Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2014

Służby specjalne (2014)

Co to było? Nie wiem. W każdym razie mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że nie jest to film fabularny. Jeżeli już musiałbym jakoś nazwać "Służby specjalne", to powiedziałbym, że jest to felieton z elementami kazania.

The Judge (2014)

Nie, nie i jeszcze raz nie. "Sędzia" jest kwintesencją tego, co w kinie amerykańskim budzi u mnie ostatnio fizyczny wręcz wstręt. Przy całym swym doskonałym rzemieślniczym wykonaniu i niezłej, choć jakże manierycznej grze Roberta Downeya Jr., jest to przede wszystkim nieznośny festiwal najgorszych schematów kina obyczajowego.

Relatos salvajes (2014)

To jest moje kino! Absurd, przemoc, szaleńcze wolty, dziwaczne punkty odniesienia. Czysta energia, która sprawiła, że już dawno tak dobrze nie bawiłem się w kinie.

Bogowie (2014)

Ależ miłą niespodziankę zrobił Łukasz Palkowski. Nie mogłem w lepszym momencie obejrzeć "Bogów". Po "Mieście 44" i "Służbach specjalnych" moja wiara w możliwości polskich twórców – i tak wątła – padła trupem. Ale Palkowski wskrzesił ją pokazując, że jednak można u nas robić normalne kino.

Journey to Jah (2013)

Cel powstanie "W drodze do Jah" jest dla mnie nieodgadnioną tajemnicą. Jest to najgorszy rodzaj dokumentu, jaki tylko można sobie wyobrazić. Składa się bowiem z banałów i frazesów, które budują iluzję wieloaspektowego obrazu poruszanego tematu. W rzeczywistości są to jednak ogólniki, które z powodzeniem mogłyby być wykorzystane w jakimkolwiek dokumencie o muzyce czy kulturze. Gdyby zastąpić w pojawiających się w filmie wypowiedziach słowa "reggae" i "rasta" innymi terminami (np. "rap"), wypowiedzi te byłyby równie prawdziwe i równie "autentyczne".

Wish I Was Here (2014)

W zasadzie jest to standard kina niezależnego. Znów mamy historię o tym, że żyje się tylko w obliczu śmierci. To świadomość umierania prowadzi do wewnętrznej transformacji. Śmierć jest kluczem do odnalezienia własnego (i cudzego) szczęścia, ponieważ doprowadza do zakończenia status quo – bezpiecznego trwania, które może nie było wygodne ale było swojskie.

The One I Love (2014)

"Czworo do pary" to straszny film. Nie w sensie, że taki zły (choć super dobry to on nie jest), ale w sensie, że prezentuje dość przerażający portret człowieka. Z tego filmu jasno wynika, że miłość do drugiej osoby nie istnieje. Kochamy tak naprawdę siebie, swoje oczekiwania, które zostają uzewnętrznione i przeniesione na drugą osobę. Jeśli ta osoba spełnia zadanie i zachowuje się zgodnie z tym, czego od niej wymagamy, "miłość" rozkwita, a związek trwa w harmonii. Jeśli jednak zawodzi – co jest w realnym świecie nieuniknione – miłość więdnie, a związek rozpada się.

Je fais le mort (2013)

"Sprawa dla dwojga" marnuje się w kinie. To jest idealny pomysł na lekki serial kryminalno-komediowy. Takie połączenie "Kameleona" i "Świrów". Upierdliwy aktorzyna, który zadaje niewygodne pytania i nieco zbyt sztywna przedstawicielka wymiaru sprawiedliwości to doskonały tandem, który zapewniłby rozrywkę na kilka sezonów. Pod warunkiem, że zrobili by to Amerykanie, rzecz jasna.

The Gunfighter (2014)

Najprostsze pomysły są najlepsze. Oto saloon, grupa postaci typowych dla westernowej opowieści. Wszystko zmienia się, gdy pojawia się Głos. Nagle na jaw wychodzą wszystkie perwersje, jakie plenią się na Dzikim Zachodzie... The Gunfighter from Eric Kissack on Vimeo .

The Trail's End (2014)

Stara jak świat opowieść o straceńcach, tyle że w nieco odmiennej scenografii. The Trail's End *FULL FILM* from David Rosenbaum on Vimeo .

Dust (2013)

SPOILER Sukces filmu krótkometrażowego zawsze zależy przede wszystkim od pomysłu. "Dust" ma świetny twist, dzięki temu naprawdę warto go zobaczyć. Dust - Short film starring Alan Rickman & Jodie Whittaker from Jake Russell on Vimeo .

