Jeszcze parę lat temu, kiedy w kablówce miałem całkiem sporo angielskojęzycznych kanałów, moim ulubionym było CNBC. Uwielbiałem śledzić te wirtualne zmagania, w których rzeczywistość nie miała nic wspólnego z tym co zobaczyć można było na wykresie cen akcji, kursach walut itp. Liczyłem, że Oliver Stone będzie w stanie uchwycić tę niesamowitą ulotność bogactwa. Niestety rozczarowałem się. Drugi "Wall Street" dużo mówi, ale mało pokazuje. Cała intryga jest boleśnie jednowymiarowa, a chwyt z Internetem zakrawa na naiwność nielicującą z reżyserem, który niby rozpracowuje System. Niby Stone pokazuje nam mechanizmy, jakimi rządzi się nieustający transfer pieniędzy. A jednak brakuje w tym wszystkim życia. Gdyby nie postać Gekko, obraz byłby zupełnie mdły. Film jednak nieźle sprawuje się pod względem aktorskim. Poziom winduje w górę Carey Mulligan, ale i Michael Douglas nieźle sobie radzi. LaBeouf nie zrobił nic, by przekonać do siebie liczne grono antyfanów, ale ponieważ do nic...