Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2012

Total Recall (2012)

Obraz
Doświadczenie uczy, że kiedy film ma więcej niż dwóch scenarzystów, to nie może być dobry. A "Pamięć absolutna" wylicza ich w napisach aż pięciu (więc zapewne drugie tyle nie spełniło wymogów WGA i nie zostali włączeni). Dlatego też byłem rozczarowany, kiedy okazało się, że nie jest to aż tak zły film, jak to liczba "kucharek" sugerowała. Niestety jeszcze bardziej rozczarowało mnie to, że film ma równie niewiele wspólnego z opowiadaniem Dicka, co film Verhoevena. Tak. "Pamięć absolutna" Wisemana nie jest bowiem nową adaptacją prozy Dicka, a remakem – i to dość wiernym – "Pamięci absolutnej" sprzed 22 lat. Paradoksalnie jednak w tym tkwi siła filmu. Wiseman i spółka pozostając wierni oryginałowi jednocześnie wszystko postawili na głowie. Dzięki temu udało się poprawić liczne błędy filmu Verhoevena. Oryginalna "Pamięć absolutna" była fajną produkcją rozrywkową, brutalną ale jednak mocno infantylną. Tu co prawda brutalności jest mnie

On the Road (2012)

Obraz
"W drodze" jest kinowym odpowiednikiem jazzu. W sumie to nie jestem fanem tego rodzaju kina, ale na poziomie czysto estetycznym jestem w stanie docenić ten film. Podobają mi się zdjęcia Erica Gautiera, pełne intymności i namiętności obrazy jak choćby w scenie z grającym na saksofonie Walterem. Tyle tylko, że obraz jest za długi, żeby sama estetyka wystarczyła. A tu zaczynają się schody. Bo kiedy zastanowić się, co takiego chce nam opowiedzieć Walter Salles, to okazuje się, że albo nie ma nic do powiedzenia albo są to banały o fascynujących autodestrukcyjnych jednostkach czy o twórcach-pijawkach, którzy potrzebują cudzych tragedii, by karmić potwora talentu (nawet jeśli udają współudział). Natomiast na plus zaliczyć muszę obsadę. Garrett Hedlund po tym, jak zrobił na mnie dobre wrażenie w "Country Strong" , teraz wzmacnia moją o nim opinię, skutecznie wymazując niesmak, jaki zostawił po "Tronie". Również Kristen Stewart pokazuje, że nie dla niej są

Abraham Lincoln: Vampire Hunter (2012)

Obraz
Coś mi się zdaje, że nigdy więcej z własnej woli nie wybiorę się na film, którego reżyserem jest Timur Bekmambetow. "Wanted" mogło być wypadkiem przy pracy. Każdy ma prawo mieć słabszy moment, zwłaszcza ktoś, kto dostaje szansę od Hollywood. Ale, kiedy okazuje się, że niczego się nie nauczył, że powtarza te same błędy, no to już trudno go usprawiedliwiać. A "Abraham Lincoln" jest jeszcze gorszy od "Wanted". Wszystko w tym filmie jest nie tak. Przede wszystkim wydaje się być obrazem spóźnionym. "Abraham Lincoln" idealnie wpisywałby się w wampiryczną modę z czasów "Buffy". Połączony z przestylizowaną formą graficzną rodem z "Sin City", "Sky Captain" czy nawet nie tak znowu starego "Bunraku" byłby filmem rewolucyjnym. Tyle tylko, że Bekmambetow to nie Whedon. "Abraham Lincoln" nie ma w sobie ani lekkości ani humoru. Wizualnie też pozostawia wiele do życzenia. Tak naprawdę jedynie sekwencja z po

Four Lions (2010)