The Maze Runner (2014)

Czy w Hollywood ktokolwiek czyta ze zrozumieniem literaturę YA? Mam wrażenie, że książki są im potrzebne tylko dla imion i scenografii. Wszystkie ekranizacje są do siebie bowiem łudząco podobne. Mają podobnych bohaterów, podobny wstęp, rozwinięcie i zakończenie. W takich warunkach o tym, czy coś się mi podoba czy nie, decydują szczegóły. W przypadku "Więźnia labiryntu" większość z tych szczegółów działała na niekorzyść filmu.

As Above, So Below (2014)

SPOILERY! Z trzech filmów braci Dowdle, jakie widziałem, ten uważam za najlepszy. Horror typu found footage to już jest tak wyświechtany pomysł, że naprawdę niewiele się po "Jako w niebie, tak i na ziemi" spodziewałem. Tymczasem Dowdle'owie potrafili stworzyć całkiem niezły klimat i przez długi czas ich film przykuwał uwagę. Punktem kulminacyjnym była scena, gdy jeden z bohaterów utknął. Jest to scena doskonale oddająca klaustrofobiczną grozę sytuacji, a zarazem mająca sporą wartość czysto rozrywkową zachęcającą do uśmiechu. Niestety "Jako w niebie, tak i na ziemi" po raz kolejny potwierdza prawdę, że found footage sprawdza się w krótkiej formie. W dłuższej, nawet jeśli jest to tylko 90 minut, po prostu zaczyna męczyć. Tu punkt wyczerpania następuje dość późno, bo dopiero po "wkroczeniu" bohaterów do piekła. Jednak od tego momentu nic już nie było w stanie utrzymać mojego zainteresowania.

A Promise (2013)

To było morderstwo. Nie wiem tylko, czy Patrice Leconte zamordował historię z premedytacją, czy też było to nieumyślne zabójstwo. Nie zmienia to faktu, że "Na zawsze twoja" zostało brutalnie zmasakrowane.

Sin City: A Dame to Kill For (2014)

Czy misją Evy Green jest przemiana wszystkich mężczyzn w gejów? Od czasu serialu "Camelot" gra głównie role kobiet silnych i niezależnych i gra je tak, by wzmacniać wszystkie najgorsze męskie lęki przed takimi właśnie kobietami. Nie inaczej jest i tutaj. Trzeba przyznać, że jest godną duchową spadkobierczynią Lilith. Koszmar rzadko kiedy wygląda równie pociągająco. Mimo to mam nadzieję, że już wkrótce Green zagra coś zupełnie innego.

Rio, Eu Te Amo (2014)

Spośród wszystkich zakochanych miast, jakie widziałem, Rio wypada najsłabiej. Spodziewałem się uczucia, a tymczasem dostałem abstrakcje i filozoficzne dywagacje. Tyle znakomitości brało udział przy tworzeniu tego filmu, a rezultat jest po prostu żałosny.

Before I Go to Sleep (2014)

Colin Firth i Nicole Kidman kontynuują podróż w głąb mrocznych zakamarków ludzkiej duszy. W "Drodze do zapomnienia" cierpiał Firth. W "Zanim zasnę" po drugiej stronie dołączyła do niego Kidman. Ale nie wpłynęło to korzystnie na efekt końcowy. Podobnie jak w tamtym filmie, tak i tym razem całość okazuje się pozbawiona wyrazu.

Leijonasydän (2013)

W sumie "Serce lwa" jest dość standardową fabułą. Bo też zdecydowana większość twórców sięgających po temat nazistów czy innych ksenofobicznych oszołomów robi to po to, by skonfrontować przekonania jednostki z jej uczuciami, pragnieniami, zachowaniami. W przypadku tej fińskiej produkcji mamy do czynienia ze skrajnym rasistą, który szukając w swoim życiu stabilizacji trafia w objęcia kobiety, która ma syna. Niby w dzisiejszych czasach nie jest to problem, zwłaszcza wtedy, gdy między parą zaiskrzyło. Jednak kobieta ma syna o wyraźnie odmiennym kolorze skóry, a to już dla bohatera (i jego kumpli) może być problemem.

Boyhood (2014)

Dochodzę do wniosku, że po tym filmie można zrobić tylko jedną z dwóch rzeczy. Po pierwsze można się zabić. Można to zrobić szybko, wybierając drogę samobójcy. Można też zrobić to długofalowo, wybierając drogę hedonisty: ćpając, pijąc, odurzając się adrenaliną. Po drugie można wszystko rzucić w jasną cholerę, siąść pod drzewem i czekać, aż jakaś kobra czy inny wąż osłoni cię własnym ciałem przed słońcem.

