Taxi zum Klo (1981)
Większość z nas żyje w przekonaniu, że współcześnie mamy do czynienia ze swobodą, jaką nie cieszyliśmy się nigdy wcześniej. Wystarczy jednak obejrzeć "Taxi zum Klo", by przekonać się, jak bardzo pruderyjne jest współczesne społeczeństwo (albo też o ile rozsądniejszej). To, co pokazano na ekranie jest miejscami mocno szokujące i kontrowersyjne. Nawet w mainstreamowych pornosach nie zobaczy się niektórych ze scen (ich nieodpowiedzialność na początku lat 80. dziś może mrozić krew w żyłach, wtedy krew tę mogło zarazić). Jednak jako całość film ten kompletnie nie przypadł mi do gustu i z notą na IMDb trudno jest mi się zgodzić.
Ripploh nie czyni praktycznie żadnej granicy między sobą jako twórcą i sobą jako bohaterem. Fakt, że jest to film autobiograficzny jest tutaj małym usprawiedliwieniem. "Taxi zum Klo" ma wszystkie grzechy amatorskiej produkcji: podziurawiona fabuła pełna dziwnych przeskoków, brak zakorzenionych w fabule bohaterów i straszliwie drewniane aktorstwo, sztywność którego wykorzystać można w pełni tylko w scenach seksu.
Po film sięgnąłem w związku z "Mala Noche" Van Santa. Film Ripploha podawał on jako inspirację dla swojego debiutu. Jedyne, co mogło na młodym Van Sancie zrobić wrażenie to otwartość, z jaką Ripploh podchodzi do tematu homoseksualizmu, pokazując gejów w sytuacjach w jakich mainstreamowi kino rzadko kiedy godzi się ich pokazywać nawet dziś. To musiało robić wrażenie. Ale tylko to, bo z artystycznego punktu widzenia jest tu więcej dobrych chęci niż wykonania.
Ocena: 3
Komentarze
Prześlij komentarz