Obraz
Christopher Morris to geniusz! Aż trudno jest mi uwierzyć w to, że "Cztery lwy" to jego debiut. Niesamowite, jak sprawnie potrafił połączyć szczery śmiech ze łzami przemożnego smutku, zabawę i humor z mrożącą krew diagnozą zjawiska jakim jest fanatyzm. Jeszcze bardziej niesamowite jest to, że pomysł na połączenie tak skrajnych przeciwności okazał się banalnie prosty. Wszystko spina bowiem absurd, ten rzeczywisty i ten wykreowany na potrzeby filmu. "Cztery lwy" to historia młodych muzułmanów mieszkających w Wielkiej Brytanii, którzy pragną podjąć walkę w obronie islamu. Morris od samego początku zastawia na widza pułapkę przyjmując konwencję absurdalnej komedii. I rzeczywiście trudno się nie śmiać, kiedy widzi się nieudolność bohaterów. Żaden z nich nie wydaje się prawdziwym zagrożeniem. Trudno widzieć w nich zamachowców-samobójców. Choć ślepo marzą o męczeńskiej śmierci, wcale nie są krwiożerczymi potworami. Przeciwnie. To sympatyczni faceci, a Waj czy Omar, n

The Limits of Control (2009)

Obraz
"The Limits of Control" to 10-minutowa prelekcja Jima Jarmuscha na temat Reality is arbitrary . Cała reszta to obszerny komentarz pełen cytatów, analogii, symboli i porównań mająca pomóc nam w zrozumieniu początkowego wykładu. Oczywiście w tym tkwi paradoks, ponieważ zrozumienie nie jest możliwe. Jarmusch staje po stronie skrajnych relatywistów. Wszystko jest subiektywnym doświadczeniem. Prawda, fakty, obiektywnie istniejące obiekty to iluzja. Każdy człowiek to wirująca w ekstazie planeta. Aby pomóc nam przyjąć tę "prawdę", Jarmusch korzysta z metafory podróży: wszystko wokół wędrowca podlega zmianie, ale on sam, z własnego, subiektywnego punktu widzenia pozostaje stałą (choć wcale nie niezmienną). Ponieważ wszystko jest subiektywnym doświadczeniem, prawdziwe porozumienie/wzajemne zrozumienie nie jest możliwe. Stąd sakramentalne "Nie mówisz po hiszpańsku, prawda?", którym rozpoczynają się wszystkie poza jedną "rozmowy" z głównym bohaterem. To

Odete (2005)

Obraz
Kiedy po raz pierwszy widzimy Odete, dziewczyna wydaje się nieco dziwna, ale tylko tyle. Można łatwo zrozumieć dlaczego tak jest. W końcu bardzo pragnie dziecka, ale jej chłopak woli bzykanko bez zobowiązań. Jednak nawet dziwne dziewczyny nie zrobiłyby tego, co Odete nieco później, która wzięła do ust palec trupa, by skraść mu obrączkę. Wkrótce potem ogłasza, że nosi w brzuchu pogrobowca. A że nigdy ze zmarłym nie była, tego świat nie musi wiedzieć. "Odete" mogło być naprawdę fajnym filmem z rodzaju tych dziwacznych, które tak lubię. Niestety, choć reżyser słyszy dzwony, to chyba nie bardzo wie, z którego dochodzą kościoła. I tak jego dziwny film rozbija się na niespójne fragmenty. Wszystko trawi chaos i niekonsekwencja. Po 2/3 filmu reżyser nagle odkrywa, że histeryczna ciąża to za mało i zamiast tego zaczyna transformację dziewczyny w zmarłego. W pewnym momencie czyni nawet z Odete swego rodzaju medium, choć ani wcześniej ani później nic nie wskazuje na to, że ma jakie

Precious (2009)

Obraz
Wow. Biorąc pod uwagę tematykę, "Hej, Skarbie" musi być ulubionym filmem polskich reżyserów. To taplanie się w ludzkim brudzie przyjęło tu monstrualne rozmiary. Nie dość, że główna bohaterka jest niedouczoną grubaską, to jeszcze gwałcona jest przez ojca, z którym ma dwójkę dzieci (pierworodne ma dodatkowy chromosom), jest poniewierana przez matkę, która wyżywa na niej swoje poczucie winy i zazdrości plus jeszcze okazuje się, że ma HIV. A że rzecz dzieje się w latach 80., to szansa na przeżycie przez nią choćby pięciu lat jest równa zeru. Twórcy wyczerpali chyba cały asortyment tragedii. I byłoby to nieznośne, gdyby nie fakt, że zostało genialnie zagrane. Debiutująca Sidibe ma fantastyczną scenę, kiedy ogłasza w klasie rozmiary swego dramatu. Mo'Nique jest fenomenalna w scenie, kiedy przed zbrzydzoną Mariah Carey po raz pierwszy w życiu obnaża całą ohydę ostatnich nastu lat jej życia. Do tego Lee Daniels to zmyślna bestia. Nie można mu odmówić reżyserskiego instynktu.

