnie zabawny. Ta mieszanka niestety wielu osobom nie przypadnie do gustu (pewnie stąd wszędzie film zbiera niskie oceny). Ja jednak oglądałem go zachwycony. To jest absolutnie moje kino!

Il capitale umano (2013)

Ponurą wizję ludzkiej cywilizacji kreśli Paolo Virzì. Jeśli mu wierzyć, na świecie rządzi nierówność klasowa wcale nie za sprawą jakichś machinacji, przepisów i obyczajów. Nie, w tym świecie nierówność jest wynikiem posiadanych przez przedstawicieli różnych klas cech charakteru. To one predestynują jednych do bogactwa, a innych do pozostawania w biedzie. Oglądając "Kapitał ludzki" nie sposób czuć współczucie dla tych, co próbują się przebić do klasy bogaczy. Ich imitacja drapieżności i bezwzględności prawdziwych rekinów finansowych, jest żałosna, obleśna lub w najlepszym razie po prostu śmiechu warta. Jeśli przegrywają życie, to na własne życzenie i nie należy im się żadna pomoc. Jeśli ją dostaną, nauczą się jedyny postawy roszczeniowej.

Trash (2014)

Stephen Daldry wybrał się do Trzeciego Świata, by tam przekonywać, dlaczego socjalizm nie jest możliwy do realizacji. A raczej, dlaczego tylko dzieci mogłyby go urzeczywistnić. "Śmieć" ma przecież pozytywne przesłanie. Dla realizacji swojego planu wybrał Brazylię. Dobrze, że nie Afrykę, tam miałby trudniejsze zadanie, by znaleźć realia pokazujące, że nawet w trudnych warunkach czystość i niewinność dziecka zostaje zachowana. A właśnie to jest podstawowym argumentem reżysera: socjalizm mogą wprowadzić jedynie dzieci, ponieważ jako jedyne nie dają się skorumpować, a zatem nie będą w stanie wypaczyć idei wspólnego dobra ponad klasowymi podziałami, co jest nieuchronne w przypadku ludzi dorosłych.

Interstellar (2014)

Z filmami Nolana zawsze miałem to samo. Po pierwszym pokazie wychodziłem zachwycony. Ale później łapałem się na tym, że nie mam wcale ochoty na powtórkę. I tak naprawdę do dziś żadnego z jego filmów, nad którymi tak się rozpływałem, nie zobaczyłem po raz drugi. Dotąd nie wiedziałem, dlaczego tak się dzieje. Dopiero "Interstellar" wyjawiło mi to, co przeczuwałem, co podskórnie musiałem zauważyć już wcześniej: Nolan po prostu jest kiepskim reżyserem.

Fury (2014)

David Ayer solidnym reżyserem jest. Dlatego też "Furia" jest naprawdę porządnie zrobionym widowiskiem wojennym. Problem polega na tym, że nie ma charakteru, a sama jego idea – połączenia poetyki heroicznej z surowymi realiami wojny – nie trafia w mój gustu.

Let's Be Cops (2014)

Nie jestem jakimś szczególnie wielkim fanem "Jess i chłopaki", ale jeśli akurat trafię na jakiś odcinek, to go nawet obejrzę i często nie są one nawet takie najgorsze. Dlatego też wybierając się na "Udając gliniarzy", gdzie gra sporo osób z serialu, spodziewałem się niezłej, ale nie rewelacyjnej komedii. Moje oczekiwania spełniły się.

Coup de Grace (2013)

Zastanawiałem się przez chwilę, czy umieścić tu ten film. W końcu "Coup de Grace" bardziej przypomina reklamę perfum niż cokolwiek innego. Ale z drugiej strony nawet, gdyby była to tylko reklama, to przecież nie dyskwalifikuje to rzeczy jako filmu krótkometrażowego. Czasami granice są mocno rozmyte.