Oglądałem "Donnie Darko", więc wiem, skąd Kelly czerpał inspirację do filmu. Widać to jak na dłoni. Niestety dał się ponieść ambicji i przeliczył się z siłami. Kelly w ogóle nie poradził sobie z materiałem, który zatopił go i zdrowy rozsądek, przede wszystkim jednak powstrzymał jego odwagę. Ten film przy tym scenariuszu mógł się udać tylko w przypadku pójścia na całość, gdyby Kelly świadomie postanowił zostać drugim Jamesem Whale'em i doprowadził do ostatecznych granic campowo-komiksową pulpę. Niestety wersja, którą otrzymaliśmy wygląda jakby Kelly przeleciał przez magazyn rekwizytów, na ślepo powybierał kostiumy, bohaterów, a nawet wątki fabularne, wrzucił to wszystko do blendera i nacisną guzik. Końcowy rezultat to nuda, nuda, nuda. Szkoda mi zwłaszcza aktorów, bo nie zasłużyli na taki gniot. Zwłaszcza Dwayne Johnson, który gra całkiem dobrze, ale wyraźnie widać, że miał chyba inne wyobrażenie o tym, w czym gra. Żal mi też Mirandy Richardson, bo jej rola ograniczyła się...