En kort en lang (2001)

Obraz
Oto najstarsza historia świata. Mężczyzna spotyka kobietę. Oboje są wstawieni i tak dochodzi do pocałunku. Ona jest mężatką. On właśnie się oświadczył. A jednak ten pocałunek to nie tylko efekt promili szarżujących w ich krwiobiegach. Wkrótce jeden pocałunek doprowadzi do kolejnego, a od niego już niedaleka droga do łóżka. Prawda, że brzmi znajomo? Ale tym razem w historii jest twist. I to dość niezwykły, praktycznie niespotykany w kinie. Co swoją drogą jest dość dziwne. Otóż mężczyzną w tym zakazanym związku jest gej. Kobietą żona brata jego partnera. O ile filmów w drugą stronę jest bez liku, o tyle historii gejów flirtujących z heteroseksualizmem jest jak na lekarstwo. Niestety Duńczycy nie posunęli się aż tak daleko jak choćby Brytyjczycy w "Sypialniach i przedsionkach" i flirt Madsa Mikkelsena z kobietą jest tylko przejściową fazą. Co też dużo mówi o współczesnym kinie. Jako fan zarówno Mikkelsena jak i skandynawskiego kina miałem nadzieję na całkiem niezłą rozrywkę.

Poco più di un anno fa (2003)

Obraz
Druga szansa to miecz obosieczny. Jednym rzeczywiście daje możliwość rozpoczęcia wszystkiego od nowa, podczas gdy innym pokazuje, co bezpowrotnie stracili. Są bowiem takie życiowe wybory, od których nie da się uciec. Są też i takie, które wydają się ślepymi uliczkami, aż otwierają się dotąd zamknięte drzwi. Przekonali się o tym bohaterowie "Poco più di un anno fa", bracia Federico i Riccardo. Nigdy nie byli sobie bliscy. A od 10 lat nie widzieli się w ogóle. Riccardo, po śmierci matki, mając 18 lat, uciekł z rodzinnej rezydencji i zanurzył się w świecie "plugastw" i "bezeceństw" biznesu  porno. To, co było młodzieńczym wyrazem buntu, stało się z czasem dobrze obwarowanym bastionem, pilnie strzeżoną filozofią życiową, iluzją, że wybór dokonany przed laty nie był ani pochopny ani błędny. Federico pozostał posłusznym synem. Żył według reguł, choć niszczyło to jego szanse na szczęście. Dopiero po śmierci ojca odkrył, jakimi iluzjami się karmił. I właśnie w

Your Highness (2011)

Obraz
David Gordon Green powinien pójść na nauki do Duńczyków. Może wtedy wiedziałby, jak łączy się seks, przemoc i fantasy w jedną zabawną całość. W porównaniu z takim "Romanem Barbarzyńcą" "Your Highness" to rzecz ledwie mierna. Podstawową wadą filmu jest to, że wcale nie jest zabawny. Seksualne aluzje są mało wymyślne i podane w taki sposób, że nie wywołują uśmiechu, Wyjątkiem jest minotaur z erekcją i w ogóle wszystkie sceny z penisem. Z drugiej strony film miejscami jest dość brutalny. W scenach rodem z trzeciego "Mad Maxa" czy koniec Toby'ego Jonesa jatka przypomina raczej rzeźnickie horrory. Do tego obsada też średnio pasuje. Wadliwy jest przede wszystkim Franco, z którego taki dzielny rycerz, jak ze mnie Kleopatra. Za to pozbawiony przyrodzenia Jones i wojownicza Portman, to były strzały w dziesiątkę. Ocena: 5

Das Trio (1998)