If I Stay (2014)

Coś mi się zdaje, że moda na filmy o romantycznie umierających nastolatkach szybko nie przeminie. I może ten wysyp podobnych do siebie historii byłbym w stanie wytrzymać, gdyby jeszcze były to filmy dobre. Niestety tak nie jest... a przynajmniej jeśli chodzi o te robione po drugiej stronie Atlantyku. Brytyjczycy jeszcze trzymają poziom – warto tu wspomnieć chociażby "Niech będzie teraz". Amerykanie niestety tworzą historie jednocześnie proste w swojej ckliwości i przeładowane liczbą tragedii i dziwacznych splotów okoliczności. Już "Gwiazd naszych wina" było słabe. Jednak "Zostań, jeśli kochasz" jest jeszcze gorsze.

Magic in the Moonlight (2014)

Woody Allen imitujący Woody'ego Allena... i do tego nieudolnie. Jest w tym coś chorobliwie fascynującego. Z jednej strony odrzuca to, co pojawia się na ekranie. Z drugiej strony nie sposób od tego oderwać wzroku. Jak w scenach rozkładów zwierząt w "Zet i dwa zera".

Mary's Land (2013)

"Ziemia Maryi" to kino sekciarskie. Mamy więc obowiązkowe bombardowanie miłością, absolutnie pozytywny przekaz bez jakichkolwiek nakazów, a jedynie z łagodnym zachęcaniem, negatywy nie są ignorowane, ale sprytnie zmieniane w dobrą nowinę. Ponieważ nie mam do czynienia z kinem tego rodzaju zbyt często, film obejrzałem z zainteresowanie.

Bypass (2014)

"Bypass" to przeciwieństwo "Dawcy Pamięci". Pokazuje, jak trudne, niemalże niemożliwe, jest wyrwanie się z pęt narzuconych w dzieciństwie. Tim wie, że musi się zmienić, że tak dalej nie da się żyć. Mówią mu to długi, których nie może spłacić, siostra, której nie potrafi zmotywować, boss przez to, w jaki sposób kończy, dziewczyna ogłaszając, że jest w ciąży. A kiedy to nie pomaga, jest jeszcze jego ciało, które najwyraźniej opanowuje choroba. Ale nawet coraz bardziej niepokojące objawy nie są w stanie przełamać imperatywów zachowania, jakimi nasiąkł za sprawą swoich rodziców. Uparcie trwa w chorym status quo i cierpi pod naporem konieczności, którym nie jest w stanie sprostać.

The Giver (2014)

Po obejrzeniu "Dawcy Pamięci" dochodzę do wniosku, że jego twórcy chyba nic nie zrozumieli z książki. Co mnie tak naprawdę nie dziwi. Wielokrotnie w ostatnich latach trafiałem na filmy SF, które spłycały prowokacyjną wymowę literackich oryginałów i sprowadzały fabułę książek do łzawych melodramatów.

Miasto 44 (2014)

Jan Komasa z całą pewnością ma zadatki na bycie wielkim reżyserem. Gdyby był Amerykaninem już zapewne trzaskałby blockbustery jeden za drugim. To, w jaki sposób wykorzystał imponujący przecież – jak na polskie warunki – budżet, jest naprawdę godne pochwały. Komasa ma warsztat, ma talent i zmysł rasowego filmowca. Niestety "Miasto 44" pokazuje, że wielkim reżyserem raczej nie będzie. Brakuje mu bowiem samodyscypliny. Należy do tych reżyserów, którzy sami dla siebie są największymi wrogami. Potrzebowałby doświadczonego producenta, który pilnowałby go, który powstrzymywałby jego entuzjazm, sprowadzał na ziemię, kiedy za bardzo odleciałby w swoich pomysłach. Gdyby ktoś taki jak Harvey Weinstein wisiał nad Komasą, kiedy ten kręcił "Miasto 44", to mielibyśmy oscarowego pewniaka. Bowiem całymi partiami "Miasto 44" jest naprawdę kinem pierwszorzędnym. Widać w nim potencjał. To mógł być największy obraz polskiej kinematografii ostatnich 30, 40 lat. Mógł, ale nie je

Hotell (2013)

Erika doskonale wiedziała, jak potoczy się jej życie. Miała zaplanowany każdy szczegół, łącznie z porodem. I kiedy wszystko wydawało się realizować tak, jak sobie to wymyśliła, została zdradzona. Podłej, zaskakującej zdrady dopuściło się jej ciało i dziecko, które przez dziewięć miesięcy byłą częścią niej samej. Świat kobiety rozpadł się na drobne kawałki. W obliczu tak straszliwego ciosu w plecy, nie potrafiła się pozbierać. Aż pewnego razu – pod wpływem podobnych do niej innych emocjonalnych wraków – podejmie desperacką, intuicyjną próbę doprowadzenia do zmiany.