Obraz
Mówiłem to nieraz i powtórzę przy okazji "Das Trio": Nie lubię, kiedy bohaterowie traktowani są przedmiotowo. Tak, to są wytwory wyobraźni i wszystko z nimi można zrobić. Ale jednak na te półtorej godziny czyni się ich żyjącymi istotami i choćby z tego powodu należy im się szacunek. Jednak dla twórców "Das Trio" bohaterowie są niczym. Ot taki Karl. Szybko zostaje wyrzucony na śmietnik, by zrobić miejsce dla Rudolfa. Karl ma ustaloną pozycję i nie może być wykorzystany dla "zabawnej" perypetii, jaką mają w zamyśle twórcy. Pojawia się więc Rudolf, który wprowadzi sporo zamieszania w życie ojca i córki. Ale nie jest to ani zabawne ani też do niczego nie prowadzi. Kiedy kończy się film, ma się poczucie zmarnowanego czasu. Łagodzi je co prawda ostatnia scena pokazująca mocno alternatywną rodzinę z radośnie pląsającą córeczką, jej rodzicami trzymającymi się za ręce oraz ojcem dumnej mamy trzymającym dłoń na tyłku zięcia. Ocena: 4

Last Night (2010)

Obraz
Kiedy żona zaczyna oskarżać męża o zdradę, to znak, że coś niedobrego dzieje się w małżeństwie. Albo ma rację i mąż ją zdradza albo też nie zdradza, ale przez sam fakt podejrzeń ujawnia, że nie jest tak pewna małżeństwa, że są w związku tajemnice, niewypowiedziane pragnienia, które zagrażają status quo. Dzień w oddaleniu sprawie, że para z trzyletnim małżeńskim stażem przetestuje siłę swego związku. "Last Night" to jednak bardziej gadka-szmatka o zdradzie, miłości, lojalności. Michael czuje pociąg do seksownej współpracownicy. Za to Joanna żyję dawną miłością, a jej były niespodziewanie pojawia się u jej drzwi. Każde z nich dokonuje zdrady, nie w afekcie – choć uczucia odgrywać będą tu ważną rolę – lecz z premedytacją, po drobiazgowej analizie uczuć, relacji, konsekwencji swoich wyborów. Każde z nich dokona też zdrady na innej płaszczyźnie. W przypadku Michaela mamy do czynienia z fizycznym przyciąganiem. Z kolei w przypadku Joanny wszystko rozgrywa się na poziomie uczuć.

Valentín (2002)

Obraz
Niedawno pisałem, że lubię filmowe zabawy Szekspirem. Cóż, gra, jaką zaoferował Iborra, będzie jednym z niechlubnych wyjątków. Pomysł fajny. Oto trupa teatralna przygotowuje się do wystawienia Szekspira. Za sprawą żywiołowego aktora, którego imię nosi film, życie zaczyna przypominać teatr i to nie szekspirowską komedię, a "Otella". Można by rzec: kto Szekspirem wojuje, ten od Szekspira ginie. Tyle tylko, że Iborra aż tak daleko w przyszłość nie wybiega. Głównym grzechem reżysera jest zbytnia teatralność. To zrozumiałe, bo Iborra przeniósł na ekran swoją własną sztukę. Tyle tylko, że w efekcie udowadnia jedynie tyle, że dramaturg nie powinien adaptować swoich sztuk. Postać Raula, którego 90% tekstów to monologi skierowane bezpośrednio do widza, na deskach teatru zapewne sprawdzała się idealnie. Tu jest kompletnie zbędna. Do tego niektóre decyzje dotyczące, jak sceny zostaną pokazane, okazała się wątpliwa, prowadząc do niepotrzebnego bałaganu. Najlepiej wychodzi w film

Stake Land (2010)

Obraz
Na "Stake Land" trafiłem zupełnie przypadkowo i wciągnął mnie na tyle, że obejrzałem w całości. Nie jest to jakaś rewelacja. Tak naprawdę, to wpisuje się w cały szereg podobnych historii. A jednak wędrówka Martina i Mistera przez Amerykę pożartą przez wampiry jest na swój sposób ciekawa. Termin "wampiry" jest to użyty dość luźno. Nie jest to europejski krwiopijca znany z horrorów. Bliżej mu do zombie z tą różnicą, że wychodzi na żer tylko w nocy. W zasadzie są to duże szkodniki. Niebezpieczne ale możliwe do pokonania. Klęska ludzkości wynikła z szybkiego rozprzestrzeniania się epidemii w początkowym okresie. Teraz większym zagrożeniem dla ludzi są inni ludzie. Braterstwo to ciekawy, choć mało oryginalny twór. A ich taktyka zrzucania na wrogów wampirów całkiem pomysłowa. I tylko zakończenie jest spaprane. Nie rozumiem zupełnie decyzji Mistera. Dlaczego nie poczekał tych parę dni? Ocena: 6

Dancing (2003)

Obraz
Chyba nie do końca załapałem, o co w tym filmie chodzi. Wydał mi się bowiem banalny i na siłę udziwniony. A paradoksalnie dla mnie najdziwniejszą rzeczą były ciągle pojawiające się wiadomości o nielegalnych imigrantach. To musi mieć jakieś odniesienie do fabuły, ale za nic nie byłem w stanie pojąć, jakie ono jest. Podstawowy pomysł nie jest taki najgorszy. Oto Pierre i Rene w jednym mieszkają domu. Domu mającym żywą przeszłość, ale teraz jest cichy, niemal martwy. Pierre, który zna ten dom od podszewki, żyje sobie spokojnie, nie wadząc nikomu. Z Rene jest jednak inaczej. Jego artystyczne obsesje wyrywają się spod kontroli. Zaczyna widzieć i słyszeć rzeczy, które z racjonalnego punktu widzenia nie istnieją. I tu zaczynają się schody. Rene jest artystą, więc powinna cechować go ciekawość. Tymczasem on przez długi czas zachowuje się inaczej, próbując wszelkimi sposobami pozbyć się natręta. Kiedy w końcu staje twarzą w twarz jest to równie nieprzekonujące jak jego wcześni

Tooth Fairy (2010)

Obraz
Nie wiem, jak to się stało, że znalazłem się w posiadaniu "Dobrej wróżki", ale wcale nie żałuję, że film obejrzałem. To jeden z najbardziej campowych obrazów ostatnich lat. I ciekawe, na ile wyszło to twórcom intencjonalnie, bo przecież jest to produkcja dla dzieci. A camp raczej kojarzy się z przeciwieństwem familijnej rozrywki. Biorąc jednak wszystko pod uwagę, wydaje mi się, że jeśli nawet studio nie miało pojęcia co trafi do kin, reżyser doskonale wiedział, co czyni. Bo jak inaczej rozumieć scenę, kiedy The Rock po raz pierwszy zamienia się we wróżkę, Od czasu ciąży Arnolda Schwarzeneggera i kobiecego kostiumu Gene'a Hackmana nie widziałem czegoś równie szalonego. A te wszystkie docinki z brytyjskim akcentem? Bardziej kojarzy się to z innym rozumieniem słowa "fairy" niż wróżka. No i Crystal. Zabawny jak za dawnych lat. A tekst o żonie i paście zmniejszającej to czysta perwersja w wydaniu PG. Oczywiście koniec końców familijna formuła wygrywa, więc nie je

2:37 (2006)

Obraz
Film zaczyna się od walenia w zamknięte drzwi i krwi wypływającej spod nich. Wybucha chaos i przerażenie. Po 15 minutach staje się jasne, że jest to najdziwniejsza scena w całym filmie. Patrząc na liczbę i wagę problemów uczniów liceum, można byłoby się spodziewać, że średnio raz na tydzień ktoś popełnia tam samobójstwo i że działania związane z nimi są rutynowym zachowaniem. Ja wszystko rozumiem, ale twórcy naprawdę przesadzili z liczbą problemów. Niektórzy z bohaterów mają pecha, bowiem pokarani zostali kilkoma przywarami, które czynią z ich codziennego życia piekło. Jest tego tak dużo, że zamiast wzmacniać przesłanie filmu, osłabia poszczególne problemy i na większość tego, co przydarza się bohaterom reagowałem wzruszeniem ramion. Za to podobała mi się sama narracja. To zwijanie kłębka kilku splecionych linii. "2:37" postało w apogeum mody na wielowątkowe fabuły i w pełni z tego korzysta. Podobało mi się to płynne przeskakiwanie z bohatera na bohatera. Powraca

Eduart (2006)

Obraz
Po co komu diabeł, skoro człowiek doskonale sam radzi sobie jako strażnik samego siebie w piekle. Wystarczy, że zarazi się złością, a staje się ślepy na możliwości wybawienia. Eduart nie jest złym człowiekiem. Ale każdy lepiej by zrobił, nie zasypiając obok niego, ani nie pozostawiając pieniędzy w zasięgu jego rąk. Przepełnia go złość, którą potrafi skrywać za miłą powierzchownością. Pewnie dlatego tak łatwo inni spieszą mu z pomocą. Jednak przez tę złość nie potrafi wydobyć się błędnego koła niedoli. Zawsze w innych widzi przyczynę swoich porażek, ale nie dostrzega tego, jak bardzo inni mu pomogli. Gniew czyni z niego człowieka niebezpiecznego przede wszystkim dlatego, że jest nieobliczalny. Słodki i miły w jednej sekundzie, staje się bezwzględny w następnej. Przypomina w tym psy dingo, które mogą towarzyszyć ludziom, ale nigdy nie zostaną oswojone i zawsze mogą się zwrócić przeciwko tym osobom, które uważały ich za swoich przyjaciół. Niestety film "Eduart" rozczarowuje

Burke and Hare (2010)

Obraz
Pewnie gdybym nie lubił tego rodzaju filmów, zapewne kląłbym twórców na czym świat stoi. Jest to bowiem bardzo specyficzna forma komedii. Na szczęście ja jestem ich fanem. Nie jest to z całą pewnością najlepsza produkcja tego rodzaju, ale wystarczająco dobra, bym się nie nudził, a w paru miejscach zaśmiałem się gromko. Duet w głównych rolach sprawdził się znakomicie. Szczególnie podobał mi się zawstydzony Pegg. Wyglądał wtedy bardzo słodko, niczym szczeniak ze schroniska czekający na nowego właściciela. Zaskoczyła mnie też Isla Fisher. Nie spodziewałem się po niej aż takiej lekkości komediowej. Najlepsze jednak były teksty, jak choćby ten uzasadniający morderstwa. Perełka i do tego na swój sofistyczny sposób prawdziwa. Ocena: 7

Teddy Bear (2012)

Obraz
Hahaha. A to dobre. Ten film powinni obejrzeć wszyscy, którzy zastanawiają się nad kulturystyką. Może zamiast tego zastanowią się, co też wielka masa ciała ma pomóc im ukryć. Dennis na przykład ma bardzo dużo do ukrycia. To matka, drobniuteńka kobiecina, z którą mieszka. Niby co taka krucha istotka mogłaby zrobić facetowi, który w normalnych drzwiach i bokiem ledwo się przeciśnie? No cóż, kiedy w grę wchodzą emocjonalne więzy, masa mięśniowa na niewiele się zdaje. Jednak Dennis ma już dość. A rozwiązanie znaleźć może na drugim końcu świata, w Tajlandii. O ile podoba mi się historia relacji Dennisa z matką i jego starania by znaleźć sobie żonę (te wszystkie nasyłane na niego Tajki gadają jak zaprogramowane), o tyle jego relacja z Toi nie została równie głęboko przeanalizowana. Jakby reżyser bał się, co może się za nią kryć. Ale przez to "Misiaczek" zawiera w sobie nierównowagę, a niewygodne pytania wcale nie znikają. Na ile szczera jest relacja z Toi? Czy kobieta zosta

Dog Tags (2008)

Obraz
Są takie filmy, w których wyraźnie widać rozdźwięk pomiędzy intencjami twórcy zapisanymi w scenariuszu, a efektem końcowym wynikłym z umiejętności reżyserskich. Z takim przypadkiem miałem do czynienia oglądając "Bezpańskie psy". W intencjach jest to film o zamotaniu w własnych prawdziwych i wyimaginowanych problemach, przez co jesteśmy całkowicie sparaliżowani. Uciekamy albo dajemy sobą komenderować, ale zawsze unikamy odpowiedzialności. Nate nie może pogodzić się z brakiem wiedzy o tym, kim jest jego ojciec. Andy nie może przeboleć straty miłości swego życia. Nate robi to, co każą mu matka i dziewczyna. Andy ucieka od matki i swego syna. Los (i przedsiębiorczy porno-impresario) zetknął ich ze sobą, dając impuls, by przecięli swe gordyjskie węzły i zaczęli żyć. I choć na pierwszy rzut oka reżyser trzyma się podręcznika, korzystając z gotowych klisz, to w rzeczywistości wychodzi mu zupełnie inna historia. A wszystko przez to, na czym skupia się obraz, przez montaż, a t

The Bourne Legacy (2012)

Obraz
Zapewne będę w mniejszości, ale muszę to powiedzieć: wcale nie żałuję, że w filmie nie ma Jasona Bourne'a. Tony Gilroy bardzo fajnie wybrnął z problemu jakim był brak Matta Damona. Co prawda jest to rozwiązanie rodem z telewizyjnego serialu, ale ponieważ jak lubię podobne seriale, więc zupełnie mi to nie przeszkadzało. Dlatego też przyjmuję do wiadomości nowe programy, którym bliżej do filmów SF niż klasycznego kina akcji. Dlatego podoba mi się postać Aarona, która przywodzi mi na myśl "Kwiaty dla Algernona" tyle że z innym zakończeniem. Ba, podoba mi się nawet postać grana przez Rachel Weisz, choć raczej nie lubię jej w kinie akcji, wolę w dramatach. A najbardziej podoba mi się cały wykreowany świat i możliwości, jakie w sobie kryje. Niestety jako kino akcji wypada gorzej. To zdecydowanie najsłabszy reżyserski film Gilroya. Wydaje się za bardzo wtórny i sztampowy w podejściu do schematu pościgu za zbiegiem. Odcina po prostu kolejne kupony i nie oferuje nic poza do

The Expendables 2 (2012)

Obraz
Ooops. Zapomniałem, że nie napisałem komentarza do tego filmu. Ale teraz to nadrabiam. Jestem przekonany, że spora część widzów będzie wolała drugą część "Niezniszczalnych" od pierwszej. Ja jednak do nich nie należę. Wolę jedynkę i to właśnie dla tych powodów, dla których większość wybierze dwójkę. Pierwsza część była autentycznym hołdem złożonym klasycznemu kinu akcji. Film zrobiono z czystą miłością, na serio, ale z zachowaniem wszystkiego tego, co czyniło filmy z lat 80 przebojami na VHS-ach. Dwójka jest zupełnie inna. Tu twórcy postawili na dystans. Wychodząc z założenia, że stara stylistyka jest martwa (albo, pożyczając jeden z tekstów z filmu: jej miejsce jest w muzeum) postanowili zamiast tego zrobić komedię. Śmieją się więc na całego. I przesadzają. Zbyt dużo docinków, zbyt mało prawdziwej akcji. Dobrych momentów można zliczyć na palcach jednej ręki. A chwilami film stał się straszliwie ckliwy, jakby to były "Stalowe magnolie" na testosteronie (cały w

Margaret (2011)

Obraz
Ten film powstał pięć lat temu! Aż trudno w to uwierzyć. Choć nie. Po jego obejrzeniu jestem w stanie zrozumieć, dlaczego tak się stało. Przez cztery lata reżyser próbował znaleźć klucz do zmontowania nakręconego materiału. Pomocy udzielili mu Martin Scorsese i Thelma Schoonmaker. Niestety ostateczny rezultat rozczarowuje i zupełnie nie mogę pojąć zachwytów co niektórych recenzentów. Jeśli o mnie chodzi, to "Margaret" jest najgorszym filmem, jaki w tym roku widziałem w kinie. Lonergan stworzył jedyne w swoim rodzaju artystyczne szambo, w którym znalazło się miejsce na wszystko. "Margaret" to tak naprawdę kilka filmów w jednym. To także kompilacja bardzo różnych stylistyk od niezależne komedii o nastolatkach wkraczających w dorosłość, przez obyczajowy dramat, po formalny eksperyment z maksymalnie wystylizowanymi dialogami.  Problem w tym, że nie składa się to w żadną całość. Na ekranie panuje chaos, co 10 minut otwierane są nowe wątki, a stare rzucane w kąt, cał